Transkrypcja filmu:
Giełda, waluty i geopolityka
W niedzielę, rynki kontraktów otworzyły się z luką wzrostową. Jest to spowodowane tym, że ma dojść jednak do spotkania Donalda Trumpa z przywódcą Chin podczas szczytu w Korei. Natomiast ja cały czas uważam, że jesteśmy przed bardzo ważnym wydarzeniem i do końca nie jestem pewien, czy zostanie osiągnięty sukces.
Oczywiście negocjacje trwają, ale trwają one na wielu polach, bo to nie chodzi tylko o Stany Zjednoczone z Chinami, co jest oczywiście bardzo istotne i ważne dla światowej gospodarki, ale też w tę wojnę, można powiedzieć, z Chinami, wchodzi Unia Europejska. Dwa fakty: po pierwsze, rząd Niderlandów znacjonalizował, czyli można powiedzieć, że ukradł Chińczykom fabrykę półprzewodników w Niderlandach.
Chiny zahamowały dostawy półprzewodników do fabryk niemieckich. Rząd niemiecki w tamtym tygodniu wysłał notę protestacyjną. Mówi się, że niemieckie fabryki mają zapasy towaru na około dwa tygodnie. W związku z tym może to być jakiś plan rozłożenia do końca na łopatki przemysłu niemieckiego, bo jednak przemysł motoryzacyjny to są Niemcy.
Po drugie, oczywiście elementem negocjacyjnym, trzeba powiedzieć, jest to, że Chińczycy stwierdzili, iż mogą ograniczyć odbiór ropy z Rosji. To właśnie to, o czym mówię — jest to rozgrywka pomiędzy trzema mocarstwami. Na froncie rosyjsko-ukraińskim sukcesy odnosi Rosja — otoczyła jedno z miast i przejmuje coraz więcej terenu. W związku z tym sytuacja Ukrainy jest trudniejsza.
Natomiast mamy, moim zdaniem, tydzień przełomowy dla wszystkiego, i to widać też na rynku walutowym, bo zwróćcie Państwo uwagę, że zawsze było tak, iż gdy giełdy szalały do góry — a tak mamy teraz, mamy euforię, prawie wchodzimy już w stadium euforyczne — to nie przekłada się to na rynek walutowy. Eurodolar stoi, a wręcz odwrotnie — analitycy są podzieleni.
Jedni mówią, że będziemy do końca roku na poziomie 1,20, a drudzy oczekują, czy raczej banki oczekują, że jest ryzyko korekcyjne, wynikające z analiz technicznych. W związku z tym mamy bardzo trudny okres. Oczywiście uważam, że korekta na rynku akcyjnym, nawet gdyby wszystko się powiodło, dla zdrowia rynku się należy — po to, aby utrzymać tę hossę.
Natomiast znamy już prezydenta Trumpa i wiemy, że jego styl negocjacji jest nieprzewidywalny. I to, że on się spotka z przywódcą Chin — co rynek odebrał dzisiaj bardzo pozytywnie, otwierając się z luką do góry — nie oznacza jeszcze, że wszystko zostanie dogadane. Chińczycy też grają na wielu frontach i pytanie, kto pierwszy, jak to się mówi, „pęknie”.
Natomiast sytuacja, w której Donald Trump zrywa negocjacje na przykład z Kanadą, też jest dla mnie zastanawiająca. Podaje się, że przyczyną tego była reklama w telewizji w Ontario, która przedstawiała Ronalda Reagana — moim zdaniem jednego z największych prezydentów Stanów Zjednoczonych — który wówczas udzielił wywiadu, że cła są złe dla gospodarki. No i potem, Trump się obraził, zerwał te rozmowy. Nie wiem, czy to jest dobry ruch z jego strony.
I druga rzecz — Stany Zjednoczone w sensie negatywnym bardzo się zadłużają. Ten poziom zadłużenia jest większy niż za Bidena i większy niż za pierwszego Trumpa, i uważam, że to jest kolejne ryzyko. Natomiast fakty są takie, że jesteśmy w euforii — indeksy rosną, w związku z czym ci z Państwa, którzy te indeksy macie, gratuluję.
Natomiast przestrzegam przed ryzykiem lewarowania pozycji, dlatego że jeżeli przyjdzie jakaś korekta, może być ona bolesna dla tych z Państwa, którzy mają pozycje lewarowane. Ci z Państwa, którzy inwestują długoterminowo, emerytalnie — oczywiście to „przeżyją”, że tak powiem.
Jednak mimo tej euforii cały czas uważam, że w tym tygodniu naprawdę wszystko może się zdarzyć. Mamy wielkie ryzyka — mamy Fed, który może obniżyć stopy, i Bank of Japan, który może je podwyższyć. Zresztą to widać, nawet patrząc na analizy jena japońskiego — wiem, że ta waluta szczególnie Państwa interesuje w krosie do dolara. Jest ona walutą pożądaną przez inwestorów na rynku walutowym.
Tu mamy dwa zupełnie różne poglądy. Z jednej strony banki amerykańskie mówią, że możemy dojść do poziomu 155 czy 160, ponieważ dolar będzie się umacniał — wynika to właśnie z tych spotkań i z euforii.
A Société Générale (tej opinii jestem bardziej przychylny) uważa, że na dolar-jenie, jeśli bierzemy historycznie wszystkie jego wyskoki, które były anomalią czy przewartościowaniem, to nawet jeśli dojdziemy do 150, 153 czy 155, wówczas może nastąpić zjazd na 147, a nawet 140. Dolar-jen potrafi bowiem zawracać niespodziewanie, w momencie, w którym jest przewartościowany, gdy jego rajdy są ekstremalne.
W związku z tym na pewno oczekuję zmienności — i tak samo na eurodolarze, bo na razie mamy konsolidację z tendencją lekką spadkową. Konsolidacja jest niewielka, pasma wahań są małe, natomiast przed nami tydzień pełen emocji. Uważam, że to jeden z najważniejszych tygodni tego roku i apeluję do Państwa o rozwagę oraz o zmniejszenie ryzyk.
Natomiast co będzie — w następnym tygodniu będę informował, czy idziemy już bezpiecznie do końca grudnia z hossą, czy jednak geopolityka wzięła górę i nastąpią przykre reperkusje. Takowe mogą wystąpić, jeśli Amerykanie nie dogadają się z Chińczykami — wtedy możemy mieć większą korektę.
Oczywiście Chiny też są sprytne w negocjacjach. Zawsze mówią, że są otwarci, w ogóle „do rany przyłóż”. Mówią teraz, że są otwarci również na dobre stosunki z Unią Europejską, ale faktem jest, że wstrzymali dostawy półprzewodników. Faktem jest też, że Niderlandy znacjonalizowały, czyli przejęły — nazwijmy to wprost — ukradły im tę fabrykę.
Sytuacja Unii Europejskiej i Rosji też jest ciekawa, ponieważ pojawiła się koncepcja, że Unia Europejska będzie mroziła aktywa rosyjskie zdeponowane w bankach na jej terenie i przekazywała je Ukrainie. Rząd Belgii odmówił nacjonalizacji, czyli, można powiedzieć, kradzieży tych środków pochodzących z Rosji w bankach. Odmówił, bo się boi — Unia go nie wsparła.
Gdyby Unia i Stany Zjednoczone to firmowały, pewnie by to zrobili. Ale Unia chce, żeby Belgia wzięła to na własną odpowiedzialność, a Belgia nie chce. W związku z tym to też stoi pod dużym znakiem zapytania.
Także bardzo ciekawie się dzieje na wszystkich frontach. Jest oczywiście trochę prowokacji — były te samoloty rosyjskie nad Litwą, podobno były też samoloty amerykańskie nad Wenezuelą. To wszystko służy temu, byśmy żyli w propagandzie strachu, w atmosferze ryzyka wojny, bo wtedy łatwiej godzimy się jako społeczeństwo na zadłużanie i podejmowanie różnych decyzji. Takie mam na ten temat zdanie.

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.