Domowy budżet – dwa słowa, które spędzają ci sen z powiek. Z jednej strony posiadasz wiedzę na jego temat, znasz korzyści i nawet masz schowane w portfelu kilka ostatnich paragonów. Z drugiej – za nic w świecie nie możesz się zmotywować. A w finansach, jak i każdej innej dziedzinie wystarczy dobry plan i odrobina wytrwałości. Skoro więc recepta na sukces jest taka prosta, dlaczego nie spróbować?
Problemy finansowe mogą dotyczyć każdego. Zarówno osobę zarabiającą najniższą krajową, jak i tą która znacznie przewyższa średnią płac w Polsce. Potrzeby rosną bowiem zwykle znacznie szybciej niż pensje (to tak jak z tym apetytem w miarę jedzenia). Dlatego mówi się, że nieważne jest to ile zarabiasz. Liczy się ile wydajesz. Dopiero umiejętność zapanowania nad wydatkami pomoże przejąć kontrolę nad finansami.
Łatwiej powiedzieć, niż zrobić? Niekoniecznie.
Domowy budżet – jak zacząć?
Początki bywają trudne. Dlatego warto je osłodzić odrobiną herbaty z malinami czy ulubionej latte. By zacząć pracę nad domowym budżetem na początek nie potrzeba właściwie wiele więcej. Wystarczy zeszyt, a nawet jedna kartka i długopis. Może być też komputer. Przydadzą się też dobre chęci i odrobina czasu – niewiele, bo w końcu czas to pieniądz. Na początek może 10 minut dziennie? Akurat tyle, co zajmie wypicie herbaty. A korzyści jakie można osiągnąć poświęcając te kilka chwil, mogą okazać się równowartością dziennej pensji.
Jeżeli do tej pory prowadzenie domowego budżetu kończyło się fiaskiem (i to czasami jeszcze nim na dobre się zaczęło) lub są obawy o zbyt szybki spadek motywacji, to może postaraj się jak najbardziej uprościć swoje działania.
O wiele ważniejsze od umiejętności przygotowania tabeli w Exelu czy wykresu jest po prostu wyrobienie w sobie nawyku… śledzenia własnych pieniędzy. Tutaj sprawdzi się popularna i niezawodna metoda małych kroczków, a wraz z nią odpowiedź na trzy podstawowe pytania:
- Ile mam pieniędzy?
- Jakie mam wydatki?
- Ile chcę zaoszczędzić i na co przeznaczę tę sumę?
Ile mam pieniędzy?
W przypadku osób pracujących na etacie sprawa sprawa jest prosta. Zwykle wiadomo jakiej kwoty można spodziewać się co miesiąc na koncie. W o wiele trudniejszej sytuacji są osoby, prowadzące własną działalność. Tu niekiedy trudno jest cokolwiek przewidzieć, w dodatku pieniądze firmowe często mieszają się z tymi domowymi. A ich rozdzielenie może okazać się karkołomnym zajęciem. W tym przypadku pomocne jest wypłacanie sobie samemu pensji i… codzienna walka z pokusą sięgnięcia do firmowych zasobów.
Jakie mam wydatki?
Kolejnym krokiem podczas prowadzenia domowego budżetu jest spisanie miesięcznych wydatków. Opłaty za mieszkanie, raty kredytu, internet, telefon, opłaty na zajęcia dodatkowe dziecka oraz… wydatki na zakupy. Jeżeli do tej pory nie był prowadzony budżet, to ostatni podpunkt może wydawać się kłopotliwy, ale wystarczy na chwilę zamknąć oczy, dodać jeszcze jedną łyżeczkę miodu do herbaty (wierz mi przyda się) i zastanowić się: jak często bywa się w sklepie? Jakie kwoty zostawiane są przy kasie? Ile obiadów na mieście było w tym miesiącu? Oczywiście nie wyliczy się w ten sposób swoich wydatków co do złotówki, ale można oszacować mniej więcej ich kwotę – to wystarczy.
Ile chcę zaoszczędzić i na co przeznaczę tę sumę?
Nie kijem, a marchewką należy się motywować, dlatego warto zaplanować zyski, czyli inaczej mówiąc oszczędności, jakie przyniesie prowadzenie budżetu. Na początek dobrze zacząć od małych sum, które pobierane będą automatycznie z każdej wypłaty. Pieniądze te powinny mieć określony cel (może wcześniejsza spłata kredytu?). Nic tak bowiem nie zachęca człowieka do działania, jak wizja nagrody.
Plan zatem gotowy. Kolejnym krokiem jest zbieranie rachunków i codzienne spisywanie wydatków. Można je podzielić na trzy kategorie:
- opłaty
- wydatki na życie
- zachcianki
W ten sposób już po miesiącu można dowiedzieć się, czy lepiej wziąć kolejne nadgodziny w pracy, czy wystarczy jedynie ograniczyć własne zachcianki.
Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.