Brexit staje się teraźniejszością, natomiast Frexit i Nexit możliwością. W mediach zaczęło się jednak pojawiać jeszcze jedno hasło – Polexit. Według zapewnień Jarosława Kaczyńskiego nie ma scenariusza, który zakładałby odejście Polski od UE. Nie zmienia to jednak faktu, że w jego ocenie Unia w obecnej postaci funkcjonować nie może. Czy istnieje zatem plan awaryjny?
Pytania o dotychczasowy kształt Unii Europejskiej nasiliły się po referendum w Wielkiej Brytanii. Mieszkańcy Wysp jako pierwsi sprzeciwili się pozostaniu w zintegrowanej grupie państw. W niedługim czasie przed podobną decyzją mogą zostać postawieni obywateli Holandii, Francji oraz Włoch. Także Polska zaczęła być postrzegana jako państwo mogące zburzyć twierdzę zwaną UE – jak zapewnia prezes PiS – niesłusznie.
Tusk niezgody
O Polexicie zrobiło się głośniej, po marcowym szczycie UE, na którym wybierano przewodniczącego Rady Europejskiej. Polska jako jedyny kraj zagłosowała przeciwko reelekcji Donalda Tuska. Informacja o tym, że kraj nad Wisłą wystawia własnego kandydata w osobie europosła Jacka Saryusza – Wolskiego de facto przyczyniła się do integracji państw Europy, które poparły Tuska, mimo wcześniejszych wątpliwości. Tym samym Polska stanęła w opozycji wobec krajów członkowskich, a to z kolei mogło przyczynić się do stworzenia wizerunku państwa eurosceptycznego. Przysłowiowej oliwy do ognia dolała wiadomość o wezwaniu Donalda Tuska do prokuratury w celu złożenia wyjaśnień w charakterze świadka w śledztwie przeciwko byłym szefom Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Pojawiły się insynuacje, jakoby takie działanie miało charakter wojny politycznej pomiędzy władzą rządzącą, a obecnym przewodniczącym RE. Jak jednak podkreśla prezes PiS o całej sprawie dowiedział się on dopiero po fakcie.
Po której stronie stanie Polska?
Wszelkie zapewnienia ze strony byłego premiera nie zmieniają jednak faktu, że obraz Polski w Europie się zmienił. Świadectwem tego może być wypowiedź Marine Le Pen, która według “Rzeczpospolitej” zasugerowała, że w przypadku zwycięstwa w wyborach o prezydencki fotel we Francji, będzie się starała nawiązać z Jarosławem Kaczyńskim współpracę, mającą na celu demontaż UE. Do grupy tej miałyby dołączyć również Węgry. Prezes PiS stanowczo zaprzeczył i zaznaczył, że z Marine Le Pen Polskę łączy tyle, co w Władimirem Putinem. I choć widzi on potrzebę zmian w dotychczasowym charakterze wspólnoty, to jednak nie chodzi tu o jej likwidację. Kaczyński odniósł się sceptycznie do propozycji wysuniętej przez czwórkę wersalską: Francji, Niemiec, Włoch i Hiszpanii, według których potrzebna jest jeszcze silniejsza integracja w obrębie wybranych dziedzin. Opowiedzieli się oni również za tzw. “Europą różnych prędkości”. – Jest linia partii, jest linia rządu i ona jest zupełnie jednoznaczna. – Unia musi być zachowana w całości, bez dwóch prędkości, z daleko idącymi zmianami, które umocnią pozycję państw narodowych i jednocześnie wyklarują prawo unijne, które dzisiaj jest bardzo niejasne – komentuje Kaczyński.
Plan awaryjny
Problem polega jednak na tym, że jeżeli koncepcja Europy różnych prędkości zacznie być realizowana, to Polska może znaleźć się daleko w tyle. Ostatnie wydarzenia mogą spowodować bowiem, że zostaniemy zepchnięci na peryferia wspólnoty, uchodząc za kraj awanturników. Takiej ewentualności zdaje się nie dostrzegać prezes PiS, w którego ocenie – Uzyskaliśmy zupełnie nową – i to lepszą, mocniejszą niż przedtem – pozycję w Unii Europejskiej, bo kto się potrafi postawić, ten zyskuje, a nie traci i będziemy z tego korzystać.
Pytanie tylko czy ta nowa pozycja nie jest pozycją wyimaginowaną i jaki będzie plan Polski, jeżeli okaże się, że w rzeczywistości zostaliśmy zepchnięci na boczny tor.
Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.