21 maja 2016,  00:00

Czy Brexit zdominuje rynek finansowy w czerwcu?

Czy Wielka Brytania pozostanie w Unii Europejskiej? Czy Rezerwa Federalna dokona kolejnej podwyżki stóp procentowych? Czy zostanie osiągnięte porozumienie w kwestii produkcji ropy naftowej na świecie? Odpowiedź na te trzy pytania uczestnicy rynków finansowych być może otrzymają już w czerwcu.

23 czerwca obywatele Wielkiej Brytanii na drodze referendum podejmą decyzje o tym, czy ich kraj ma pozostać w Unii Europejskiej, czy też nie. Z przeprowadzonych dotychczas sondaży wynika, że społeczeństwo jest mniej więcej równo podzielone. Im bliżej tego wydarzenia tym napięcie na rynkach finansowych wzrasta.

Inwestorzy najbardziej obawiają się załamania, jakie może nastąpić na rynku ogólnoświatowym w sytuacji, gdy rzeczywiście nastąpi tak nagłaśniany od miesięcy Brexit. Choć wielu analityków uważa, że tak się nie stanie – przemawia za tym wiele czynników – to każdy kolejny przeprowadzany sondaż wzbudza wielkie emocji i zawirowań w notowaniach akcji i walut.

Anglia w wyniku Brexitu mogłaby wiele stracić. Zaczynając od gwałtownego odpływu kapitału, rozregulowania brytyjskiej gospodarki, po deprecjację kursu funta. Ustabilizowanie państwa pod względem prawnym, gospodarczym i politycznym po podjęciu takiej decyzji może trwać latami. Świadczyć o tym może chociażby ostatnia wypowiedz prezydenta USA B. Obamy, który podczas kilkudniowej wizyty w Europie zapowiedział, że w przypadku wyjścia W. Brytanii z UE wynegocjowanie nowej umowy handlowej może potrwać wiele lat.

Nadmiar szkodzi

Brexit to jednak nie jedyny problem światowej gospodarki. Ostatnie spotkanie głównych producentów ropy naftowej na świecie nieoczekiwanie zakończyło się fiaskiem. Mimo obiecujących zapowiedzi i deklaracji tuż przed nim oraz długich negocjacji w jego trakcie nie doprowadziło do porozumienia w kwestii zmniejszenia wydobycia ropy naftowej na świecie.

Ceny ropy naftowej w ostatnich miesiącach wzrastają. W połowie maja ropa typu Brent osiągnęła nowy szczyt na poziomie 50 USD za baryłkę. Była to najwyższa cena za ten surowiec od listopada 2015 roku. Mimo dość sporego wzrostu od początku roku wartość tego paliwa jest i tak dwukrotnie niższa od tej, która funkcjonowała na rynku surowców, stabilnie przez kilka lat. Przypomnijmy, że od 2011 do połowy 2015 cena ropy utrzymywała się na poziomie 100-125 USD za baryłkę.

Nadpodaż czarnego paliwa szkodzi wielu sektorom gospodarczym świata. Jej styczniowy spadek poniżej 28 dolarów za baryłkę wskazuje tylko na to, że ruchy ze strony kartelu OPEC są wskazane. Niestety brak aprobaty ze strony Iranu w sprawie zamrożenia produkcji na poziomie z lutego powoduje, że droga do osiągnięcia porozumienia wydłuża się.

Czas na podwyżkę

To, że podczas kwietniowego posiedzenia Fed nie podniósł stóp procentowych było do przewidzenia już dawno. Nikt z inwestorów w ogóle nie brał pod uwagę innej opcji. Aktualnie to czerwiec stał się bardzo prawdopodobnym terminem zwłaszcza, że Rezerwa Federalna mając w planie dwie podwyżki, musi gdzieś je zmieścić. Chcąc to zrobić ostrożnie i stopniowo wskazany byłby pewien odstęp czasowy. Początkowo ostatnie bardzo słabe dane z rynku pracy informujące np. o spadku liczby osób zatrudnionych w sektorze pozarolniczym do 160 tys. odmieniły początkowo pozytywne nastawienie inwestorów. Z odsieczą na szczęście przyszła sprzedaż detaliczna za kwiecień, która wzrosła do 1,3% oraz bardzo pozytywny zapis ostatniego protokołu z posiedzenia Fedu. Podkreślono w nim, że gospodarka USA stabilizuje się, a zewnętrzne czynniki ryzyka stały się łagodniejsze. Tworzą się idealne warunki do zmiany polityki monetarnej. Należy jednak pamiętać, że amerykański bank centralny z Janet Yellen na czele słynie z tego, że bardzo skrupulatnie rozważa każde swoje decyzje, a zwłaszcza te, które będą miały globalne konsekwencje. Wydaje się, że w czerwcu Fed będzie znał wystarczającą liczbę danych, aby móc podjąć decyzję, pytanie czy będą one na tyle jednoznaczne, aby decydenci mogli powiedzieć konkretnie tak, albo nie.

Zaplanowane na 15 czerwca spotkanie będzie miało miejsce z jednej strony po negocjacjach światowych producentów ropy naftowej, a z drugiej strony przed referendum w Wielkiej Brytanii. Zdaje się jednak, że większe znaczenie dla Yellen będzie miało to, czy wydobycie czarnego surowca się zmniejszy, czy dalej będzie stanowiło czynnik ryzyka dla rynków finansowych oraz planów inflacyjnych. Członkowie Fedu zagrożenia ze strony Brexitu raczej nie widzą. W opinii wielu analityków jest on raczej niemożliwy, konsekwencje dla angielskiej gospodarki byłyby bardzo niekorzystne, a przecież Brytyjczykom o to na pewno nie chodzi.

Złoty i gospodarka

Z opisywanych powyżej kwestii największe negatywne konsekwencje zarówno nasza waluta, jak i gospodarka może odczuć ze strony ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Anglia jest drugim po Niemczech krajem, do którego eksportujemy największą liczbę naszych towarów, których wartość w zeszłym roku wyniosła ponad 13 mld dolarów. Zanim kwestie prawne zostałyby uregulowane, bylibyśmy narażenie na duże straty.

Walutą, która najbardziej ucierpi na Brexicie będzie funt. Zakładając całkowicie negatywny scenariusz należy nastawić się na jego osłabienie względem złotego maksymalnie do poziomu z początku 2014 roku, czy 5,00-5,10. Gorzej natomiast może wyglądać sytuacja naszej waluty w zestawieniu z euro, czy frankiem. Kryzys w strukturach UE może doprowadzić do ich silnych wahań. Dlatego należy się nastawić na to, że za te waluty prawdopodobnie będziemy musieli zapłacić więcej.

Podwyżka stóp procentowych w USA to wydarzenie, na które większość uczestników rynku przygotowuje się już od dawna, dlatego nie wydaje się, aby miało ono wywołać dramatyczne zmiany na polskim rynku finansowym. Z pewnością należy spodziewać się umocnienia dolara, być może będą to poziomy zbliżone do tych, które notowano po pierwszej podwyżce w grudniu, czyli 4,10.

To, jak zakończą się negocjacje producentów ropy naftowej może mieć w przyszłości wpływ na dynamikę cen konsumpcyjnych w naszej gospodarce. Aktualna wartość tego surowca, która mimo wzrostu w dalszym ciągu utrzymuje się na bardzo niskim poziomie nie sprzyja ani naszemu państwu, ani pozostałym członkom Unii Europejskiej, wśród których w większości poziom inflacji jest bardzo słaby. Jeśli do rozmów przyłączy się Iran, będzie to dobry znak, który może zwiastować porozumienie.

Aniela Agopsowicz, analityk walutowy Ekantor.pl

Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *