Nie bez przyczyny niewiele mówi się o kolonizacji nowych lądów przez Impreium Rosyjskie. Żaden inny kraj nie stracił tak dużo, w tak krótkim czasie.
Alaska – zimny ląd pełen cennych tajemnic
Na Alaskę z terenów Azji najwcześniej trafili kozacy, później poszukiwacze niezwykle rzadkiego „skarbu”. Nie, nie chodzi o złoto, ale o futro wydry morskiej. Doceniane m.in. przez chińskich mandarynów. Później dopiero rozpoczęły się wyprawy odkrywców, szukających czegoś więcej niż tylko futrzaków. Już Katarzyna Wielka myślała łakomie o Alasce wysyłając tam ekspedycję, by przejąć jej teren w dzierżawę na okres dziesięciu lat, w celu uniknięcia określania jej mianem kolonii.
Rosja z racji bliskości Alaski zupełnie naturalnie rościła sobie do niej prawo. Dlatego z niepokojem odnotowała wyprawę Jamesa Cooka, która w 1778 roku przepłynęła przez Cieśninę Beringa. Widmo chciwych rąk Anglików, sprawiło, że pewien irkucki kupiec Grigorij Szelichow uruchomił Rosyjsko-Amerykańską Kompanię Handlową, która założyła pierwszą osadę na wyspie Kodiak.
Łatwo nie było, rosyjscy kolonizatorzy musieli zmagać się z tubylcami, których w walce wspierali Anglicy. Sytuacje uratowała Katarzyna Wielka nadając swojemu asystentowi (Nikołaj Rezanow) tytuł barona, który pozwolił mu kolonizować Alaskę, wykorzystując nieprzebrany carski skarbiec. Swój udział w procesie miał też syn Katarzyny Paweł I, którego rozporządzeniem Kompania stała się monopolistą na terenach Alaski.
A może by tak zagarnąć Kalifornię?- piękny pomysł, który uderzył głową w kamień i padł
Nie da się ukryć, że Rosjanie sporo włożyli w kolonizację niegościnnego lądu. Dostawy żywności, zakupy u Hiszpanów i Anglików, spalenie Nowoarchangielska (Indianie nazwali tę osadę Sitka i do tej nazwy powróciły Stany Zjednoczone Ameryki Północnej). Po Rezanowie opiekę nad Alaską przejął Aleksander Baranow, ale ten pierwszy tak kochał Alaskę, że pomagał w jej dalszym rozwoju.
Pewnego razu ruszył w głąb lądu i zakochał się w córce gubernatora. Wówczas w jego głowie pojawił się pomysł oderwania Kalifornii od Hiszpanii. A że nie wypadało planu przedstawić carowi na piśmie, pognał więc osobiście. Niestety śpieszył się za bardzo i 1 marca 1807 roku w wyniku upadku z konia zginął wraz z marzeniem o Rosjanach w Kalifornii. W ostatnim pozytywnym etapie rosyjskiej obecności w Ameryce Północnej jej imperium sięgało około 160 km na północ od San Francisco w Fort Ross.
Co zrobiliście źle ? Czyli osiem lat do złota
O tym, w jaki sposób kolonizują Rosjanie można wiele powiedzieć, ale na pewno nie to, że robią to uważnie. W okresie kiedy z jednego ziarna zasianego w centralnej Rosji potrafiono uzyskać zaledwie 2,7 ziarna zbioru, tak wielkie imperium przerosło nawet potomków Katarzyny Wielkiej. Po śmierci Rezanowa ostatnie wydry na Alasce pożegnały się z życiem, do swoich bóstw odeszli też ostatni tubylcy. Podupadł Nowoarchangielsk, zaczął się proces wymierania kolonii. W 1841 roku pewien zainteresowany głównie wydawaniem pieniędzy niż ich zarabianiem szwajcar John Sutter kupił za 30 000 USD około 200 km kw. ziemi nad rzeką Sacarmento wraz z Fort Ross.
Osiem lat po tej transakcji w tartaku na terenie dzisiejszego Coloma, w ziemi zakupionej przez Suttera znaleziono pierwsze sztabki złota. Wartość wydobywanego w ciągu 10 lat złota na terenie Kalifornii szacowano na 445 milionów dolarów. I to mógłby być koniec nietrafionych biznesowych pomysłów Rosjan, ale nie był… nawet bardzo nie był.
50 centów za hektar. Czyli cztery lata od złota
Imperium rosyjskie zaczęło odczuwać nadchodzący regres, który zbliżyła przegrana i bardzo kosztowna wojna krymska. Carski skarbiec odsłonił dno. Rosyjski poseł w Waszyngtonie wymyślił, że można poratować carską Rosję milionami pozyskanymi z sprzedaży już dość bezużytecznej dla Rosjan Alaski. Wówczas już USA planowało ekspansję na Daleki Wschód, czemu służyć miało rozbudowanie baz wojskowych w różnych częściach świata. Entuzjasta tego pomysłu ze strony amerykańskiej William H. Sewerd snuł plany zdobycia dla swojego kraju Wysp Dziewiczych i Hawajów, ale nie pogardził także Alaską. Sytuacja skarbca Rosji po wojnie secesyjnej stała się nieco lepsza, więc i decyzja o sprzedaży Alaski się zmieniła.
Sprzedaż Alaski – 1867
Cara Aleksandra II trzeba było przekonywać osobiście, ale udało się i cena wywoławcza za półwysep, gdzie przez 9 miesięcy trwa zima podskoczyła do 10 milionów dolarów, co w kontekście ówczesnego budżetu federalnego na poziomie 376 mln dolarów nie było żadnym ogromnym wydatkiem. 9 kwietnia 1867 roku Senat zgodził się na umowę opiewającą na 7,2 mln dolarów.
Kiedy w październiku tego samego roku odbywały się w Nowoarchangielsku uroczystości przekazania Alaski USA zdejmowana z masztu rosyjska flaga nie chciała zejść i została rozerwana. Nawet ona czuła, że to fatalnie zła inwestycja. Czuła też opinia publiczna USA, karmiona opłaconymi za 200 tys. USD artykułami na temat tego jak to bardzo Stanów Zjednoczonych nie stać na zbędny „skrawek” zmarzłej ziemi. Pomysłodawca sprzedaży Alaski baron Edward de Stoeckl dostał od cara order, 25 tys. rubli i dożywotnią rentę. Z wolną głową i pełną kieszenią dożył w Paryżu 88 lat.
Cztery lata po jego śmierci nad strumieniem dopływu rzeki Klondike (obecna Kanada) odkryto bogate złoża złota, które dzięki temu odkryciu otworzyły drogę do gorączki złota na Alasce. A tam złota, którego Rosjanie już nie zobaczyli, nie było mało…
Czego uczy ta historia poza szacunkiem na wydr? Uwagi, znajomości realiów, zdrowego rozsądku, a może inwestowania świadomie? Odpowiedź pozostawiamy Wam.
Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.