18 sierpnia 2025,  14:18

Spotkanie Trumpa z Putinem – O co NAPRAWDĘ toczy się gra i czy Polska jest…

Transkrypcja filmu:

W ostatnim tygodniu mieliśmy spotkanie na Alasce dwóch przywódców światowych mocarstw – Władimira Putina, prezydenta Rosji, i Donalda Trumpa, prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nie rozumiem oburzenia części mediów czy opinii publicznej, że jak to Trump mógł się spotkać z Putinem, że w ogóle z nim rozmawia, że gdzieś go klepnął po ramieniu, że jeszcze był czerwony dywan i tak dalej. To dla niektórych komentatorów jest oburzające.

Ja nie jestem w stanie tego zrozumieć, dlatego że tak wygląda wielka polityka. Zawsze wielkie mocarstwa decydowały o podziałach i o tym, co się dzieje. Może to niezrozumienie i oburzenie jest też wynikiem skrócenia lekcji historii w szkołach. Nasza młodzież, a potem i rodzice, nie mają w ogóle zielonego pojęcia, co się dzieje, czego historycznie się nauczyliśmy, jakie wnioski należy wyciągać z historii i jak bardzo jest ona potrzebna do tego, by zacząć rozumieć teraźniejszość.

Bo nie ma nic dziwnego w tym, że dwóch przywódców światowych spotkało się, aby rozmawiać o pokoju. Dlaczego spotkali się właśnie teraz? Dlaczego akurat Putin spotkał się z Trumpem? Dlatego, że Putin nie chce się spotykać z przywódcami Unii Europejskiej, bo oni są dla niego po prostu za mali.

Podoba się to komuś czy nie, Rosja wciąż jest mocarstwem. Stany Zjednoczone są mocarstwem, Chiny są mocarstwem. Są też inne kraje, które mają coś do powiedzenia – jak Indie czy choćby Turcja – ale przez lata powojenne, po II wojnie światowej, Europa, takie kraje jak Niemcy, Francja czy spoza Unii Europejskiej Wielka Brytania, niestety nie mają tyle do powiedzenia na arenie międzynarodowej, jeśli chodzi o siłę militarną. Mają znaczenie gospodarcze – i to bez dwóch zdań – ale nie mają znaczenia militarnego. Nie są już postrzegane jako imperia.

Tymczasem imperiami de facto pozostają Stany Zjednoczone i Rosja. Putin spotyka się z prezydentem Stanów Zjednoczonych i obaj twierdzą, że gdyby Donald Trump był prezydentem USA, a nie Joe Biden, to do tej wojny by nie doszło. I rozmawiają o pokoju.

I na to trzeba patrzeć pozytywnie. Opowiadania w stylu: „No tak, ale bez Ukrainy…” – no cóż, do wszystkiego potrzeba czasu. Niechęć Putina do prezydenta Zełenskiego jest tak duża, że po prostu nie chce się z nim spotykać. I to też nie jest nic dziwnego – tak to już jest, że o granicach i o wpływach decydują wielkie mocarstwa.

Tak było historycznie – po I wojnie światowej traktat wersalski, po II wojnie światowej konferencje w Teheranie, Jałcie czy Poczdamie. Tak będzie i teraz. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, gdzie my jesteśmy jako Polska i czy w tym układzie jesteśmy bezpieczni.

Dlatego patrzę na te wszystkie zdarzenia, które miały miejsce przed Alaską – czyli konsultacje prezydenta Stanów Zjednoczonych z przywódcami Unii Europejskiej, w tym z Polską – i cieszę się, że jesteśmy zaliczeni do tych znaczących partnerów, gdzie reprezentował nas prezydent Karol Nawrocki. To pokazuje, jak ważne były wybory prezydenckie.

Te wybory prezydenckie nie rozgrywały się o to, co część kandydatów mówiła, czyli o prawo do aborcji czy inne kwestie światopoglądowe. Chodziło przede wszystkim o to, czy Polska w ogóle będzie i w jakiej strefie wpływów się znajdzie. Bo Polska jest, była i pewnie będzie w jakiejś strefie wpływów. Pytanie tylko – w której.

Wybór Karola Nawrockiego pokazuje, że jesteśmy w strefie wpływów amerykańskich. Gdyby wygrał jego kontrkandydat Rafał Trzaskowski, znaleźlibyśmy się w strefie wpływów niemieckich. I dlatego Donald Trump postawił w rozmowach na Karola Nawrockiego.

Można więc zakładać, że o efektach dzisiejszych rozmów – w których nie uczestniczy nasz premier i w których Polska nie jest bezpośrednio obecna, bo straciliśmy pozycję międzynarodową – dowie się premier Tusk najprawdopodobniej od prezydenta Karola Nawrockiego lub od kanclerza Niemiec Friedricha Merza.

Patrząc historycznie, przypomina mi się opowieść o Ukrainie – o tym, że wejdzie do Unii Europejskiej i do NATO. Trzeba to sobie wybić z głowy. Ukraina nie będzie w NATO. Dlaczego? Bo Rosja tego nie chce.

Co więcej, trzeba pamiętać, że po przemianach w Europie Środkowej, gdy Związek Radziecki zaczął tracić wpływy i gdy Michaił Gorbaczow zgodził się na połączenie NRD z RFN, Zachód zapewniał Gorbaczowa, że nie będzie się posuwał dalej na wschód.

Polska weszła do NATO w 1999 roku, razem z Czechami i Węgrami. NRD nie musiało wchodzić, bo zostało wchłonięte przez RFN, a RFN było w NATO już od 1955 roku. Dopiero kilka lat później dołączyły kolejne państwa, m.in. Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja, Słowenia, a później część państw byłej Jugosławii. I to rozszerzenie było już wbrew stanowisku Rosji.

Mało kto dziś mówi, że przeciwko przystąpieniu Polski do NATO były Niemcy – kanclerz Helmut Kohl i minister spraw zagranicznych Hans-Dietrich Genscher. Oni prowadzili politykę Ostpolitik i budowali relacje biznesowe ze Związkiem Radzieckim, a później z Rosją. I gdyby od nich zależało, Polska nie byłaby w NATO.

Trzeba też pamiętać, jak ważne jest, że nie udała się koncepcja prezydenta Lecha Wałęsy, który lansował ideę NATO-bis – organizacji zrzeszającej kraje byłego bloku wschodniego. Dzięki Bogu, że to nie wypaliło, bo dziś mielibyśmy zupełnie inną pozycję.

Dziś gra idzie o coś więcej. Plan maksimum Putina to odbudowa strefy wpływów Związku Radzieckiego. Pytanie, na ile uda się Donaldowi Trumpowi powstrzymać ten plan. Ukraina i tak utraci część terytorium, nie wejdzie do NATO, może co najwyżej uzyskać gwarancje bezpieczeństwa od USA. Chodzi o to, by pokój był trwały – przynajmniej tak długi, jak ten po II wojnie światowej. A do tego wszystkie strony, niestety także Rosja, muszą być w pewnym stopniu usatysfakcjonowane.

W mojej ocenie największe ryzyko rosyjskich wpływów istnieje dziś w krajach bałtyckich – Litwie, Łotwie i Estonii. Niestety ostatnio te kraje w ogóle nie są zapraszane do konsultacji. Ich po prostu nie ma przy stole. Nie ma też republik azjatyckich byłego Związku Radzieckiego, chociaż tu Trump odniósł pewien sukces – doprowadził do pokoju Azerbejdżanu z Armenią. W mojej ocenie otrzyma za to Pokojową Nagrodę Nobla.

Do pokoju dojdzie, do tego trzeba tylko czasu. Nie wiem, czy dojdzie dzisiaj, w sensie ustaleń, czy dojdzie jutro, ale w najbliższym czasie dojdzie, bo oni już to uzgodnili. I dzięki Bogu, patrząc z punktu widzenia naszych interesów, Polska w mojej ocenie jest bezpieczna. Dlaczego? Dlatego, że jest w strefie wpływów Stanów Zjednoczonych i Donald Trump nie pozwoli na to, żeby Polska była w strefie wpływów Związku Radzieckiego, bo my byliśmy wyrzutem sumienia Stanów Zjednoczonych. Ale kto nas wtedy sprzedał?

Roosevelt – demokrata. A dzisiaj mamy prezydenta republikanina. W związku z tym dla niego jest to kluczowe. On przerzucił – że tak powiem – ciężar swoich interesów z Niemiec na Polskę. I stąd dzisiaj w Polsce trwa gra o to, w której strefie wpływów zostaniemy. Czy wejdziemy do strefy wpływów niemieckiej?

Ale pamiętajmy, że Niemcy zawsze porozumiewali się z Rosją. Nawet byli przeciwnikiem naszego wejścia do NATO. W związku z tym nie rozumiem – jeszcze raz powtarzam, niech każdy się nad tym zastanowi – dlaczego w Polsce są tacy, których martwi to, że Niemcy dzisiaj nie mają armii i chcą za wszelką cenę dozbrajać Niemców. Przecież dzięki Bogu, że oni tej armii nie mają. Im słabsi sąsiedzi, tym silniejsza Polska.

My natomiast powinniśmy mieć najsilniejszą armię w Unii Europejskiej, po to, żeby to była nasza gwarancja bezpieczeństwa. I to powinien być główny cel – współpraca pomiędzy prezydentem a premierem czy rządem. Stąd prezydent Karol Nawrocki ostatnio wystosował – bodajże w Święto Wojska Polskiego – takie pismo czy propozycję do premiera Donalda Tuska, aby wspólnie dążyli do tego, byśmy wydawali 5% PKB na wojsko.

I to jest nasz główny cel. O to idzie gra. A dzisiaj opowiadania i dziwienie się, że ktoś z kimś rozmawia ponad głowami… No tak, i będzie rozmawiał ponad tymi głowami. Bo jeżeli ktoś uczył się historii w klasach 1–8, nawet za komuny, to by to wiedział. Ale teraz mamy tak postępową edukację, że skąd ci biedni wyborcy mają to wiedzieć?

Skąd oni mają to wiedzieć? Zawsze tak będzie. Są wielkie gry geopolityczne. I w tych grach na szachownicy mamy Rosję, Stany Zjednoczone i Chiny, które też mają swoje interesy – na przykład na Tajwanie – i które też chcą wykorzystać to, że „dwóch się bije, a trzeci korzysta”. I dzisiaj również w interesie Stanów Zjednoczonych jest rozmowa z Rosją.

Dlaczego? Bo Trump ma wykonać swoje zadanie. A jakie jest jego zadanie? Make America Great Again. To jest jego misja. On ją realizuje i komentatorzy są zdziwieni, że Trump działa w interesie Stanów Zjednoczonych. No pewnie, że będzie handlował z Rosją. I Niemcy będą handlowały z Rosją.

Ważne, żebyśmy i my znaleźli w tym swoje miejsce. Problem w tym, że wydaje mi się, iż jesteśmy już na bocznicy. Na bocznym torze. I tylko chodzi o to, że – patrząc nawet na same tory – ważne, żebyśmy byli na torze dostosowanym do naszych rozmiarów, a nie do tych, które są w Rosji czy były w Związku Radzieckim.

Dzisiaj o to idzie gra. Przestańmy martwić się o świat, zacznijmy martwić się o Polskę. Gdzie jest polski interes? Gdzie my jesteśmy? Jakie są gwarancje bezpieczeństwa Polski? Bo gdyby rządził dalej kandydat demokratów – Kamala Harris czy wcześniej Joe Biden – to byłoby już po nas. Niemcy z Rosjanami rozegraliby Polskę.

Przecież każdy wie, że rozbiory Polski – te, które się wydarzyły formalnie – poprzedzały wcześniejsze plany. Już Niemcy knuli wtedy nawet z Duńczykami, Rosją i Szwecją. W związku z tym my musimy wyciągać wnioski.

Przyjaciół w polityce ma się wtedy, kiedy jest się silnym. A nasze położenie geograficzne jest takie, że zawsze byliśmy pomiędzy kilkoma mocarstwami. Nawet jeśli kiedyś mieliśmy bardzo silną pozycję, to agentury nas rozłożyły. Bo zawsze w Polsce działały agentury. I do dzisiaj działają.

Trzeba mieć tego świadomość. I trzeba patrzeć, gdzie jest interes Polski. Bo pewne realia są nie do ominięcia. To są negocjacje. Ale inaczej się negocjuje, gdy Ukraina jest pod Moskwą, a inaczej, gdy Rosja zajęła część Ukrainy. Inaczej się negocjuje, gdy Rosja nastawia się na przemysł wojenny. To są inne rozmowy. Oczywiście każdy musi wyjść z twarzą, ale pokój musi być trwały.

W związku z tym uważam, że będą gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Ten pokój musi być podpisany na lata. Trzeba nie mieć złudzeń, że wejście Ukrainy do NATO jest dzisiaj możliwe. Nie jest. Mogłoby to wywołać trzecią wojnę światową, a to nie leży w niczyim interesie.

Patrząc politycznie – nie chcę bronić Rosji, żeby ktoś nie powiedział, że jestem „ruską onucą” – ale fakty były takie, że po zgodzie Gorbaczowa na połączenie NRD z RFN miało się nie iść dalej. A potem przyszliśmy do NATO my i inni. NATO rozszerzało się dalej, więc Rosja poczuła się zagrożona.

I teraz martwi mnie jedynie pozycja Litwy, Łotwy i Estonii. One są słabsze. Zwróćcie uwagę, że ostatnie przyjęcie Finlandii i Szwecji do NATO było za zgodą Węgier i Turcji. A to oznacza także zgodę Rosji. I nie wiem, czy czegoś tu nie rozegrano – jakiegoś przesunięcia na mapie geopolitycznej. Trzeba być tego świadomym.

To, że Rosja chce odbudować Związek Radziecki, widać nawet symbolicznie. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow przyjeżdża na negocjacje w koszulce CCCP – czyli Związku Radzieckiego. On jasno pokazuje swój cel. Pytanie tylko, czy uda się tak to wynegocjować, aby kraje już będące w strefie wpływów Zachodu tam pozostały. Nie liczmy na to, że wojna zakończy się trwałym pokojem, że Rosja wycofa się z okupowanych terenów Ukrainy, a Ukraina wstąpi do NATO i do Unii Europejskiej.

To są nierealne rzeczy. Tym bardziej, że – obiektywnie patrząc – Ukraina tę wojnę przegrywa. Oczywiście zajęcie całego terytorium, którego chciałaby Rosja, wymagałoby czasu, ale najprawdopodobniej do tego by doszło. To chłodna ocena, ale tak to widzę.

Dlatego ważne, abyśmy odbudowywali naszą pozycję. W obecnym składzie rządu ona osłabła, ale może to i dobrze – bo w przeciwnym razie bylibyśmy tylko gwarantem bezpieczeństwa i sponsorem odbudowy Ukrainy, a sami nic byśmy z tego nie mieli. A tak – może uda nam się uchronić.

Myślmy o sobie. Myślmy o naszej armii. Ja jestem optymistą, jeśli chodzi o rozmowy. Cieszę się, że zostały podjęte. Jestem zwolennikiem zakończenia wojny, by ludzie nie ginęli i by nie robiono biznesu na ludzkiej krwi. Ale pokój musi być trwały. Mam nadzieję, że będziemy żyli w regionie bezpiecznym.

Trzeba jednak pamiętać, żeby nie niszczyć sojuszy. Szczególnie ze Stanami Zjednoczonymi. Nie możemy doprowadzić do osłabienia tego sojuszu, bo wygląda na to – i to jest pewne – że Amerykanie rozgrywają dzisiaj globalną szachownicę.

Kształtuje się nowy porządek świata. Ważne, żebyśmy my – kiedy już zapadną decyzje – mieli pewność, że nasze „tory” pozostaną takie, jakie są, i żeby nie trzeba było zmieniać ich na „tory” Związku Radzieckiego czy Rosji.

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *