Za litr benzyny płacimy już ponad pięć złotych. Powody do zmartwień mają również właściciele diesli. Ceny na stacjach paliw sukcesywnie rosną, a Polacy jedyne co mogą zrobić to “płakać i płacić”. Podwyżki wynikają bowiem głównie z atmosfery geopolitycznej na świecie, a ta jest równie nieprzewidywalna, co Twitter Donalda Trumpa. I choć polski rząd posiada narzędzie, które mogłoby przynieść pewną ulgę kierowcom, to jednak trudno się spodziewać by zdecydował się z niego skorzystać.
Pesymiści rozglądają się za rowerem lub przeliczają koszty instalacji gazowej w swoim samochodzie. Optymiści powiedzą, że sytuacja na stacjach paliw ich nie dotyczy, bo oni i tak tankują za 50 złotych. Bez względu na to, do której grupy się zaliczasz – wzrost cen paliw dopadnie i ciebie, ponieważ gdy drożeje paliwo – drożeje wszystko inne.
Jaka jest przyczyna wzrostu paliw w Polsce?
Patrząc na rosnące ceny na stacjach benzynowych polscy kierowcy mogą jedynie rozłożyć ręce i sięgnąć głębiej do portfela. Niestety nasz kraj nie posiada własnych zasobów ropy, a to oznacza, że jeżeli chcemy mieć paliwo – musimy je kupić od tych, co mają go w nadmiarze. Problem w tym, że nie mogą się oni ze sobą porozumieć w kilku niezwykle ważnych kwestiach, a to wywołuje sporą niepewność na rynku. Mowa oczywiście o napiętej sytuacji między Stanami Zjednoczonymi, a niektórymi z ich zagranicznych partnerów. Najpierw pojawiło się ryzyko wojny handlowej na linii USA-Chiny, jednak ostatnie informacje o wypracowaniu wstępnego porozumienia, pozwoliły ostudzić nieco emocje w tej sprawie.
Jeden ogień został więc ugaszony, ale punkt zapalny odpowiedzialny za wzrost cen ropy znajdował się w zupełnie innym miejscu. A mówiąc konkretniej w zerwanym porozumieniu nuklearnym pomiędzy USA i Iranem, czyli państwami zajmującymi czołowe miejsca w kwestii wydobycia ropy naftowej.
Cena ropy wyrażana jest w dolarach za baryłkę. Dla polskich kierowców nie bez znaczenia jest więc to, jak silna jest pozycja złotego na rynku walutowym. I tu niestety również nie mamy dobrych wieści. Złoty po relatywnie dobrym początku roku, w ostatnim czasie znacząco zaczął tracić na wartości. Przyczyną takiego zachowania jest sytuacja w głównej parze walutowej i aprecjacja amerykańskiej waluty.
Obecnie średni kurs USD/PLN wynosi 3,64, czyli około 20 groszy więcej niż przed miesiącem. W dodatku patrząc na czynniki mogące w nadchodzącym czasie kreować atmosferę na rynku walutowym (m.in. kolejna podwyżka stóp procentowych Fed) – nie można wykluczyć, że złoty straci jeszcze więcej.
Ceny paliw w Polsce – czy będzie drożej?
Odpowiedzi na to pytanie trzeba przede wszystkim szukać w Stanach Zjednoczonych, ale ręka do góry, kto potrafi przewidzieć kolejne tweety Donalda Trumpa. A to właśnie od niego w dużej mierze może zależeć jaka atmosfera zapanuje nie tylko na rynku ropy naftowej, ale również na rynku walutowym. Silnie związany z nastrojami międzynarodowymi złoty, któremu nie pomaga „gołębia” postawa Rady Polityki Pieniężnej, także nie pozwala myśleć o zbyt szybkim wytchnieniu dla polskich kierowców.
Niestety nie tylko oni staną się ofiarami rozpędzonych cen paliw. Ich wzrost prędzej czy później znajdzie odzwierciedlenie w inflacji. Droższe paliwo to wyższe koszty dla przedsiębiorców, a co za tym idzie – rosnące ceny na półkach.
Wzrost cen ropy – to nie jedyny problem polskich kierowców?
Gdyby ceny na stacjach zależały wyłącznie od ceny ropy naftowej na rynku, kursu złotego i marży to powodów do narzekań mielibyśmy o połowę mniej. Niestety tak być nie może i do rachunku kierowcom dolicza się podatek, który w Polsce stanowi niemal połowę kosztów zakupu paliwa. Teoretycznie rząd ma więc narzędzie, które pozwoliłoby przynieść ulgę zmotoryzowanym. Praktycznie – trudno liczyć by taka propozycja ujrzała światło dzienne.
Wpływy do budżetu państwa z tego tytułu są bowiem zbyt znaczące. W dodatku już niebawem kierowcy przywitają nową opłatę emisyjną, która ma wspierać rozwój elektromobilności w Polsce. Co prawda płyną zapewnienia, że podwyżka w wysokości 8 groszy na litrze paliwa nie uderzy w kierowców, ale jakoś trudno w nie uwierzyć. Na chwilę obecną jedynie Lotos i PKN Orlen zdeklarowały, że opłata emisyjna nie przełoży się na wzrost cen dla kierowców.
Inni mają gorzej. Paliwo w Polsce jednym z tańszych
Patrząc na to jak kształtują się ceny paliw w Europie można powiedzieć, że powinniśmy się wręcz cieszyć (do czasu aż nie spojrzymy na średnie zarobki w poszczególnych krajach). Najwięcej za paliwo płacą obecnie Holendrzy, Norwegowie, Portugalczycy i Włosi. Cena za litr Pb95 wynosi tam ponad 7 złotych. Powyżej 6 złotych płacą Duńczycy, Grecy, Francuzi, Szwedzi, Belgowie, Finlandczycy, Brytyjczycy, Niemcy oraz Irlandczycy. Polska znajduje się niemalże na końcu tej listy wraz z takimi państwami, jak Rumunia, Turcja, Bułgaria, Kosowo – tam jednak ceny utrzymują się jeszcze poniżej 5,00 za litr.
Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentarzy.