Komentarz Rynkowy – Kryzys energetyczny, inflacja i słabnący złoty – Czy Polska ma plan na 2025?
Komentarz Rynkowy – Kryzys energetyczny, inflacja i słabnący złoty – Czy Polska ma plan na 2025?
Przygotował: Łukasz Paszkiewicz
Witam Państwa w poniedziałek. Proszę Państwa, dzisiaj oprócz danych z rynku walutowego, które podam na końcu, będą się mieszały zarówno dobre, jak i złe informacje dotyczące wydarzeń mających miejsce w naszej szeroko pojętej gospodarce.
W ostatnim czasie… Po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych wspominałem Państwu o naszej strategii w kwestii obronności, opozycji i polityki zagranicznej Polski. Zdążyłem o tym opowiadać, a teraz otrzymałem ciekawy przykład do analizy. Zastanawiam się, czy mamy jakąś politykę zagraniczną?
Jaka jest ta polityka zagraniczna, a jeśli chodzi nie tylko o samą politykę, ale i gospodarkę, to ostatnio zaciekawiła mnie informacja, że Unia Europejska, decyzją swoich państw członkowskich, nałożyła w ostatnim czasie cło na import samochodów elektrycznych z Chin. Jednym z krajów, które głosowały za tymi cłami, była Polska.
Zastanawiam się, dlaczego. Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Dlaczego zagłosowaliśmy za cłami, skoro w naszym interesie narodowym powinno być głosowanie przeciw? Dlaczego? Z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że jak Państwu ostatnio mówiłem w kontekście wyboru prezydenta Trumpa, pojawiły się zagrożenia i wątpliwości w mediach, że to może wiele zmienić, ponieważ bezpieczeństwo Polski, NATO i tak dalej. Wtedy powiedziałem, że powinniśmy zbliżyć się do Stanów Zjednoczonych, bo to nasz gwarant bezpieczeństwa, zwłaszcza ze względu na obecność wojsk amerykańskich i pozycję Stanów Zjednoczonych w NATO.
Ale jest też drugi kluczowy powód. Jeżeli bierzemy pod uwagę, że dzisiaj przeciwnikiem Stanów Zjednoczonych są Chiny i Rosja, a te dwa kraje graniczą ze sobą i mogą występować w bloku przeciwko nam, to polskim interesem jest mieć dobre relacje z Chinami. Bo jeżeli będziemy mieć z nimi dobre relacje, to w przypadku ewentualnej agresji ze strony Rosji – nie mówię, że ona wystąpi, ale zakładając takie ryzyko – to Chiny będą wstrzymywać Rosję, jeżeli będą miały z nami dobre kontakty gospodarcze.
Przypomnę, że mieliśmy też temat szlaku jedwabnego. Zastanawiam się, dlaczego jesteśmy przeciwko Chinom? Jaki w tym interes? Efektem naszej decyzji, że głosowaliśmy za cłami, jest to, że według agencji Reuters, chiński rząd dał sugestie chińskim firmom inwestującym za granicą, aby unikały inwestowania w krajach, które głosowały za cłami.
A kto był przeciw? Przeciw były Niemcy i Słowacja. My, w Polsce, nie mamy przemysłu motoryzacyjnego, który mógłby nam zagrozić. W czym mamy problem? Co nam to daje? Teraz jedna z chińskich firm, LeapMotors, poinformowała nasz rząd, że rezygnuje z budowy fabryki montażu samochodów elektrycznych w Polsce. Rozważają budowę fabryki w Niemczech lub na Słowacji. Wszystko wskazuje na Niemcy. Nie mam pretensji do Niemców, że realizują politykę w interesie Niemiec, ani do Słowacji, że robią to w interesie Słowacji, ale zastanawiam się, dlaczego my nie realizujemy naszego interesu. Z gospodarczego punktu widzenia mielibyśmy fabrykę samochodów elektrycznych, miejsca pracy, pobudzenie gospodarki, a także dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa.
Jeśli Chińczycy zaczęliby budować fabrykę, to w przypadku zagrożenia militarnego powstrzymywaliby ewentualnego agresora, by nie atakował Polski. Po co atakować, skoro mają tu swoje interesy i nie będą chcieli zniszczyć własnych fabryk? To podwójny problem. Nie rozumiem tej decyzji.
Przechodząc do drugiej kwestii, chciałem poruszyć temat niemieckiej gospodarki, która jest dla mnie wzorem, zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu. Ostatnio dochodzą do mnie informacje o przekształceniu niemieckiej gospodarki w ramach Zielonego Ładu. Na początku transformacji niemieckiej gospodarki kanclerz Olaf Scholz promował ten ruch, twierdząc, że pobudzi on gospodarkę, porównując to do czasów powojennych, lat 50. i 60., kiedy niemiecka gospodarka rosła o 8% PKB rocznie.
Okazało się, że te założenia były błędne, bo zamiast oczekiwanego wzrostu, w 2024 roku Niemcy są bliskie technicznej recesji. To zmienia sytuację. Niedawno rozmawiałem o tym z dr. Arturem Bartoszewiczem, który poruszył ciekawą kwestię dotyczącą zrzeszenia polskich przedsiębiorców, żebyśmy mieli jeden głos, tak jak mówi się o niemieckim przemyśle.
Zgodnie z danymi lobbystów z Federalnego Zrzeszenia Niemieckiego Przemysłu (BDI), niemiecka gospodarka potrzebuje do 2030 roku około 1,4 biliona euro na klimat i cyfryzację, z czego na sam klimat 880 miliardów euro. Ciekawe jest to, że chociaż potrzebują tych pieniędzy, okazuje się, że ich nie mają. I tutaj pojawia się podobieństwo do Polski. Zgodnie z prognozami, z tych 880 miliardów euro, dwie trzecie mają pokryć prywatni przedsiębiorcy i obywatele, a jedną trzecią państwo.
Zwróćcie Państwo uwagę na ogromny koszt nałożony na obywateli i prywatnych przedsiębiorców. Ta organizacja zakłada, że dwie trzecie tej transformacji finansować będą prywatni obywatele. Uważam, że podobnie będzie w Polsce. Ostatnio na portalu many.pl pojawiły się artykuły o nadchodzącym boomie na magazyny energii w Polsce. To oznacza, że Polacy i prywatni przedsiębiorcy będą musieli inwestować w systemy takie jak pompy ciepła, fotowoltaika i magazyny energii, co uszczupli nasze oszczędności.
Zgodnie z Instytutem Myśli Schumana, te zmiany wpłyną negatywnie na gospodarkę Europy Środkowej. Zatem te rosnące koszty będą miały wpływ na gospodarki, w tym również polską. Warto zauważyć, że według prezesa Polskich Sieci Energetycznych, Grzegorza Onichmowskiego, istnieje duża zgoda co do faktu, że czeka nas problem związany z wprowadzeniem systemu ETS-2, który obejmie nie tylko energetykę, ale także transport i budownictwo. Z informacji prasowych wynika, że polski rząd chce opóźnić wprowadzenie tego systemu o rok lub dwa, ale prezes Onichmowski uważa, że to opóźnienie powinno wynieść co najmniej pięć lat. Ja również uważam, że pięć lat to minimum, a w ogóle zastanawiam się, dlaczego w ogóle zobowiązywaliśmy się do czegoś, czego nie byliśmy w stanie zrealizować. Powinniśmy najpierw zmienić mix energetyczny, ale nie tylko chodzi o OZE, bo to drogi proces, który podnosi ceny energii. W mojej ocenie na OZE nie zbudujemy stabilnego systemu energetycznego, ponieważ zarówno wiatraki, jak i fotowoltaika są uzależnione od sił przyrody. Wiatrak od wiatru, a fotowoltaika od słońca. Nie jesteśmy krajem Afryki. Według statystyk, chyba na 365 dni w roku mamy około 60 dni słonecznych, w związku z czym są to źródła niestabilne. Wiemy już to z przykładu Niemiec, gdzie po wyłączeniu elektrowni węglowych i tych z paliw kopalnych, musieli je ponownie włączyć, bo okazało się, że przyroda sprawiła figla. W związku z tym powinniśmy bazować na stałych źródłach energii, w mojej ocenie, takich jak atom i małe elektrownie jądrowe (MSR). Powinniśmy na tym budować, i to jak najszybciej. Prezes Onichmowski również podnosi ten temat, z czym się zgadzam. Musimy to robić, ale zwracam uwagę, by nie koncentrować się wyłącznie na OZE, ponieważ jest ono i bardzo drogie, i niestabilne.
Kolejnym problemem, na który zwrócił uwagę Financial Times, jest uzależnienie niemieckiej gospodarki od Chin. Niemieckie firmy w 2024 roku zainwestowały w Chinach powyżej 7 miliardów dolarów, a w 2023 było to 6,5 miliarda dolarów, czyli niemieckie firmy zaczynają powoli przenosić fabryki do Chin. Lobbyści, w tym z Europejskiego Okrągłego Stołu dla Przemysłu oraz z BDI (Federalnego Zrzeszenia Niemieckiego Przemysłu), wskazują, że jest to kluczowy problem. Małe i średnie firmy zaczynają znikać, a jeśli chodzi o przemysł ciężki, to trzeba zwrócić uwagę, że 70% zużycia energii w niemieckim przemyśle pochodzi z branży cementowej oraz ciężkiego przemysłu, w tym przemysłu chemicznego i stalowego.
Ostatnio ekonomista Andreas Löschel stwierdził, że o ile przemysł cementowy nie zostanie przeniesiony z Niemiec z powodu wysokich kosztów transportu, to przemysł stalowy może stać się zagrożony. Niemcy będą importować półprodukty stalowe z innych krajów, ale warto zadać pytanie, czy w tych krajach stal będzie produkowana w sposób ekologiczny i z użyciem zielonej energii. To wątpliwości, które Löschel wyraża w kontekście transformacji energetycznej, która ma miejsce w całej Europie, w tym w Niemczech.
Jeśli chodzi o nasz rynek, a szczególnie rynek walutowy, mam bardzo ciekawą sytuację dotyczącą polskiego złotego. Oczywiście banki zakładają, że polski złoty będzie się osłabiał w dłuższym terminie. Ja również skłaniam się ku tej prognozie, ale uważam, że w krótkim terminie, w najbliższych dniach, złotówka może się umacniać, ponieważ występuje krótkoterminowe odreagowanie na rynku eurodolara. Według traderów opcje walutowe nie pozwalają eurodolarowi spaść poniżej określonego poziomu, co może wzmocnić polskiego złotego w krótkim okresie.
Natomiast długoterminowo zgadzam się z prognozami dużych instytucji finansowych. Z dużym prawdopodobieństwem dolar będzie się umacniał względem złotego z uwagi na sytuację geopolityczną i makroekonomiczną. Jeśli zakładamy, jak przewiduje Barclays Bank, że euro-dolar będzie dalej spadać, czyli dolar będzie się umacniał, to polski złoty, gdy euro będzie słabsze, powinien przynajmniej trochę się umacniać. Jednak sytuacja w polskiej gospodarce jest słabsza, moim zdaniem. Mamy duży deficyt budżetowy, a obniżki stóp procentowych możemy się spodziewać najwcześniej w marcu lub kwietniu. Z drugiej strony silne stopy procentowe teoretycznie powinny faworyzować złotówkę, przyciągając kapitał, ale mamy też słabe dane z gospodarki.
Uważam, że deficyt budżetowy w 2025 roku może być wyższy, niż zakładają prognozy. To jest duże ryzyko. Trzy duże agencje ratingowe nie obniżyły jeszcze naszego ratingu, ale zapowiadały, że przychody mogą być słabsze. Musimy pobudzać przychody i dynamicznie działać na rzecz polskiej gospodarki, inwestując w infrastrukturę, bo w przeciwnym razie nasza sytuacja będzie bardzo trudna.
Jeśli do tego dojdą inwestycje, które w mojej ocenie, podobnie jak w Niemczech, w dwóch trzecich będą przerzucane na gospodarstwa domowe, to także w Polsce będzie to miało negatywny wpływ na konsumpcję. Już teraz widać spadek konsumpcji w obszarze odzieży, AGD i innych dóbr trwałego użytku. Martwi mnie również to, że według raportu OECD, Polska, po Turcji, znajduje się na drugim miejscu, jeśli chodzi o dynamikę wzrostu cen żywności na świecie. Jako producent żywności, to dla mnie niepokojące, zwłaszcza że mówiło się, że Polska to spichlerz Europy.
Wzrost inflacji to jedno, ale jeśli dojdzie jeszcze wzrost cen energii, chociaż rząd zakłada w 2025 roku mrożenie tych cen – choć zobaczymy, jak to będzie wyglądać w rzeczywistości – to może to wyhamować inflację i stwarzać szansę na pobudzenie gospodarki.
Optymistycznym sygnałem jest to, że rząd przeznacza 70 miliardów złotych na inwestycje w polskie sieci energetyczne. To pozytywny krok, choć warto zauważyć, że w Niemczech mówi się o siedmiuset miliardach euro na transformację energetyczną, podczas gdy u nas to 70 miliardów złotych, rozłożone na dziesięć lat. Niemniej cieszy mnie, że jest jakiś plan i że coś się będzie działo, bo energetyka to podstawa. Choć pojawiają się informacje prasowe, że Polsce grozi blackout, to prezes Onichmowski uspokaja, że w przypadku kryzysu energetycznego, mogą wystąpić jedynie ograniczenia w dostawach prądu, a informację o tym podadzą media, podobnie jak kiedyś w PRL.
To jeszcze bardziej podkreśla potrzebę szybkiej budowy źródeł energii atomowej, na co liczę, że rząd przejdzie do konkretów. Kolejna informacja, która może być pozytywnym sygnałem dla polskiej nauki: wicepremierzy, w tym Kosiniak-Kamysz oraz przedstawiciele lewicy, podpisali porozumienie o stworzeniu funduszu wspierającego inwestycje w sztuczną inteligencję. Bardzo dobra decyzja, choć eksperci uspokajają, że to na razie tylko list intencyjny. Mam nadzieję, że to szybko przejdzie do konkretnych działań.
Chociaż jest to wstępna zapowiedź, staram się dostarczyć Państwu jak najwięcej pozytywnych informacji, nawet jeśli są to jedynie deklaracje lub intencje. Z tym zostawiam Państwa dzisiaj.
Przygotował: Łukasz Paszkiewicz
Witam Państwa w poniedziałek. Proszę Państwa, dzisiaj oprócz danych z rynku walutowego, które podam na końcu, będą się mieszały zarówno dobre, jak i złe informacje dotyczące wydarzeń mających miejsce w naszej szeroko pojętej gospodarce.
W ostatnim czasie… Po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych wspominałem Państwu o naszej strategii w kwestii obronności, opozycji i polityki zagranicznej Polski. Zdążyłem o tym opowiadać, a teraz otrzymałem ciekawy przykład do analizy. Zastanawiam się, czy mamy jakąś politykę zagraniczną?
Jaka jest ta polityka zagraniczna, a jeśli chodzi nie tylko o samą politykę, ale i gospodarkę, to ostatnio zaciekawiła mnie informacja, że Unia Europejska, decyzją swoich państw członkowskich, nałożyła w ostatnim czasie cło na import samochodów elektrycznych z Chin. Jednym z krajów, które głosowały za tymi cłami, była Polska.
Zastanawiam się, dlaczego. Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Dlaczego zagłosowaliśmy za cłami, skoro w naszym interesie narodowym powinno być głosowanie przeciw? Dlaczego? Z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że jak Państwu ostatnio mówiłem w kontekście wyboru prezydenta Trumpa, pojawiły się zagrożenia i wątpliwości w mediach, że to może wiele zmienić, ponieważ bezpieczeństwo Polski, NATO i tak dalej. Wtedy powiedziałem, że powinniśmy zbliżyć się do Stanów Zjednoczonych, bo to nasz gwarant bezpieczeństwa, zwłaszcza ze względu na obecność wojsk amerykańskich i pozycję Stanów Zjednoczonych w NATO.
Ale jest też drugi kluczowy powód. Jeżeli bierzemy pod uwagę, że dzisiaj przeciwnikiem Stanów Zjednoczonych są Chiny i Rosja, a te dwa kraje graniczą ze sobą i mogą występować w bloku przeciwko nam, to polskim interesem jest mieć dobre relacje z Chinami. Bo jeżeli będziemy mieć z nimi dobre relacje, to w przypadku ewentualnej agresji ze strony Rosji – nie mówię, że ona wystąpi, ale zakładając takie ryzyko – to Chiny będą wstrzymywać Rosję, jeżeli będą miały z nami dobre kontakty gospodarcze.
Przypomnę, że mieliśmy też temat szlaku jedwabnego. Zastanawiam się, dlaczego jesteśmy przeciwko Chinom? Jaki w tym interes? Efektem naszej decyzji, że głosowaliśmy za cłami, jest to, że według agencji Reuters, chiński rząd dał sugestie chińskim firmom inwestującym za granicą, aby unikały inwestowania w krajach, które głosowały za cłami.
A kto był przeciw? Przeciw były Niemcy i Słowacja. My, w Polsce, nie mamy przemysłu motoryzacyjnego, który mógłby nam zagrozić. W czym mamy problem? Co nam to daje? Teraz jedna z chińskich firm, LeapMotors, poinformowała nasz rząd, że rezygnuje z budowy fabryki montażu samochodów elektrycznych w Polsce. Rozważają budowę fabryki w Niemczech lub na Słowacji. Wszystko wskazuje na Niemcy. Nie mam pretensji do Niemców, że realizują politykę w interesie Niemiec, ani do Słowacji, że robią to w interesie Słowacji, ale zastanawiam się, dlaczego my nie realizujemy naszego interesu. Z gospodarczego punktu widzenia mielibyśmy fabrykę samochodów elektrycznych, miejsca pracy, pobudzenie gospodarki, a także dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa.
Jeśli Chińczycy zaczęliby budować fabrykę, to w przypadku zagrożenia militarnego powstrzymywaliby ewentualnego agresora, by nie atakował Polski. Po co atakować, skoro mają tu swoje interesy i nie będą chcieli zniszczyć własnych fabryk? To podwójny problem. Nie rozumiem tej decyzji.
Przechodząc do drugiej kwestii, chciałem poruszyć temat niemieckiej gospodarki, która jest dla mnie wzorem, zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu. Ostatnio dochodzą do mnie informacje o przekształceniu niemieckiej gospodarki w ramach Zielonego Ładu. Na początku transformacji niemieckiej gospodarki kanclerz Olaf Scholz promował ten ruch, twierdząc, że pobudzi on gospodarkę, porównując to do czasów powojennych, lat 50. i 60., kiedy niemiecka gospodarka rosła o 8% PKB rocznie.
Okazało się, że te założenia były błędne, bo zamiast oczekiwanego wzrostu, w 2024 roku Niemcy są bliskie technicznej recesji. To zmienia sytuację. Niedawno rozmawiałem o tym z dr. Arturem Bartoszewiczem, który poruszył ciekawą kwestię dotyczącą zrzeszenia polskich przedsiębiorców, żebyśmy mieli jeden głos, tak jak mówi się o niemieckim przemyśle.
Zgodnie z danymi lobbystów z Federalnego Zrzeszenia Niemieckiego Przemysłu (BDI), niemiecka gospodarka potrzebuje do 2030 roku około 1,4 biliona euro na klimat i cyfryzację, z czego na sam klimat 880 miliardów euro. Ciekawe jest to, że chociaż potrzebują tych pieniędzy, okazuje się, że ich nie mają. I tutaj pojawia się podobieństwo do Polski. Zgodnie z prognozami, z tych 880 miliardów euro, dwie trzecie mają pokryć prywatni przedsiębiorcy i obywatele, a jedną trzecią państwo.
Zwróćcie Państwo uwagę na ogromny koszt nałożony na obywateli i prywatnych przedsiębiorców. Ta organizacja zakłada, że dwie trzecie tej transformacji finansować będą prywatni obywatele. Uważam, że podobnie będzie w Polsce. Ostatnio na portalu many.pl pojawiły się artykuły o nadchodzącym boomie na magazyny energii w Polsce. To oznacza, że Polacy i prywatni przedsiębiorcy będą musieli inwestować w systemy takie jak pompy ciepła, fotowoltaika i magazyny energii, co uszczupli nasze oszczędności.
Zgodnie z Instytutem Myśli Schumana, te zmiany wpłyną negatywnie na gospodarkę Europy Środkowej. Zatem te rosnące koszty będą miały wpływ na gospodarki, w tym również polską. Warto zauważyć, że według prezesa Polskich Sieci Energetycznych, Grzegorza Onichmowskiego, istnieje duża zgoda co do faktu, że czeka nas problem związany z wprowadzeniem systemu ETS-2, który obejmie nie tylko energetykę, ale także transport i budownictwo. Z informacji prasowych wynika, że polski rząd chce opóźnić wprowadzenie tego systemu o rok lub dwa, ale prezes Onichmowski uważa, że to opóźnienie powinno wynieść co najmniej pięć lat. Ja również uważam, że pięć lat to minimum, a w ogóle zastanawiam się, dlaczego w ogóle zobowiązywaliśmy się do czegoś, czego nie byliśmy w stanie zrealizować. Powinniśmy najpierw zmienić mix energetyczny, ale nie tylko chodzi o OZE, bo to drogi proces, który podnosi ceny energii. W mojej ocenie na OZE nie zbudujemy stabilnego systemu energetycznego, ponieważ zarówno wiatraki, jak i fotowoltaika są uzależnione od sił przyrody. Wiatrak od wiatru, a fotowoltaika od słońca. Nie jesteśmy krajem Afryki. Według statystyk, chyba na 365 dni w roku mamy około 60 dni słonecznych, w związku z czym są to źródła niestabilne. Wiemy już to z przykładu Niemiec, gdzie po wyłączeniu elektrowni węglowych i tych z paliw kopalnych, musieli je ponownie włączyć, bo okazało się, że przyroda sprawiła figla. W związku z tym powinniśmy bazować na stałych źródłach energii, w mojej ocenie, takich jak atom i małe elektrownie jądrowe (MSR). Powinniśmy na tym budować, i to jak najszybciej. Prezes Onichmowski również podnosi ten temat, z czym się zgadzam. Musimy to robić, ale zwracam uwagę, by nie koncentrować się wyłącznie na OZE, ponieważ jest ono i bardzo drogie, i niestabilne.
Kolejnym problemem, na który zwrócił uwagę Financial Times, jest uzależnienie niemieckiej gospodarki od Chin. Niemieckie firmy w 2024 roku zainwestowały w Chinach powyżej 7 miliardów dolarów, a w 2023 było to 6,5 miliarda dolarów, czyli niemieckie firmy zaczynają powoli przenosić fabryki do Chin. Lobbyści, w tym z Europejskiego Okrągłego Stołu dla Przemysłu oraz z BDI (Federalnego Zrzeszenia Niemieckiego Przemysłu), wskazują, że jest to kluczowy problem. Małe i średnie firmy zaczynają znikać, a jeśli chodzi o przemysł ciężki, to trzeba zwrócić uwagę, że 70% zużycia energii w niemieckim przemyśle pochodzi z branży cementowej oraz ciężkiego przemysłu, w tym przemysłu chemicznego i stalowego.
Ostatnio ekonomista Andreas Löschel stwierdził, że o ile przemysł cementowy nie zostanie przeniesiony z Niemiec z powodu wysokich kosztów transportu, to przemysł stalowy może stać się zagrożony. Niemcy będą importować półprodukty stalowe z innych krajów, ale warto zadać pytanie, czy w tych krajach stal będzie produkowana w sposób ekologiczny i z użyciem zielonej energii. To wątpliwości, które Löschel wyraża w kontekście transformacji energetycznej, która ma miejsce w całej Europie, w tym w Niemczech.
Jeśli chodzi o nasz rynek, a szczególnie rynek walutowy, mam bardzo ciekawą sytuację dotyczącą polskiego złotego. Oczywiście banki zakładają, że polski złoty będzie się osłabiał w dłuższym terminie. Ja również skłaniam się ku tej prognozie, ale uważam, że w krótkim terminie, w najbliższych dniach, złotówka może się umacniać, ponieważ występuje krótkoterminowe odreagowanie na rynku eurodolara. Według traderów opcje walutowe nie pozwalają eurodolarowi spaść poniżej określonego poziomu, co może wzmocnić polskiego złotego w krótkim okresie.
Natomiast długoterminowo zgadzam się z prognozami dużych instytucji finansowych. Z dużym prawdopodobieństwem dolar będzie się umacniał względem złotego z uwagi na sytuację geopolityczną i makroekonomiczną. Jeśli zakładamy, jak przewiduje Barclays Bank, że euro-dolar będzie dalej spadać, czyli dolar będzie się umacniał, to polski złoty, gdy euro będzie słabsze, powinien przynajmniej trochę się umacniać. Jednak sytuacja w polskiej gospodarce jest słabsza, moim zdaniem. Mamy duży deficyt budżetowy, a obniżki stóp procentowych możemy się spodziewać najwcześniej w marcu lub kwietniu. Z drugiej strony silne stopy procentowe teoretycznie powinny faworyzować złotówkę, przyciągając kapitał, ale mamy też słabe dane z gospodarki.
Uważam, że deficyt budżetowy w 2025 roku może być wyższy, niż zakładają prognozy. To jest duże ryzyko. Trzy duże agencje ratingowe nie obniżyły jeszcze naszego ratingu, ale zapowiadały, że przychody mogą być słabsze. Musimy pobudzać przychody i dynamicznie działać na rzecz polskiej gospodarki, inwestując w infrastrukturę, bo w przeciwnym razie nasza sytuacja będzie bardzo trudna.
Jeśli do tego dojdą inwestycje, które w mojej ocenie, podobnie jak w Niemczech, w dwóch trzecich będą przerzucane na gospodarstwa domowe, to także w Polsce będzie to miało negatywny wpływ na konsumpcję. Już teraz widać spadek konsumpcji w obszarze odzieży, AGD i innych dóbr trwałego użytku. Martwi mnie również to, że według raportu OECD, Polska, po Turcji, znajduje się na drugim miejscu, jeśli chodzi o dynamikę wzrostu cen żywności na świecie. Jako producent żywności, to dla mnie niepokojące, zwłaszcza że mówiło się, że Polska to spichlerz Europy.
Wzrost inflacji to jedno, ale jeśli dojdzie jeszcze wzrost cen energii, chociaż rząd zakłada w 2025 roku mrożenie tych cen – choć zobaczymy, jak to będzie wyglądać w rzeczywistości – to może to wyhamować inflację i stwarzać szansę na pobudzenie gospodarki.
Optymistycznym sygnałem jest to, że rząd przeznacza 70 miliardów złotych na inwestycje w polskie sieci energetyczne. To pozytywny krok, choć warto zauważyć, że w Niemczech mówi się o siedmiuset miliardach euro na transformację energetyczną, podczas gdy u nas to 70 miliardów złotych, rozłożone na dziesięć lat. Niemniej cieszy mnie, że jest jakiś plan i że coś się będzie działo, bo energetyka to podstawa. Choć pojawiają się informacje prasowe, że Polsce grozi blackout, to prezes Onichmowski uspokaja, że w przypadku kryzysu energetycznego, mogą wystąpić jedynie ograniczenia w dostawach prądu, a informację o tym podadzą media, podobnie jak kiedyś w PRL.
To jeszcze bardziej podkreśla potrzebę szybkiej budowy źródeł energii atomowej, na co liczę, że rząd przejdzie do konkretów. Kolejna informacja, która może być pozytywnym sygnałem dla polskiej nauki: wicepremierzy, w tym Kosiniak-Kamysz oraz przedstawiciele lewicy, podpisali porozumienie o stworzeniu funduszu wspierającego inwestycje w sztuczną inteligencję. Bardzo dobra decyzja, choć eksperci uspokajają, że to na razie tylko list intencyjny. Mam nadzieję, że to szybko przejdzie do konkretnych działań.
Chociaż jest to wstępna zapowiedź, staram się dostarczyć Państwu jak najwięcej pozytywnych informacji, nawet jeśli są to jedynie deklaracje lub intencje. Z tym zostawiam Państwa dzisiaj.
Dziękuję bardzo za uwagę.