Mateusz Koszela by się zakochać pokonał autostopem pół Ameryki Południowej. W ten sposób trafił do dawnego państwa Inków, gdzie dowiedział się ile warte jest słońce i miał okazję wspierać Polaków podczas rajdu Dakar.
Oto kolejny już list Matusza, którym opisuje swoje przygody w Peru oraz Boliwii.
Hola Ekantorowcy! Z tej strony Mateusz „autostopowicz” Koszela. Nie wiem czy mnie śledzicie, ale właśnie zdałem sobie sprawę, że jestem w podróży już 5 miesięcy. Sam nie mam pojęcia kiedy to zleciało. Z tego tytułu chciałbym Was dzisiaj zabrać na podróż po Peru i Boliwii. Więcej będzie o tym pierwszym kraju, bo tam też spędziłem ponad miesiąc i muszę Wam się przyznać… Peru skradło moje serce!
Walutą w Peru jest słońce
Dlaczego? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu czasem tak jest, że coś/ktoś nas w sobie rozkochuje. Podobnie było w moim przypadku jeśli chodzi o Peru. Zresztą jak tu się nie zakochać w kraju, którym płaci się słońcem? Tak, tak. Oficjalna waluta Peru to sol, a sol po hiszpańsku to słońce. Wyobraźcie sobie zatem podobną sytuację w Polsce, gdy wchodzimy do sklepu i prosimy o butelkę wody.– Dwa słońca, poproszę – odpowiada ekspedientka.
1 sol = 1,10 zł.
Proste zatem jest też przeliczanie wydatków na złotówki. Niemalże jak jeden do jednego. A ceny? Na szczęście są nawet niższe niż u nas. Szczególnie jeśli chodzi o jedzenie na ulicy oraz bazary z warzywami, owocami czy przykładowo rybami. Obiad składający się z zupy i drugiego dania ( kawałek mięsa, ryż, fasolka) + owocowa bomba witaminowa w postaci świeżego soku to koszt od 4 do 8 soli. Prawda, że „tanioszka” ? Rybki? Równie tani. Jeśli pojedziemy w region Amazonki, na przykład do największego miasta na świecie bez dojazdu drogą lądową – Iquitos, to już w ogóle ceny na bazarach nas zauroczą.
Stosunkowo korzystne w Peru jest też podróżowanie autobusami, które zazwyczaj są i tanie i luksusowe. Peru jest bowiem naprawdę sporym krajem. Gdy dodamy do tego zróżnicowane ukształtowanie geograficzne to niejednokrotnie przyjdzie nam spędzić w autobusie więcej niż 20 godzin. Autobusy prawie zawsze są więc wyposażone w łóżka. Jeśli zaś chodzi o ceny biletów… No cóż, w Ameryce Łacińskiej nie liczy się ich od ilości przejechanych kilometrów, a od długości trwania podróży. Jako, iż ani razu w Peru nie użyłem autobusu, bo zazwyczaj jeżdżę autostopem, to nie będę Was okłamywał i pisał o dokładnych kwotach. Znajoma powiedziała mi jednak:
– Jeżdżąc autobusem w Peru, nie zbankrutujesz!
I tej wersji się trzymajmy!
Peru to także... rajd Dakar
Peru, Peru, Peru! Czy polecam odwiedzić? Zdecydowanie tak! A czy widziałem Machu-Pikchu? Niestety nie. To jakim cudem polecam skoro nie widziałem najważniejszej atrakcji Peru? Bo Peru to nie tylko Machu-Pikchu. Peru to Amazonia na północy, Peru to górzysta dżungla w środku kraju, Peru to ocean na zachodzie, Peru to pustynie na południowym zachodzie i wreszcie, Peru to przepiękne góry na południowym wschodzie z sercem kraju w postaci Cuzco! Peru to raj i drugi na mojej liście naj, naj, naj kraj spośród tych co w swoim życiu odwiedziłem. Zaraz po azjatyckim Laosie!Swoją wizytę w Peru kończyłem Rajdem Dakar. Ten największy i najtrudniejszy na świecie rajd motorowy swój start miał w stolicy państwa Inków – Limie, a stamtąd ruszył prosto do Boliwii. Przez Boliwię przejechał w iście ekspresowym tempie. Stąd też i ja zbyt wiele w Boliwii nie zabawiłem.
Coś tam jednak widziałem, a com widział Wam opowiem.
Boliwia - nie dla tych, co szukają ciepła
Boliwia to najbiedniejszy, być może również najmniejszy, ale na pewno najwyżej położony i najzimniejszy kraj Ameryki Południowej. Sama stolica La Paz położona jest oficjalnie na 3640 m.n.p.m. Również w La Paz mieści się najwyżej na świecie położony stadion. Słynny stadion, na którym Brazylia czy Argentyna dostaje łupnia po 4:0. Bo tylko Boliwijczycy przystosowani do tych warunków potrafią biegać po murawie przez 90 minut na takiej wysokości.W Boliwii żyje ponad 10 mln ludzi. Z czego około ¾ mieszka wysoko w górach. Ja spędziłem tam kilka dni i przyznam się szczerzę – współczuję. Wiem, u nas też jest zimno. Gdy czytacie ten tekst pewnie większość z Was narzeka na to, że wieje, pada i ogólnie jest nieciekawie za oknem. W Boliwii jednak mają taką szarą, zimną polską jesień przez cały rok! Dziękuję, to zdecydowanie nie dla mnie. Dlatego też szybko przeniosłem się do Argentyny. Tak samo uczynił też Dakar!
I na koniec tylko gwoli formalności. Obowiązującą walutą w Boliwii są boliviany. A jeden boliviano to około 50 groszy.
Na dzisiaj to wszystko. Za miesiąc zabiorę Was na podróż po Argentynie. Następnie będzie już tylko Brazylia i utęskniony powrót do domu! Sami widzicie, najlepsze dopiero przede mną i mam nadzieję, że jeśli będziecie mnie śledzić to również przed Wami!
Hasta Luego!
Z Ameryki Południowej, Mateusz Koszela
Autostopem w świat sportu
Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.