Komentarz Rynkowy 10.02.2025

USAID, wojna celna i wahania na rynku FX

Przygotował: Łukasz Paszkiewicz

Dzień dobry Państwu, Łukasz Paszkiewicz, witam w poniedziałek. Proszę Państwa jeżeli chodzi o gospodarkę światową i geopolitykę, najważniejszym wydarzeniem końca ostatniego tygodnia była zapowiedź Donalda Trumpa dotycząca nałożenia taryf na wiele krajów w przyszłym tygodniu. Donald Trump nie wymienił, o które kraje chodzi. Mówi się także o ogłoszeniu 25% ceł na stal i aluminium. To wszystko spowodowało, że w piątek mieliśmy umocnienie dolara.

Ameryka vs Europa

Tak jak mówiłem w środę – ruch na eurodolarze, odbicie na eurodolarze to była pułapka byków – dolar ponownie się umocnił. Celem jest przetestowanie wtorkowego minimum na poziomie 1,0272, a następnie ubiegłorocznego odbicia bazy na poziomie 1,0125. Tak to wygląda, proszę Państwa. Nawet piątkowe wydarzenie, czyli ogłoszenie ceł, przyćmiło bardzo istotne dane z rynku pracy amerykańskiego, które w mojej ocenie wypadły bardzo dobrze. Niespodziewanie spadło bezrobocie do 4%, a wzrost zarobków odnotował zaskakujące przyspieszenie.

Prezes Minneapolis Federal Reserve Bank, Neel Kashkari, powiedział, że rynek pracy jest silny, a jeśli inflacja będzie nadal spadać, stopa procentowa amerykańskiego banku centralnego będzie nieznacznie niższa do końca roku niż obecnie. Natomiast prezes Chicago Federal Reserve Bank, Austan Goolsbee, stwierdził, że stopa procentowa będzie znacząco niższa w ciągu 12–18 miesięcy, choć będzie to zależne od inflacji.

Jeżeli uda się utrzymać inflację w ryzach i będzie ona spadać zgodnie z założeniami inflacyjnymi, wówczas będziemy mieli do czynienia z obniżkami stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, co może pobudzić gospodarkę. Jest to jednak sytuacja odwrotna do tej, którą obserwujemy w Europejskim Banku Centralnym.

W Europie mamy wyższą inflację, dlatego Europejski Bank Centralny – cytując jego przedstawicieli – może być nadal o kilka podwyżek stóp procentowych od poziomu, na którym przestanie powstrzymywać wzrost gospodarczy. To oznacza, że aby pobudzić wzrost gospodarczy w strefie euro, należałoby obniżyć stopy procentowe, co na razie jest niemożliwe. Przekłada się to na wzrost gospodarczy PKB w strefie euro, który według Międzynarodowego Funduszu Walutowego w tym roku wyniesie około 1,2%, co jest dwukrotnie niższe niż przewidywany wzrost gospodarczy w Stanach Zjednoczonych.

Donald Trump spotkał się także z premierem Japonii. Po spotkaniu powiedział, że chce współpracować, aby zmniejszyć deficyt handlowy USA z Japonią do poziomu równowagi. Widać, że polityka Donalda Trumpa wobec głównych partnerów handlowych koncentruje się na wyrównywaniu bilansu eksportu i importu. Trump podkreślał to także w kontekście współpracy z Unią Europejską. Wiemy jednak, że Unia Europejska to nie tylko wspólnota gospodarcza, ale także unia celna. Mimo że nie jest konkurencyjna w przemyśle i ma wysokie koszty pracy, to wcześniej opierała się na tanich surowcach, głównie z Rosji, oraz stosunkowo taniej energii. Teraz, wskutek polityki Zielonego Ładu, pozbawiła się zarówno tych surowców, jak i przewagi konkurencyjnej w zakresie energetyki.

EUR/GBP

Ciekawa sytuacja występuje także na funcie. Z jednej strony zapotrzebowanie na pracowników spadło najmocniej od połowy 2020 roku, co świadczy o słabości rynku pracy w Wielkiej Brytanii. Z drugiej strony Danske Bank prognozuje obniżkę stóp procentowych przez Bank of England, spodziewając się jej w maju. Stopy procentowe mają spaść o 25 punktów bazowych do poziomu 4,5%, a na koniec roku osiągnąć 3,75%. Danske Bank przewiduje także, że funt umocni się względem euro, biorąc pod uwagę bardziej jastrzębie nastawienie Bank of England w porównaniu do EBC oraz oczekiwane odbicie wzrostu gospodarczego w Wielkiej Brytanii. To miałoby sprzyjać funtowi w porównaniu do trudnej sytuacji w Europie. Ponadto pozytywny wpływ dolara amerykańskiego na inwestycje również może wspierać brytyjską walutę.

Podsumowując, Danske Bank przewiduje, że funt wzrośnie względem euro, ponieważ Bank of England pozostaje bardziej jastrzębi niż EBC, a wzrost gospodarczy w Wielkiej Brytanii przewyższy tempo wzrostu w strefie euro w 2025 roku. Pozostają jednak ryzyka fiskalne, a potencjalnie bardziej agresywny cykl cięć stóp procentowych Banku Anglii stanowi kluczowe zagrożenie dla funta.

Wpływ wojny celnej na światowe rynki

Natomiast Credit Agricole przedstawił ciekawą analizę dotyczącą implikacji decyzji Donalda Trumpa, czyli możliwej wojny celnej i jej wpływu na światowe rynki. Wskazał cztery kluczowe aspekty:

  1. Zwiększona zmienność kursów walut – będziemy mieli do czynienia ze wzmożoną zmiennością, co może być wyzwaniem dla mniej doświadczonych traderów, ale także szansą dla tych, którzy potrafią się odnaleźć w dynamicznym rynku.
  2. Słabe wyniki euro – euro pozostaje w tyle za walutami G10, szczególnie względem dolara. Dodatkowo nałożenie ceł na Unię Europejską może osłabić nie tylko wspólną walutę, ale także wzrost gospodarczy w strefie euro. Utrzymująca się niepewność handlowa może negatywnie wpłynąć na nastroje wobec europejskich aktywów.
  3. Presja na dolara australijskiego i nowozelandzkiego – napięcia na linii USA–Chiny wpływają na osłabienie walut. Bank Mitsubishi przewiduje, że dolar nowozelandzki może stracić kolejne 5% względem dolara amerykańskiego, mimo że już w IV kwartale ubiegłego roku spadł o 12%. Przyczyną jest także gołębia polityka Banku Centralnego Nowej Zelandii, który agresywnie tnie stopy procentowe.
  4. Wojna celna z Kanadą – na razie Donald Trump zawiesił wprowadzenie ceł wobec Kanady, gdyż kraj ten zgodził się na zaostrzenie kontroli granicznych i walkę z fentanylem. Jednak Credit Agricole sugeruje, że Trump może w przyszłości wysunąć nowe roszczenia wobec Kanady, co może wpłynąć na relacje handlowe między krajami. W związku z tym groźba ceł do końca nie została zażegnana.

Zielony Ład był ustawiony?

Jeśli chodzi, proszę Państwa, o to, co dzieje się u nas, w Unii Europejskiej, na naszym podwórku, można powiedzieć, i o to, jak wpływa to na kurs euro do dolara – mówiłem już o tym, że przestajemy być konkurencyjni z uwagi na unijną politykę. Pamiętacie Państwo, mówiłem, że myślałem, iż nowy rok będzie okresem błędów i wybaczeń. Na początku Ursula von der Leyen powiedziała, że ten okręt jest niezatapialny – przepraszam, że płynie obranym kursem.

Okazuje się jednak, że w Gdańsku nastąpiła pewna zmiana polityki i wygląda na to, że miałem rację – błędy i wybaczenia rzeczywiście się pojawiają. Ursula von der Leyen powiedziała, że będziemy trzymać się kursu, ale jednocześnie rozpoczyna negocjacje z przemysłem motoryzacyjnym. I ja wcale się temu nie dziwię.

Pamiętacie Państwo, parę miesięcy temu mówiłem o zapaści niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego. Wspominałem też, że Niemcy zaczynają się buntować, ponieważ od stycznia miał zostać wprowadzony podatek emisyjny dla firm motoryzacyjnych. Ostrzegałem, że wielki niemiecki przemysł tego nie wytrzyma.

W związku z tym Ursula von der Leyen rozpoczęła negocjacje z sektorem motoryzacyjnym. Był też wywiad głównego ekonomisty Krajowej Izby Gospodarczej, pana Soroczyńskiego, który ukazał się w Onecie. Później był cytowany w mediach należących do grupy Axel Springer, między innymi w Business Insiderze. Powiedział tam, cytuję: „Był to pomysł dużych graczy na rynku europejskim, którzy zaproponowali nam swoje wyroby i technologie jako sposób na osiągnięcie Zielonego Ładu.”

Okazuje się jednak, że nie do końca się w tym odnaleźli i nie robią takiego biznesu, jakiego się spodziewali. Teraz może się okazać, że Zielony Ład wcale nie będzie tak mocno forsowany. Jest to bardzo ciekawe, ponieważ takie słowa wypowiada główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

Kilka lat temu miałem zaszczyt uczestniczyć w noworocznym spotkaniu Krajowej Izby Gospodarczej, gdzie niespodziewanie mówiłem o Zielonym Ładzie i o konsekwencjach jego wprowadzenia. Ostrzegałem, że będą one dramatyczne, zwłaszcza dla polskiego przemysłu. Wówczas KIG zlekceważyła te ostrzeżenia i miała inne priorytety. Teraz zastanawiam się, kogo właściwie reprezentuje ta izba, skoro jej główny ekonomista przyznaje, że Zielony Ład został wprowadzony przez wielkich graczy po to, by sprzedawać swoje produkty.

Przypominam Państwu, że w moim ostatnim wywiadzie z profesorem Witoldem Modzelewskim podkreślał on, iż Zielony Ład finansowany jest z publicznych pieniędzy. Innymi słowy, wielkie korporacje i gracze rynkowi używają naszych pieniędzy, by finansować swoją produkcję. Polacy płacą za to najwięcej w przeliczeniu na jednego mieszkańca Unii Europejskiej.

Co więcej, pan Soroczyński mówi o błędach Zielonego Ładu i polityki migracyjnej Niemiec, ale jednocześnie stwierdza, że „niemądrze byłoby krytykować Niemców”. Pytam więc – dlaczego my nie możemy ich krytykować? Sytuacja jest taka, jaka jest. Von der Leyen mówi, że kurs zostaje utrzymany, ale może będzie on opóźniany do 2050 roku.

To przypomina mi słowa profesora Modzelewskiego, który w piątkowym wywiadzie mówił, że za czasów komunizmu także mieliśmy błędy i wybaczenia – po to, by partia mogła kontynuować rządy. Pytanie brzmi: czy obecne błędy i wybaczenia będą prowadziły do tego, że dzisiejsza elita polityczna będzie utrzymywała władzę?

Przypomina mi to słowa Ronalda Reagana, który porównywał rząd do dziecka: „Z jednej strony ma nieustający apetyt, a z drugiej – zupełny brak odpowiedzialności.” To trafnie opisuje dzisiejsze działania Komisji Europejskiej. Mamy nieustający apetyt na publiczne pieniądze, a jednocześnie brak odpowiedzialności za skutki tych decyzji dla obywateli Unii Europejskiej.

Kryzys przemysłu chemicznego

Teraz przechodzę do dwóch istotnych kwestii.

Pierwsza: polski przemysł chemiczny. Wspominałem ostatnio, że mamy z nim poważne problemy. Portal WNP.pl donosi, że polski potentat chemiczny – Ciech Soda Polska – wstrzymał produkcję sody na tydzień w zakładach w Janikowie. To efekt kryzysu na europejskim rynku oraz unijnej presji regulacyjnej. Obecnie już 30% polskiego rynku sody kontrolują tureccy dostawcy, którzy oferują niższe ceny, ponieważ nie są obciążeni kosztami emisji CO₂ i regulacjami ESG.

Profesor Modzelewski porównał tę sytuację do problemu ze zbożem z Ukrainy. Mówił, że jeśli Europa nie jest konkurencyjna, a my zaczniemy kupować tańsze produkty z zewnątrz, to zubożymy własny przemysł. Ostatecznie prowadzi to do likwidacji naszych zakładów i uzależnienia od dostawców spoza UE.

USAID

Druga kwestia: media i wpływy zagraniczne.

Po zmianie rządu w Stanach Zjednoczonych rozpoczęto przegląd wydatków agencji rządowych. Okazało się, że USAID finansowało niemal wszystkie polskie instytucje, które wcześniej określały się jako „wolne media”. Były one finansowane przez rząd amerykański nie tylko w zakresie ideologicznym, ale także politycznym.

Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby podobne wsparcie pochodziło z Rosji. Wybuchłaby ogromna afera. Jednak niezależnie od tego, czy pieniądze płyną z USA, Niemiec, czy innego kraju – problem pozostaje ten sam. Organizacje medialne oraz NGO-sy są finansowane z zagranicznych środków, co oznacza, że mogą realizować cudze interesy, a nie działać na rzecz polskiej debaty publicznej.

Przypomina mi to działalność Fundacji Konrada Adenauera, która w 100% finansowana jest przez niemiecką partię CDU. Jeśli jakaś partia polityczna w Polsce korzysta z zagranicznego wsparcia, to czy po wygraniu wyborów nie będzie zależna od swojego sponsora?

Uważam, że wpływanie na myślenie Polaków z zewnątrz jest zjawiskiem bardzo niebezpiecznym. Jeżeli media są finansowane przez zagraniczne rządy i organizacje, to trudno mówić o ich niezależności.

To wszystko na dziś. Dziękuję Państwu za uwagę. Pozdrawiam serdecznie.

10.02.2025
Stolarz