Wielkie zmiany w Niemczech, napięcia w Polsce, PMI, EURO i DOLAR w centrum uwagi, GBP i CHF
Wielkie zmiany w Niemczech, napięcia w Polsce, PMI, EURO i DOLAR w centrum uwagi, GBP i CHF
Dzisiaj zastanowimy się nad tym, co dalej na rynku walutowym: co dalej z eurodolarem, z innymi głównymi walutami, jak patrzą na to banki i wielcy analitycy, a także — czy słabe dane z Unii Europejskiej (PMI) oraz dane o produkcji z Polski to powód do obaw, czy może zapowiedź czarnych chmur nad polskim przemysłem?
Eurodolar
Zacznę od eurodolara, ponieważ jest on pewnym azymutem czy też wskazówką co do kierunku, w jakim zmierza rynek walutowy — nawet w odniesieniu do crossów innych par walutowych.
Od początku roku obserwujemy silną dywersyfikację, a nawet redystrybucję, jeśli chodzi o akcje amerykańskie i obligacje. Po raz pierwszy od dłuższego czasu indeksy europejskie wypadają lepiej niż indeksy amerykańskie. Tzw. era polityczna Trumpa wywołała ogromne ruchy na rynku walutowym — słynne zmiany na eurodolarze. To już jest jednak za nami. Co dalej?
Z jednej strony Martin Miller, analityk Reutersa, twierdzi, że byczy cykl pary eurodolara pozostaje nienaruszony. Przewiduje on test zniesień Fibonacciego na poziomie 1,1683. W zeszłym tygodniu, po raz czwarty z rzędu, eurodolar zamknął się powyżej przełamanego poziomu Fibonacciego 1,1271. Dopiero zamknięcie poniżej tego poziomu może sugerować zmianę trendu — co odroczyłoby wzrosty, szczególnie te zapowiadane przez banki amerykańskie.
Choć dynamika wzrostu eurodolara słabnie, a trend z lutego–kwietnia został zatrzymany, mamy tu wyraźny podział w ocenach banków. Banki amerykańskie — Morgan Stanley i Goldman Sachs — prognozują wzrost kursu eurodolara. Z kolei banki europejskie, m.in. Crédit Agricole i Société Générale, wskazują na możliwą korektę w tym trendzie. Ja również skłaniam się ku tej opinii — i wygląda na to, że obecnie się ona sprawdza.
Dodatkowo, Chiny złagodziły swoją politykę monetarną, obniżając stopy procentowe. Tymczasem Rosja i Ukraina wznowiły ataki dronowe na swoje stolice, a Unia Europejska najprawdopodobniej zaproponuje całkowite wstrzymanie importu rosyjskiego gazu do 2027 roku. Rozpoczynają się też rozmowy między USA a Chinami w Genewie. To wszystko stanowi tło dla sytuacji na kursie eurodolara.
Na koniec jeszcze jedna informacja – Bank Mitsubishi zaktualizował wczoraj prognozy dla kursu eurodolara. Przewiduje systematyczny wzrost: w II kwartale 1,13, w III kwartale 1,14, w IV kwartale 1,15, a w 2026 roku 1,16–1,17. Na ile te prognozy się sprawdzą, zobaczymy – dynamika wydarzeń geopolitycznych i gospodarczych jest dziś zbyt duża, by mówić o pewności.
Funt Szterling
Ostatnio pojawiła się również ciekawa analiza Crédit Agricole, która skupiła się na funcie brytyjskim. Jako osoba zajmująca się rynkiem walutowym od lat, zawsze zwracałem szczególną uwagę na funta — ze względu na jego historyczną dynamikę i wagę tej waluty.
Crédit Agricole zauważa rozbieżność między wynikami na rynku FX a przepływami kapitału na rynku akcji w 2025 roku. Funt radzi sobie gorzej. Bank ten posiada model analizy niedowartościowania walut i na jego podstawie zajmuje pozycje rynkowe. Według tego modelu funt jest obecnie niedowartościowany względem euro.
Od początku 2025 roku widoczna jest wyraźna tendencja do dywersyfikacji poza akcje i obligacje amerykańskie. Indeksy europejskie radzą sobie lepiej, a euro, frank szwajcarski i waluty skandynawskie zyskują względem dolara. Funt natomiast jest słabszy. Waluty takie jak euro, frank szwajcarski i waluty skandynawskie zaczęły zyskiwać względem dolara bardziej niż funt — według modeli Crédit Agricole. Model wartości godziwej tego banku sugeruje, że funt jest niedowartościowany względem euro. W związku z tym Crédit Agricole rozważa zajęcie pozycji na wzrost funta i wskazuje na byczą tendencję tej waluty wobec euro.
Najnowsze pozycje inwestycyjne
Morgan Stanley również przedstawił ciekawą analizę — tym razem opartą na opcjach i transakcjach terminowych typu forward. Zauważył, że inwestorzy zredukowali pozycje w NOK względem euro, a zwiększyli długie pozycje w SEC (korona szwedzka). To sugeruje, że inwestorzy oczekują dalszego umacniania się walut skandynawskich. Zredukowano też długie pozycje w euro — co pokrywa się z analizami europejskich banków, takich jak Société Générale. Analityk Kyrill Herkul wskazuje, że wzrostowy trend eurodolara może być zatrzymany, a nawet skorygowany.
Należy mieć to na uwadze, szczególnie gdy inwestujemy z dźwignią finansową. Nawet jeśli długoterminowe prognozy zakładają umacnianie się eurodolara, to trzeba być gotowym na krótkoterminowe korekty.
Inwestorzy zmniejszyli krótkie pozycje na dolarze nowozelandzkim i kanadyjskim, a zwiększyli na samym dolarze amerykańskim. Morgan Stanley zauważa też coraz większe zainteresowanie funtem i dolarem australijskim w transakcjach taktycznych. Można powiedzieć, że Morgan Stanley również zaczyna patrzeć na funta tak, jak Crédit Agricole — jako walutę wartą uwagi.
Frank zzwajcarski
Przypomnę to, co mówiłem jeszcze w zeszłym roku: jeśli chodzi o waluty bezpiecznej przystani, to faworyzowałem jena i franka. Uważam, że jen w dłuższym terminie nadal powinien się umacniać. Natomiast warto zwrócić uwagę na franka.
Podobnego zdania jest bank Nomura. Szuka on okazji do taktycznego zagrania przeciwko frankowi — by wyrazić pesymistyczne nastawienie. Według Nomury frank jest „uparcie silny”, mimo że apetyt na ryzyko rośnie. Może to wskazywać, że CHF nadal pełni rolę zabezpieczenia przed recesją. Bank spodziewa się jednak potencjalnej deprecjacji pary USD/CHF, jeśli obawy o recesję osłabną. W centrum uwagi znajdują się dane o inflacji w Szwajcarii — kwietniowy wskaźnik CPI, który ma się ukazać w przyszłym tygodniu, ma nieznacznie spowolnić. Dalsze spowolnienie może wywołać obawy o deflację i zmusić SNB (Narodowy Bank Szwajcarii) do osłabienia franka.
Choć Nomura nie jest obecnie agresywnie nastawiona na shorty CHF, bilans ryzyka wskazuje na potencjalny spadek wartości tej waluty — zwłaszcza jeśli obawy gospodarcze z USA ustąpią lub inflacja w Szwajcarii osłabnie jeszcze bardziej. Bank szuka taktycznych wejść, by sprzedać franka względem dolara, euro lub jena.
Dane z Polski
Czy mamy powody do obaw w Polsce i strefie euro po danych PMI (wskaźnik wyprzedzający aktywność gospodarczą) oraz danych z przemysłu? W Polsce pojawiły się nawet zarzuty, dlaczego publikacja tych danych przypadła na czas kampanii wyborczej. Nie rozumiem tych wątpliwości — publikacja następuje zgodnie z cyklem i powinna odbywać się niezależnie od kalendarza politycznego.
Szczególnie że głos zabrał Credit Agricole, który wcześniej uważał, że dane z PMI będą wyższe, a okazało się, że te prognozy zostały odrzucone. W związku z tym bank musiał zrewidować swoją analizę, aby dostosować się do sytuacji. Co się wydarzyło? Kwietniowy indeks PMI dla polskiego przetwórstwa przemysłowego spadł do poziomu 50,2 punktu z marcowego poziomu 50,7. Nie spełnił on oczekiwań rynkowych, które zakładały 50,3, ani prognozy Credit Agricole, mówiącej o 50,9. Credit Agricole był bardzo optymistycznie nastawiony, dlatego zareagował dość nerwowo – jego komentarze odbiły się także echem w kuluarach politycznych. Pojawiły się pytania, jak można wypowiadać się przed wyborami, szczególnie gdy komentarze są negatywne.
Dane są bardzo ciekawe. Przedsiębiorstwa w Polsce wykazały w kwietniu wyraźny pesymizm w ocenie przyszłości. Podobna sytuacja występuje w Unii Europejskiej. Wskaźnik oczekiwań produkcji w perspektywie 12 miesięcy spadł do najniższego poziomu od grudnia 2024 roku. Był to jednocześnie trzeci największy miesięczny spadek tego wskaźnika od początku jego badania w 2012 roku.
Średnie koszty produkcji wzrosły w kwietniu drugi miesiąc z rzędu, w najszybszym tempie od marca 2023 roku. Przedsiębiorstwa podnosiły ceny swoich produktów już trzeci miesiąc z rzędu, jednak tempo tych podwyżek było wolniejsze niż w lutym i marcu.
Zarówno wskaźniki kosztów produkcji, jak i cen produktów finalnych utrzymywały się poniżej średnich długookresowych, co wskazuje, że ogólna presja inflacyjna pozostaje ograniczona. Podsumowując – mamy do czynienia z umiarkowanym wzrostem kosztów, nieco słabszą presją na ceny końcowe, co sugeruje osłabienie inflacyjnych impulsów, mimo wzrostu kosztów produkcji.
Co mnie niepokoi, to fakt, że – jak mówiłem już na początku roku – marża w polskim przemyśle wynosiła 4,5%. Obecnie jest jeszcze niższa. To oznacza, że przedsiębiorcy mają mniejsze zyski niż gdyby trzymali środki na lokatach bankowych – bez ryzyka działalności, niewypłacalności i innych problemów. To bardzo niepokojące.
Credit Agricole zrewidował też swój scenariusz ożywienia gospodarczego w Polsce i prognozuje, że dynamika wzrostu PKB zwiększy się do 2,9% r/r w II kwartale 2025 roku wobec 2,8% w I kwartale. Są to dane słabe, choć jest nadzieja, że ulegną poprawie.
Dane pokazują również, że istnieje przestrzeń do obniżek stóp procentowych – presja na wzrost cen słabnie, co pozytywne dla konsumentów, choć negatywne dla biznesu, bo oznacza dalszy spadek marż.
Dane z Unii Europejskiej
W Unii Europejskiej sytuacja wygląda podobnie. Indeks HCOB PMI Composite dla strefy euro spadł z 50,9 w marcu do 50,4 w kwietniu, sygnalizując czwarty z rzędu miesiąc spowolnienia. Nowe zamówienia spadły już jedenasty miesiąc z rzędu, a tempo tego spadku nieco przyspieszyło. Zarówno przemysł, jak i sektor usług odnotowały spadek sprzedaży.
Co ciekawe – mimo pesymizmu przedsiębiorstw i słabych danych – nastąpił wzrost zatrudnienia. Jak wskazuje główny ekonomista Hamburg Commercial Bank, w sektorze usług presja kosztowa pozostaje stosunkowo wysoka, choć nieznacznie złagodniała w ostatnich dwóch miesiącach. On również sugeruje, że w strefie euro istnieje przestrzeń do obniżek stóp procentowych.
Podobnie uważam w kontekście Polski – obniżki stóp pomogłyby konsumentom, zmniejszając koszty obsługi zobowiązań, a tym samym zwiększając ich dochód rozporządzalny. To z kolei odbiłoby się na wynikach banków, które w ostatnim czasie notują bardzo dobre wyniki – ale są one w dużej mierze uzależnione od cyklu koniunkturalnego i poziomu stóp procentowych. Fachowcy twierdzą, że wszelkie innowacje produktowe to zaledwie 5–10% wpływu na zyski – reszta to cykl gospodarczy.
Historyczny ruch Niemiec
Na koniec – sytuacja w Niemczech. Kanclerz Merz przepadł w pierwszym głosowaniu. W normalnych warunkach kolejne głosowanie odbyłoby się w ciągu trzech dni, jednak koalicja rządząca szybko zmieniła regulamin Bundestagu – pierwszy raz w historii Republiki Federalnej Niemiec miało miejsce takie zdarzenie. W efekcie Merz w drugim głosowaniu został kanclerzem. To sygnał, że jego poparcie jest bardzo kruche. Zobaczymy, czy uda się przeprowadzić potrzebne reformy z tak słabym i egzotycznym rządem – złożonym z ugrupowań od prawej do lewej strony sceny politycznej. Dla porównania – to jakby w Polsce rządziła koalicja Konfederacji, PiS i Lewicy. Ciekawy miks – ale czy dobry dla Niemiec i Europy, czas pokaże.
Dzisiaj zastanowimy się nad tym, co dalej na rynku walutowym: co dalej z eurodolarem, z innymi głównymi walutami, jak patrzą na to banki i wielcy analitycy, a także — czy słabe dane z Unii Europejskiej (PMI) oraz dane o produkcji z Polski to powód do obaw, czy może zapowiedź czarnych chmur nad polskim przemysłem?
Eurodolar
Zacznę od eurodolara, ponieważ jest on pewnym azymutem czy też wskazówką co do kierunku, w jakim zmierza rynek walutowy — nawet w odniesieniu do crossów innych par walutowych.
Od początku roku obserwujemy silną dywersyfikację, a nawet redystrybucję, jeśli chodzi o akcje amerykańskie i obligacje. Po raz pierwszy od dłuższego czasu indeksy europejskie wypadają lepiej niż indeksy amerykańskie. Tzw. era polityczna Trumpa wywołała ogromne ruchy na rynku walutowym — słynne zmiany na eurodolarze. To już jest jednak za nami. Co dalej?
Z jednej strony Martin Miller, analityk Reutersa, twierdzi, że byczy cykl pary eurodolara pozostaje nienaruszony. Przewiduje on test zniesień Fibonacciego na poziomie 1,1683. W zeszłym tygodniu, po raz czwarty z rzędu, eurodolar zamknął się powyżej przełamanego poziomu Fibonacciego 1,1271. Dopiero zamknięcie poniżej tego poziomu może sugerować zmianę trendu — co odroczyłoby wzrosty, szczególnie te zapowiadane przez banki amerykańskie.
Choć dynamika wzrostu eurodolara słabnie, a trend z lutego–kwietnia został zatrzymany, mamy tu wyraźny podział w ocenach banków. Banki amerykańskie — Morgan Stanley i Goldman Sachs — prognozują wzrost kursu eurodolara. Z kolei banki europejskie, m.in. Crédit Agricole i Société Générale, wskazują na możliwą korektę w tym trendzie. Ja również skłaniam się ku tej opinii — i wygląda na to, że obecnie się ona sprawdza.
Dodatkowo, Chiny złagodziły swoją politykę monetarną, obniżając stopy procentowe. Tymczasem Rosja i Ukraina wznowiły ataki dronowe na swoje stolice, a Unia Europejska najprawdopodobniej zaproponuje całkowite wstrzymanie importu rosyjskiego gazu do 2027 roku. Rozpoczynają się też rozmowy między USA a Chinami w Genewie. To wszystko stanowi tło dla sytuacji na kursie eurodolara.
Na koniec jeszcze jedna informacja – Bank Mitsubishi zaktualizował wczoraj prognozy dla kursu eurodolara. Przewiduje systematyczny wzrost: w II kwartale 1,13, w III kwartale 1,14, w IV kwartale 1,15, a w 2026 roku 1,16–1,17. Na ile te prognozy się sprawdzą, zobaczymy – dynamika wydarzeń geopolitycznych i gospodarczych jest dziś zbyt duża, by mówić o pewności.
Funt Szterling
Ostatnio pojawiła się również ciekawa analiza Crédit Agricole, która skupiła się na funcie brytyjskim. Jako osoba zajmująca się rynkiem walutowym od lat, zawsze zwracałem szczególną uwagę na funta — ze względu na jego historyczną dynamikę i wagę tej waluty.
Crédit Agricole zauważa rozbieżność między wynikami na rynku FX a przepływami kapitału na rynku akcji w 2025 roku. Funt radzi sobie gorzej. Bank ten posiada model analizy niedowartościowania walut i na jego podstawie zajmuje pozycje rynkowe. Według tego modelu funt jest obecnie niedowartościowany względem euro.
Od początku 2025 roku widoczna jest wyraźna tendencja do dywersyfikacji poza akcje i obligacje amerykańskie. Indeksy europejskie radzą sobie lepiej, a euro, frank szwajcarski i waluty skandynawskie zyskują względem dolara. Funt natomiast jest słabszy. Waluty takie jak euro, frank szwajcarski i waluty skandynawskie zaczęły zyskiwać względem dolara bardziej niż funt — według modeli Crédit Agricole. Model wartości godziwej tego banku sugeruje, że funt jest niedowartościowany względem euro. W związku z tym Crédit Agricole rozważa zajęcie pozycji na wzrost funta i wskazuje na byczą tendencję tej waluty wobec euro.
Najnowsze pozycje inwestycyjne
Morgan Stanley również przedstawił ciekawą analizę — tym razem opartą na opcjach i transakcjach terminowych typu forward. Zauważył, że inwestorzy zredukowali pozycje w NOK względem euro, a zwiększyli długie pozycje w SEC (korona szwedzka). To sugeruje, że inwestorzy oczekują dalszego umacniania się walut skandynawskich. Zredukowano też długie pozycje w euro — co pokrywa się z analizami europejskich banków, takich jak Société Générale. Analityk Kyrill Herkul wskazuje, że wzrostowy trend eurodolara może być zatrzymany, a nawet skorygowany.
Należy mieć to na uwadze, szczególnie gdy inwestujemy z dźwignią finansową. Nawet jeśli długoterminowe prognozy zakładają umacnianie się eurodolara, to trzeba być gotowym na krótkoterminowe korekty.
Inwestorzy zmniejszyli krótkie pozycje na dolarze nowozelandzkim i kanadyjskim, a zwiększyli na samym dolarze amerykańskim. Morgan Stanley zauważa też coraz większe zainteresowanie funtem i dolarem australijskim w transakcjach taktycznych. Można powiedzieć, że Morgan Stanley również zaczyna patrzeć na funta tak, jak Crédit Agricole — jako walutę wartą uwagi.
Frank zzwajcarski
Przypomnę to, co mówiłem jeszcze w zeszłym roku: jeśli chodzi o waluty bezpiecznej przystani, to faworyzowałem jena i franka. Uważam, że jen w dłuższym terminie nadal powinien się umacniać. Natomiast warto zwrócić uwagę na franka.
Podobnego zdania jest bank Nomura. Szuka on okazji do taktycznego zagrania przeciwko frankowi — by wyrazić pesymistyczne nastawienie. Według Nomury frank jest „uparcie silny”, mimo że apetyt na ryzyko rośnie. Może to wskazywać, że CHF nadal pełni rolę zabezpieczenia przed recesją. Bank spodziewa się jednak potencjalnej deprecjacji pary USD/CHF, jeśli obawy o recesję osłabną. W centrum uwagi znajdują się dane o inflacji w Szwajcarii — kwietniowy wskaźnik CPI, który ma się ukazać w przyszłym tygodniu, ma nieznacznie spowolnić. Dalsze spowolnienie może wywołać obawy o deflację i zmusić SNB (Narodowy Bank Szwajcarii) do osłabienia franka.
Choć Nomura nie jest obecnie agresywnie nastawiona na shorty CHF, bilans ryzyka wskazuje na potencjalny spadek wartości tej waluty — zwłaszcza jeśli obawy gospodarcze z USA ustąpią lub inflacja w Szwajcarii osłabnie jeszcze bardziej. Bank szuka taktycznych wejść, by sprzedać franka względem dolara, euro lub jena.
Dane z Polski
Czy mamy powody do obaw w Polsce i strefie euro po danych PMI (wskaźnik wyprzedzający aktywność gospodarczą) oraz danych z przemysłu? W Polsce pojawiły się nawet zarzuty, dlaczego publikacja tych danych przypadła na czas kampanii wyborczej. Nie rozumiem tych wątpliwości — publikacja następuje zgodnie z cyklem i powinna odbywać się niezależnie od kalendarza politycznego.
Szczególnie że głos zabrał Credit Agricole, który wcześniej uważał, że dane z PMI będą wyższe, a okazało się, że te prognozy zostały odrzucone. W związku z tym bank musiał zrewidować swoją analizę, aby dostosować się do sytuacji. Co się wydarzyło? Kwietniowy indeks PMI dla polskiego przetwórstwa przemysłowego spadł do poziomu 50,2 punktu z marcowego poziomu 50,7. Nie spełnił on oczekiwań rynkowych, które zakładały 50,3, ani prognozy Credit Agricole, mówiącej o 50,9. Credit Agricole był bardzo optymistycznie nastawiony, dlatego zareagował dość nerwowo – jego komentarze odbiły się także echem w kuluarach politycznych. Pojawiły się pytania, jak można wypowiadać się przed wyborami, szczególnie gdy komentarze są negatywne.
Dane są bardzo ciekawe. Przedsiębiorstwa w Polsce wykazały w kwietniu wyraźny pesymizm w ocenie przyszłości. Podobna sytuacja występuje w Unii Europejskiej. Wskaźnik oczekiwań produkcji w perspektywie 12 miesięcy spadł do najniższego poziomu od grudnia 2024 roku. Był to jednocześnie trzeci największy miesięczny spadek tego wskaźnika od początku jego badania w 2012 roku.
Średnie koszty produkcji wzrosły w kwietniu drugi miesiąc z rzędu, w najszybszym tempie od marca 2023 roku. Przedsiębiorstwa podnosiły ceny swoich produktów już trzeci miesiąc z rzędu, jednak tempo tych podwyżek było wolniejsze niż w lutym i marcu.
Zarówno wskaźniki kosztów produkcji, jak i cen produktów finalnych utrzymywały się poniżej średnich długookresowych, co wskazuje, że ogólna presja inflacyjna pozostaje ograniczona. Podsumowując – mamy do czynienia z umiarkowanym wzrostem kosztów, nieco słabszą presją na ceny końcowe, co sugeruje osłabienie inflacyjnych impulsów, mimo wzrostu kosztów produkcji.
Co mnie niepokoi, to fakt, że – jak mówiłem już na początku roku – marża w polskim przemyśle wynosiła 4,5%. Obecnie jest jeszcze niższa. To oznacza, że przedsiębiorcy mają mniejsze zyski niż gdyby trzymali środki na lokatach bankowych – bez ryzyka działalności, niewypłacalności i innych problemów. To bardzo niepokojące.
Credit Agricole zrewidował też swój scenariusz ożywienia gospodarczego w Polsce i prognozuje, że dynamika wzrostu PKB zwiększy się do 2,9% r/r w II kwartale 2025 roku wobec 2,8% w I kwartale. Są to dane słabe, choć jest nadzieja, że ulegną poprawie.
Dane pokazują również, że istnieje przestrzeń do obniżek stóp procentowych – presja na wzrost cen słabnie, co pozytywne dla konsumentów, choć negatywne dla biznesu, bo oznacza dalszy spadek marż.
Dane z Unii Europejskiej
W Unii Europejskiej sytuacja wygląda podobnie. Indeks HCOB PMI Composite dla strefy euro spadł z 50,9 w marcu do 50,4 w kwietniu, sygnalizując czwarty z rzędu miesiąc spowolnienia. Nowe zamówienia spadły już jedenasty miesiąc z rzędu, a tempo tego spadku nieco przyspieszyło. Zarówno przemysł, jak i sektor usług odnotowały spadek sprzedaży.
Co ciekawe – mimo pesymizmu przedsiębiorstw i słabych danych – nastąpił wzrost zatrudnienia. Jak wskazuje główny ekonomista Hamburg Commercial Bank, w sektorze usług presja kosztowa pozostaje stosunkowo wysoka, choć nieznacznie złagodniała w ostatnich dwóch miesiącach. On również sugeruje, że w strefie euro istnieje przestrzeń do obniżek stóp procentowych.
Podobnie uważam w kontekście Polski – obniżki stóp pomogłyby konsumentom, zmniejszając koszty obsługi zobowiązań, a tym samym zwiększając ich dochód rozporządzalny. To z kolei odbiłoby się na wynikach banków, które w ostatnim czasie notują bardzo dobre wyniki – ale są one w dużej mierze uzależnione od cyklu koniunkturalnego i poziomu stóp procentowych. Fachowcy twierdzą, że wszelkie innowacje produktowe to zaledwie 5–10% wpływu na zyski – reszta to cykl gospodarczy.
Historyczny ruch Niemiec
Na koniec – sytuacja w Niemczech. Kanclerz Merz przepadł w pierwszym głosowaniu. W normalnych warunkach kolejne głosowanie odbyłoby się w ciągu trzech dni, jednak koalicja rządząca szybko zmieniła regulamin Bundestagu – pierwszy raz w historii Republiki Federalnej Niemiec miało miejsce takie zdarzenie. W efekcie Merz w drugim głosowaniu został kanclerzem. To sygnał, że jego poparcie jest bardzo kruche. Zobaczymy, czy uda się przeprowadzić potrzebne reformy z tak słabym i egzotycznym rządem – złożonym z ugrupowań od prawej do lewej strony sceny politycznej. Dla porównania – to jakby w Polsce rządziła koalicja Konfederacji, PiS i Lewicy. Ciekawy miks – ale czy dobry dla Niemiec i Europy, czas pokaże.