Czasami można odnieść wrażenie, że komentatorzy finansowi specjalnie wyszukują tak barwne określenia, aby nadać trochę emocji kolejnym suchym relacjom z giełdy albo raportom Fed. Ciężko zresztą inaczej traktować nazwanie kogoś “jastrzębiem” lub “gołębiem” polityki pieniężnej.
Oba określenia są szczególnie popularne w anglosaskim świecie finansów. Wyznaczają one stosunek danej osoby do zagadnień związanych z polityką monetarną kraju, w szczególności inflacji i bezrobocia.
I tak za jastrzębia uznawana jest osoba, która uważa za priorytetowe utrzymanie niskiej inflacji. Często idzie za tym duże poparcie dla mechanizmów otwartorynkowych i krytyka interwencjonizmu państwa. Do grona jastrzębi w amerykańskiej Radzie Gubernatorów można zaliczyć Williama Dudley’a (Nowy Jork) czy Johna Williamsa (San Francisco).
Gołębiem określa się natomiast kogoś, kto za ważniejsze od niskiej inflacji uważa obniżenie bezrobocia. Wiąże się z tym szeroko zakrojona stymulacja gospodarki za założeniem obniżenia inflacji w dalszej perspektywie – jako skutku innych działań a nie bezpośrednich interwencji. Gołębiami w Fed określani są chociażby Charles Evans (Chicago) i Neel Kashkari (Minneapolis).
Pomiędzy jastrzębiami a gołębiami niektórzy umieszczają jeszcze centrystów, którzy nie skłaniają się wyraźnie ku żadnej ze stron. Do tej grupy należy m.in. obecny prezes Fed- Jerome Powell. Z jednej strony popierają oni niską inflację, ale z drugiej uznają interwencjonizm za istotny element polityki pieniężnej. Tym samym określenia “jastrzębi” i “gołębic” traci na wyrazistości i staje się wyłącznie barwną frazą w potoku gospodarczych informacji.
Pamiętajmy też, że żaden z finansistów sam siebie nie metkuje jednoznacznie takim określeniem. Robią to komentatorzy i analitycy na podstawie wypowiedzi wybranych osób.
Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.