15 września 2025,  14:30

Ataki dronów, 400 mld długu i krach na giełdzie?

Transkrypcja filmu: 

Dzisiaj chciałem poruszyć dwie główne kwestie, mianowicie kwestię ataków dronów, jak ja to widzę, i z drugiej strony omówić dla nas chyba jedną z najważniejszych sytuacji, czyli sytuację budżetową państwa — w którym kierunku idziemy i co dalej.

Ataki dronów

Tuż przed manewrami białorusko-rosyjskimi „Zapad” i tuż po stwierdzeniu prezydenta Karola Nawrockiego, że nie pozwoli puścić naszych chłopców, mam na myśli nasze wojsko, w jakiejkolwiek formie na terytorium Ukrainy — od razu, dzień po, następnej nocy mieliśmy atak niespotykany na poprzednią skalę: naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez obiekty — drony, które potem okazały się w większości atrapami, ale tylko trzy zostały zestrzelone.

Następnego dnia premier przedstawił sytuację w Sejmie i cała scena polityczna uznała, że „zdaliśmy egzamin”. Jak ja to widzę? Mamy dwie sprzeczne informacje. Pierwsza, przekazywana przez rząd i Kancelarię Prezydenta, mówi, że drony były rosyjskie. Druga, przedstawiona przez byłego asystenta szefa Pentagonu, twierdzi, że drony były pod kontrolą Ukrainy i miały na celu wciągnięcie Polski lub NATO w konflikt na Ukrainie.

Analiza podchodzona w ten sposób wskazuje, że była to szersza operacja, mająca na celu sprawdzenie reakcji zarówno Polski, jak i szerzej NATO — sprawdzenie naszej zdolności oraz obserwację ze strony rosyjskiego wywiadu, jak my reagujemy, jakie mamy możliwości. Takie sondowanie.

Niezależnie od tego, jak do tego podejdziemy te informacje pokazują nam tylko jeden fakt: że Polska jest naszpikowana służbami. Polska jest naszpikowana służbami można powiedzieć — z pokolenia na pokolenie. I trzeba stwierdzić, że zarówno są to służby amerykańskie, rosyjskie, ukraińskie, żydowskie, jak i niemieckie. I my w tym wszystkim jesteśmy. Musimy znaleźć naszą rację stanu. Ja nie chcę dyskutować ani zajmować stanowiska, czy prawdziwa była informacja od naszych władz państwowych czy informacja byłego szefa Pentagonu, czy  jeszcze inne informacje.

Ja nie mam do końca możliwości weryfikacji. Natomiast jedno mogę stwierdzić: jeżeli ktoś by mnie zapytał, czy my zdaliśmy egzamin, to nie zgodzę się tutaj z mediami, od lewej do prawej strony, bo te media mówiły, że tak, że zdaliśmy. Ja uważam, że nie. Ale nie dlatego, żeby podważać nasze bezpieczeństwo czy działania, tylko dlatego, że uważam, iż właśnie teraz jest czas — jeśli Rosjanie nas sondowali, czy jeśli strona ukraińska miała jakiś na to wpływ — żeby zastanowić się, jakie wnioski powinniśmy z tego wyciągać.

Uważam, że to dobry moment na dyskusję, ale też taką krytykę, która ma na celu usprawnienie procesu. Bo sam fakt, że nie jesteśmy w stanie ostatecznie stwierdzić, skąd te drony leciały, gdzie zaczął się ich lot, czyje to są do końca drony, świadczy o jednym: że my nie mamy systemu rozpoznania.

Jeżeli premier mówi, że trzy maszyny zestrzelono z dwudziestu, to ja uznaję, że nie mamy także systemu zwalczania. Jeżeli wierzyć informacjom z Ministerstwa Obrony Narodowej, a ufam Ministerstwu, bo to nasze ministerstwo, i jeżeli wicepremier Kosiniak-Kamysz mówi, że użyto do zestrzelenia tych trzech dronów rakiet powietrze-powietrze, czyli rakiet pochodzących z samolotów F-16 lub F-35, gdzie zestrzeliwujemy drony, które kosztują około 100 tysięcy dolarów, rakietą, która kosztuje milion dolarów, a generał w jednej ze stacji telewizyjnych mówi, że tak naprawdę, biorąc pod uwagę całościowy koszt, to jest 2 miliony dolarów za taką rakietę (bo paliwo, bo tankowanie itd.), to uważam, że nie mamy systemu zwalczania.

Jeżeli my, zakładając, że jesteśmy w stosunkach przyjaznych z Ukrainą, pomagamy im w zakresie broni i logistyki, a Polska jest hubem logistycznym pomiędzy Europą Zachodnią, Stanami Zjednoczonymi a Ukrainą, to powinniśmy brać z nich przykład. Może należałoby wzorować się na systemie ukraińskim, a najlepiej skorzystać z naszego polskiego systemu SkyControl, którego zakup rozpoczęto jeszcze za poprzedniego rządu, i może powinien być kontynuowany także przez ten rząd.

Na tym powinniśmy się skupić, bo jeżeli ktoś nas testuje ze wschodu dronami, to musimy wiedzieć, że ta wojna — patrząc na nowoczesną wojnę, na przykładzie Ukrainy, która działała w niej w praktyce od kilku lat — pokazuje, że powinniśmy się przygotować właśnie na tego typu ataki ze strony wschodniej.

Dzisiaj słuchałem ostatniego orędzia prezydenta Putina, który bardzo mocno skupił się na Polsce. Ja nawet nie wiedziałem, że w ten sposób można przedstawić Polskę. Nie wiedziałem, że jesteśmy tam na wschodzie postrzegani jako państwo z natury imperialne. Państwo, które podbija. Bo prezydent Putin mówił o latach po pierwszej wojnie światowej, kiedy polska niepodległość się kształtowała po stu latach niewoli.

O tym, jak zdobywaliśmy na wschodzie — zajmowaliśmy Lwów, Wilno, ale też i Śląsk Cieszyński. Mówił, że mamy zakusy imperialne, że marzymy o unii polsko-litewsko-ukraińskiej, i że kiedy wejdziemy na Ukrainę, to już z niej nie wyjdziemy. W związku z tym on będzie bronił tych terenów. A po drugie powiedział też, że dzięki determinacji Stalina otrzymaliśmy ziemie zachodnie, o czym zapomnieliśmy, ale on będzie nam o tym przypominał.

To mnie trochę zaniepokoiło, bo Władimir Putin nie mówi czegoś bez przyczyny. Jeżeli on rusza już w swoich orędziach tematykę Polski i nastraja odpowiednio rosyjskie społeczeństwo do nas, to znaczy, że my rzeczywiście powinniśmy być przygotowani. Ja nie mówię, że sądzę, aby były takie działania militarne, ale jest podgrzewana gdzieś atmosfera. I to powinny być cele, na których mamy się skupić.

Jeszcze raz powtórzę: wykorzystanie za wszelką cenę polskich technologii, wykorzystywanie tanich systemów do zwalczania dronów. My jesteśmy w stanie to zrobić, możemy to zrobić, wykorzystując też doświadczenia Ukraińców, i to powinien być nasz główny cel. I teraz widzę problem, który stoi nam na drodze, a mianowicie tym problemem też jest nasz budżet.

Budżet Polski

Już zaczynałem troszkę o tym budżecie, mówiłem na początku, w ogóle jak powstawał Ekantor TV, bardzo źle wróżyłem, czy widziałem finanse publiczne Polski. Mówiłem, że rząd idzie w złym kierunku, że ta dziura jest potężna. I mówiłem, że w budżecie to jest tak jak w biznesie, to jest tak jak w naszych gospodarstwach domowych.

Suma wydatków przynajmniej powinna się bilansować z sumą naszych przychodów. Jeżeli to się nie będzie bilansować, no to będziemy mieli zadłużenie. I okej, ktoś mówi, że to zadłużenie jest normalne w krajach, powiedzmy, nowoczesnych. Ale to wszystko jest pewna polityka. Może kiedyś porozmawiamy o tym dłużej, ale sięgając historycznie, nawet na przykładzie Stanów Zjednoczonych, prezydenta Roosevelta, odejścia przez wielką finansjerę, czyli zmuszenie przez wielką finansjerę rządów do tego, aby odeszły od parytetu złota, czyli aby nie było pokrycia pieniądza w złocie. Czyli postawienie przez wielką finansjerę na tak zwany tani pieniądz i sterowanie, można powiedzieć, zamożnością obywateli poprzez ewentualne wywoływanie inflacji i przez to, nie chcę mówić „okradanie”, ale uszczuplanie majątków obywateli. Nadchodzą niebezpieczne czasy, o czym informuje Związek Banków Polskich.

Napisał on taki raport pod tytułem Polska, Europa, inwestycje, bezpieczeństwo, przyszłość, gdzie założył, że na koniec 2025 roku możemy zbliżyć się do deficytu na poziomie 400 miliardów złotych, przekraczając poziom ustawowy o ponad 110 miliardów złotych. Tak jak patrzę na prasę, to artykuły są bardzo niepokojące, bo na przykład Gazeta Bankowa tytułuje: „Dziura budżetowa głęboka na 400 miliardów złotych? To możliwe.” W gospodarce — tytuł krótki: „Toniemy”. Następny portal pisze: „Gigantyczny dług Polski. Rząd idzie na ścianę.”

Istnieje bardzo duże ryzyko, że przekroczymy dopuszczalny przez konstytucję i ustawę o finansach publicznych próg zadłużenia Polski, czyli 60% PKB. Też jest niepokojące, że mimo iż agencje ratingowe jeszcze nie są tak zaniepokojone, Fitch podtrzymał rating, ale perspektywę dał na negatywną. I to jest negatywny scenariusz. A druga rzecz to fakt, że widoczne jest, iż zagranica nie jest za bardzo zainteresowana finansowaniem naszych obligacji.

To znaczy, że rząd gdzieś kredytuje, czyli gdzieś zaciąga zobowiązania oprocentowane, które będziemy spłacać. A dzisiaj stopy nie są najniższe, w związku z tym koszt obsługi tego pieniądza będzie znaczny. I ja to mówiłem jeszcze na początku, że istnieją dwie sfery: sfera polityki fiskalnej i sfera polityki monetarnej.

I mówiłem, że w sferze polityki fiskalnej to wszystko można utrzymać, tylko musimy mieć zwiększenie wpływów do budżetu. Jeżeli tych wpływów nie zwiększymy, a co gorsza, jeżeli je zmniejszymy, to wtedy mamy wielki problem z obsługą. I sytuacja takiego zadłużenia może doprowadzić, może zmusić do zmiany konstytucji lub wielkich problemów. I stąd niektórzy uczestnicy rynku czy komentatorzy mówią, że rząd idzie na ścianę.

Oczywiście była wypowiedź członka Rady Polityki Pieniężnej, Ludwika Koteckiego, który mówił, że to nie ma wpływu na ewentualne obniżki stóp procentowych, dlatego że NBP ma swój cel inflacyjny i do tego celu inflacyjnego będzie dążył. I przez to służy ta polityka ewentualnych obniżek stóp, na co ja osobiście liczę, dlatego że dzisiaj musimy pobudzać gospodarkę, a nie możemy jej chłodzić, ponieważ musimy gonić ten deficyt. A najlepiej by było, żebyśmy zwiększyli przychody państwa, ale nie poprzez dojeżdżanie Polaków kontrolami, nie poprzez karanie przedsiębiorców, nie poprzez podwyższanie opodatkowania, tylko poprzez pobudzenie gospodarki, żeby PKB nam rosło.

Między innymi nawiązując do tego, co mówiłem na początku: to wpompowywanie pieniędzy może być w nasz przemysł obronny, bo my musimy wytwarzać własny przemysł obronny. Czasami ktoś mówi: „Ale nie mamy pieniędzy” i tak dalej.

Ja podam przykład: Turcja ma podobne siły gospodarki jak nasza, podobne PKB, a jest w stanie produkować zaawansowaną technologicznie broń, zaawansowany technologicznie sprzęt, samoloty. A czemu my nie jesteśmy w stanie? Oczywiście to, co robi dzisiaj Unia Europejska, to wiadomo, jest gwóźdź do trumny — cały ten Zielony Ład.

Mówiłem iż przemysł chemiczny w Polsce jest w ogóle składany. Ale mówiłem też o Niemczech. I tak się rzeczywiście stało, ponieważ jeden z gigantów chemicznych w Niemczech ogłosił bankructwo po 150 latach działalności.

Jeżeli tylko dołożymy zielonowość, no to już w ogóle mamy dorżnięcie. Potrzebujemy przemysłu jak kania dżdżu — do tego, żebyśmy byli samowystarczalni. Bo tu chodzi o pociski, o amunicję, o to, żebyśmy się bronili, żebyśmy mogli wytrzymać jak najdłużej, żeby nasze systemy były przygotowane. I to są podstawowe zadania, przed którymi dzisiaj stoimy.

Jeżeli bierzemy pod uwagę największy deficyt, to oczywiście w krajach Unii Polska jest na miejscu drugim, po Rumunii. Ale wiecie Państwo, kto ma najmniejszy deficyt właśnie? A najmniejszy deficyt mają między innymi Bułgaria, Luksemburg i Estonia. I to jest ciekawe. Także my musimy spojrzeć teraz na Polskę, na tym się skupić. I stąd ja mówiłem, oczywiście nie urażając naszych sąsiadów, naszych gości tutaj, Ukraińców, których gościmy w Polsce, że my dzisiaj, z całą przykrością, nie możemy pozwolić sobie na zwiększenie socjału i poszerzanie tego socjału na innych obywateli niż obywatele Polski, z uwagi właśnie na to, że my mamy bardzo trudną sytuację, a musimy zbroić się, musimy zwiększyć wydatki na nasze systemy obronne — po to, żebyśmy czuli się bezpiecznie i po to właśnie też, przede wszystkim, żeby ci inwestorzy do Polski przyjeżdżali. Bo niezależnie od sytuacji, czyje to były te drony — wiemy na pewno, że ze wschodu — no to one wprowadziły chaos.

I skutek tego był taki, a przede wszystkim jest taki, że one niosą sobą ryzyko tego, iż inwestorzy zagraniczni mogą niechętnie inwestować, że kapitał może niechętnie się tu pojawiać, że w ogóle transfer naszego biznesu może być ograniczony, bo ludzie będą się bali tutaj inwestować. I to jest dla mnie najważniejszy problem — dzisiaj musimy pokazać, że mamy systemy tanie, że mamy systemy rozpoznawania, że jesteśmy w stanie rozpoznać, skąd wróg nadciąga, żeby nie było spekulacji potem, że mamy systemy zwalczania. Ale także musimy zmienić edukację. Musimy odejść od tego rozwalania tej edukacji, bo dzisiaj edukacja, z przykrością stwierdzam, bardzo mi przypomina lata zaborów i okupacji, ponieważ tam okupanci tak samo działali. No niestety, przykro to powiedzieć, ale wyrzucenie religii, wyrzucenie historii ze szkoły to są podobne działania, jeżeli spojrzymy też historycznie na działania w zakresie edukacji tych państw, które chciały nas wynarodowić.

My potrzebujemy dzisiaj i wychowania patriotycznego, i dobrego przemysłu farmaceutycznego, własnej produkcji leków. Bo jak kiedyś były badania w okresie takiej fazy wojennej, stabilnej, ewentualnie konfliktu, no to więcej ludzi ginie z powodu braku dostępu do leków niż od amunicji.

Giełda

Jeśli chodzi o giełdę, jeśli chodzi o finanse, jeśli chodzi o akcje — rynek jest rozgrzany. Istnieje ryzyko w Stanach kryzysu podobnego do kryzysu z 2008 roku, mianowicie kryzysu papierów wartościowych, które kiedyś zabezpieczały nieruchomości, powiedzmy, prywatne, a dzisiaj te same papiery zabezpieczają nieruchomości komercyjne.

Wskaźnik zaległości w spłatach komercyjnych papierów wartościowych zabezpieczonych hipoteką na nieruchomości biurowe osiągnął rekordowy poziom 11,7% – wynika z danych firmy, najczęściej TREP. Wartość ta przekracza wcześniejszy szczytowy poziom 10,7%, który był odnotowany w 2012 roku. I to jest kluczowe.

Jedyne optymistyczne to jest to, że kanclerz Niemiec, na otwarciu salonu samochodowego w Monachium, Friedrich Merz, powiedział, że jest przeciwko zakazowi silników spalinowych od 2035 roku i stwierdził, że poleganie na jednej technologii może nieść za sobą wielkie ryzyka. No to idzie w dobrym kierunku. To może już sami zrezygnują z tego Zielonego Ładu, bo już nie wytrzymają tego.

Chociaż Urszula von der Leyen ostatnio powiedziała dalej ambitnie, że do 2030 ma być zakaz. Idzie ambitnie z tym celem. No to jest chore. I to trzeba mówić wyraźnie — z tą chorobą musimy szybko skończyć. Europa musi się obudzić, bo idziemy, jak to mówią fachowcy, na ścianę, toniemy.

Ja już kiedyś mówiłem, z rok temu, że jeśli chodzi o politykę zielonowości, tego „zielonego bożka”, że to jest Titanic i że toniemy. Wtedy Ursula von der Leyen powiedziała, że ten okręt jest niezatapialny. Ja stwierdziłem, że tak samo było za komuny. Też mówiono, że okręt jest niezatapialny, że płynie wyznaczonym kursem. Ale ten kurs chyba prowadzi na górę lodową i to jest Titanic. I oby do tego nie doszło, bo dzisiaj są trudne czasy i musimy się skupić i wspierać każdy nasz rząd, niezależnie od poglądów politycznych, w tym samym celu, a mianowicie w takim celu, aby Polska była bezpieczna.

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *