Pełzająca albo galopująca; wewnętrzna albo endogeniczna; otwarta, tłumiona lub jawna. To nie określenia choroby zakaźnej. To rodzaje inflacji.
Jej pojęcie leży u podstaw większości dziedzin finansowych a wpływ na gospodarkę jest trudny do przecenienia. Nie da się znaleźć wiadomości ekonomicznych, które nie wspominałyby o inflacji. Dlatego warto przypomnieć sobie co dokładnie oznacza i jak kształtuje naszą rzeczywistość.
Czym jest inflacja?
Według podręcznikowej definicji inflacja to proces wzrostu poziomu cen w gospodarce, skutkiem którego jest spadek siły nabywczej pieniądza krajowego. Innymi słowy określa w jakim tempie wszystko drożeje a nasze pieniądze tracą wartość.
Na temat przyczyn inflacji napisano niezliczoną liczbę mądrych książek i artykułów. Wszyscy są jednak zgodni, że do głównych czynników powodujących jej wzrost można zaliczyć:
- nadmierne drukowanie pieniędzy przez bank centralny,
- niezrównoważony budżet państwa (więcej wydatków niż przychodów),
- wzrost kosztów produkcyjnych (na przykład paliwa) ograniczający popyt,
- wadliwą strukturę gospodarki.
Inflację można też importować, czyli podnosić koszta produkcji wraz z podnoszeniem cen artykułów sprowadzanych do kraju. Oczywiście na wzrost inflacji ma wpływ jeszcze wiele innych czynników makro i mikroekonomicznych.
Skutki rosnącej inflacji znane są ekonomistom aż za dobrze – historia zaprezentowała ich pełną paletę w ciągu ostatnich stu lat. Do najczęściej występujących należą:
- spadek wartości zobowiązań i wierzytelności – czyli dziś rano za 3 złote kupimy chleb a wieczorem za tą samą kwotę tylko bułkę
- “redystrybucja siły nabywczej na korzyść emitującego pieniądz (zwykle rządu bądź podległej mu organizacji) kosztem reszty użytkowników” – jak czytamy na stronach NBP . Milton Friedman określał to prościej: “Inflacja jest formą podatku, który można nałożyć bez ustawy” [tygodnik “Observer” 22/09/1974].
- wzrost cen dóbr i zasobów, których ceny pozostają stałe – ludzie wyzbywają się bowiem słabego pieniądza i lokują oszczędności w inny sposób, np. w złocie
Skutkiem każdej niekontrolowanej inflacji przekraczającej prognozy są rosnące kolejki, nierównowaga na rynku, kupowanie na zapas, spekulacja, nielegalne zaopatrzenia i przekupstwa.
Jak już było wspomniane na początku, inflacja dzieli się na wiele rodzajów, która to taksonomia żywcem przypomina określenia używane w medycynie. Jest więc deflacja, czyli inflacja ujemna, inflacja pełzająca (do 5% rocznie), krocząca (5 do 10% rocznie), galopująca i hiperinflacja; popytowa, pieniężna i kredytowa a nawet cywilizowana i barbarzyńska. Takich miłych dla ucha określeń jest znacznie więcej, dzięki czemu jest chyba najbarwniejszym terminem w całej ekonomii.
Inflacja a banki centralne
Większość banków centralnych stawia sobie co roku cele inflacyjne, które następnie stara się realizować. Monitorując rynek obserwuje zmiany inflacji, a jeśli przekraczają one zakładane progi – bank centralny musi interweniować. Zazwyczaj odbywa się to poprzez podniesienie stóp procentowych w celu ograniczenia wzrostu cen. Co ciekawe, większość banków centralnych działających w ramach globalnego rynku bardziej od inflacji obawia się deflacji, oznaczającej kurczenie się gospodarki.
Zabawne i straszne fakty na temat inflacji
Historia XX wieku pełna była dramatycznych kryzysów ekonomicznych, wywołanych głównie przez obie Wojny Światowe. Jednak nawet w XXI wieku nie brakuje przykładów zgubnych skutków rozpędzonej inflacji.
- W okresie międzywojennym wartość marki w Rzeszy Niemieckiej zaczęła dramatycznie spadać. Znane są archiwalne obrazki ludzi płacących za bochenek chleba koszem pełnym pieniędzy. W 1923 roku, u szczytu wielkiego kryzysu, za znaczek pocztowy należało zapłacić 500 miliardów marek.
- Jeszcze bardziej astronomiczne wartości przybrała inflacja na Węgrzech tuż po II Wojnie Światowej. Miesięczna skala inflacji wynosiła tam 41,9 biliarda procent. Oznaczało to podwajanie się wysokości cen co 15 godzin! Podczas denominacji i wprowadzania forintów w sierpniu 1946 roku przelicznik z pengö (ówczesnej waluty) wynosił 1 do 400 kwadryliardów (400 tysięcy kwadrylionów, 4 i 29 zer) pengő.
- Z inflacją przegrał też rząd Zimbabwe w 2008 roku. W szczytowym okresie jej poziom wynosił 50 miliardów procent miesięcznie a bank centralny, chcąc uchronić kraj przed całkowitą zapaścią, dopuścił do obiegu waluty krajów ościennych.
- Są jednak kraje, które manipulują inflacją w bardziej przemyślny sposób. W marcu 2018 roku bank centralny Wenezueli, borykającej się z narastającym kryzysem, zasugerował, że rozwiązaniem galopującej inflacji będzie… ucięcie trzech zer z każdej kwoty. Proste i skuteczne!
- Z kolei finansiści na Filipinach, stając w obliczu inflacji przekraczającej ich prognozy, znaleźli lepszy sposób. Postępując według starej zasady, że nie wygrywa ten, na którego głosowano ale ten, który liczy głosy – wymienili niekorzystne wskaźniki, służące do obliczenia podstawy inflacji i stał się cud – jej poziom znalazł się w oczekiwanych ryzach. Jak widać należy po prostu wiedzieć gdzie co podstawić, a rachunek będzie się zgadzał.
Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.