USA walczy z Chinami, Dania z migrantami, a rynki walutowe drżą!
USA walczy z Chinami, Dania z migrantami, a rynki walutowe drżą!
Dzień dobry Państwu, Łukasz Paszkiewicz, witam Państwa w środę rano. Przepraszam, że mieliśmy krótką przerwę, ale to wynikało z moich zajęć służbowych. Proszę Państwa, dzisiaj ważne wydarzenia – dane o sprzedaży detalicznej Stanów Zjednoczonych, dane o inflacji z Wielkiej Brytanii i kontynuacja wojny celnej z Chinami. O tym będę mówił, a także o tym, jaki to ma wpływ na waluty azjatyckie. Wrócimy też do kwestii eurodolara i tego, jaki ma on wpływ na złotówkę. W międzyczasie chciałbym jeszcze omówić kwestię związaną z bezpieczeństwem, czyli na przykładzie Danii omówić politykę migracyjną w Europie – co można zrobić, co robi Dania i dlaczego my tego nie możemy zrobić.
Sprzedaż detaliczna USA
Dzisiaj dane o sprzedaży detalicznej w Stanach Zjednoczonych. Nie lubię mówić o historii, bo to Państwo wszyscy pewnie wiecie, jeżeli siedzicie na rynku, ale mamy pewne wyhamowanie – wyhamowanie spadków na giełdach. Dzisiaj, co prawda, otworzyliśmy się na czerwono, ale jest to wyhamowanie.
Jest też ciekawa sytuacja, ponieważ jak giełdy odbijały, to nie miało to wpływu na dolara, bo zazwyczaj było tak, że gdy giełdy odbijały, to dolar się osłabiał, ponieważ dolar był traktowany jako waluta rezerwowa, jako ta „bezpieczna przystań”. W związku z tym, jak coś źle się działo na rynkach, spadał apetyt na ryzyko – to wtedy kupowaliśmy dolara i ten dolar się umacniał.
Teraz mamy sytuację zgoła odmienną – mamy odbicie na giełdach, a eurodolar przybiera, że tak powiem, i zdobywa nowe pozycje. To, proszę Państwa, jest też związane – w mojej ocenie – z polityką Stanów Zjednoczonych. Z jednej strony mówiło się – co też jest prawdą – że dzisiaj na rynkach nie rządzą inwestorzy, ale rządzą kapitały. Nie rządzi handel, ale właśnie rządzą te kapitały, które swobodnie przepływają.
Ale mówiąc ogólnikowo – jeżeli ten międzynarodowy kapitał się „obrazi” lub zmieni kierunek, a teraz mamy walkę nie tylko ekonomiczną, ale i polityczną na świecie – w związku z tym to powoduje pewnego rodzaju perturbacje. I ja też mówiłem Państwu, że ten pierwszy kwartał, który już minął, będzie – był – bardzo trudnym kwartałem.
Jak będzie wyglądał drugi kwartał? W mojej ocenie, będzie charakteryzował się dużą zmiennością, na którą musimy być przygotowani.
Proszę Państwa, sprzedaż detaliczna w Stanach Zjednoczonych – bardzo ważne dane, bo to dane, które pokażą, czy istnieje pilna potrzeba krótkoterminowego łagodzenia polityki monetarnej przez FED, czy też nie.
I tak, proszę Państwa – Morgan Stanley, ale także inne banki – Bank of America, Goldman Sachs – prognozują wysoką sprzedaż detaliczną w Stanach Zjednoczonych. Te trzy wspomniane przeze mnie banki prognozują wzrost sprzedaży detalicznej na poziomie 1,2% miesiąc do miesiąca.
Szeroko omawia to Morgan Stanley, który mówi, że ta dynamika sprzedaży detalicznej będzie spowodowana zakupami samochodów przed wprowadzeniem taryf celnych, cieplejszą pogodą – która przyczynia się do wzrostu sprzedaży materiałów budowlanych – czyli mamy wcześniejszy sezon na budowlankę. Ale to także działalność gastronomiczna – dobra pogoda odbija się również na jej wynikach.
Morgan Stanley uważa także, że silne dochody z pracy i sprzyjające czynniki sezonowe to będą te czynniki, które napędzą odporność konsumpcji w drugim kwartale. Podobnie uważają Bank of America i Goldman Sachs.
W związku z tym to, że te banki spodziewają się silnego wzrostu sprzedaży detalicznej – bo przypomnę Państwu, że poprzednie dane wynosiły 0,2%, a teraz spodziewamy się 1,2% – wesprze zaufanie do siły konsumentów i pomoże złagodzić obawy o recesję. To może być ważny punkt zarówno dla rynków akcyjnych, jak i dla dolara amerykańskiego.
Złoty i Eurodolar
Ale jeśli chodzi o parę eurodolar, czyli o tę naszą ulubioną parę, która ma wpływ także na złotówkę – bo siła złotego bądź jego słabość zależy od dwóch czynników: sytuacji na rynku międzynarodowym, czyli kursu eurodolara, a także polityki monetarnej naszego banku centralnego.
Chcę zauważyć, że NBP jest odpowiedzialny za politykę monetarną, ale na tę politykę wpływają także działania rządu. O ile dzisiaj działania rządowe postrzegane są jako działania proinflacyjne – z uwagi na regulacje dotyczące prądu i w ogóle energii – to działania Narodowego Banku Polskiego są działaniami, które – jak już zapowiedziano – będą bardziej gołębie. W związku z tym spodziewamy się obniżki stóp procentowych.
Natomiast jeśli chodzi o eurodolara – tutaj bardzo ciekawą analizę przedstawia ING Bank. ING twierdzi, że mimo iż eurodolar jest przewartościowany i wykupiony, to słabość dolara oraz duże zainteresowanie zakupami w okolicach 1,13 wskazuje, że bardziej prawdopodobne jest dojście do 1,15 niż spadek do 1,12.
Ja osobiście uważam, że jesteśmy w ciekawym momencie. I to, że dzisiaj na eurodolarze mamy wzrosty – to, w mojej ocenie, może być już ten ostatni wzrost.
Ponieważ też widzę sytuację na naszym polskim złotym – uważam, że polski złoty, szczególnie w parze z dolarem, zasługuje już na korektę. Chociaż z technicznego punktu widzenia jesteśmy w bardzo ciekawym momencie – na świecach miesięcznych, w interwale miesięcznym, jesteśmy tuż pod średnią kroczącą 100-dniową. To bardzo ważna średnia – i można powiedzieć, że ją przebiliśmy, czyli istnieje szansa, że jeżeli pójdziemy w dół, to przebijemy ją trwale. Ale wtedy bylibyśmy już na drodze do łamania kilkuletnich trendów.
W związku z tym jesteśmy w bardzo ważnej sytuacji dla naszej waluty i ja osobiście spodziewałbym się tu jakiejś korekty osłabiającej złotego. Ale to też – w obecnej sytuacji, gdzie nie tylko rządzi wolny rynek, ale także działania polityków – jest bardzo ważny temat.
Ludzie mówią do mnie: „nie mówmy o tej polityce” – ale wszyscy ci, którzy się troszeczkę na tym znają, wiedzą, że za każdym wynikiem ekonomicznym, pozytywnym lub negatywnym, często też stoi decyzja polityczna.
Proszę Państwa, w związku z tym – ING mówi: idziemy na 1,15 – bardziej prawdopodobne niż spadek do 1,12. ING stwierdza, że wzrost euro odzwierciedla utratę atrakcyjności dolara jako aktywa rezerwowego i bezpiecznego, a nie tylko krótkoterminową dynamikę stóp procentowych. Wskazuje na wysoką płynność euro. Jutrzejsze spotkanie ECB jest potencjalnym ryzykiem dla tego wzrostu, ale bardzo „gołębi” ton mógłby osłabić dynamikę euro. Ale patrząc, co znaczy „bardzo gołębi” ton – jeżeli weźmiemy pod uwagę, że 75 punktów bazowych łagodzenia polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny jest już w cenach – to poprzeczka dla negatywnego zaskoczenia jest wysoka.
Sytuacja na wyspach
Kolejna waluta, która będzie w centrum uwagi w tym tygodniu, to funt brytyjski. Tutaj chodzi o inflację.
Biorąc pod uwagę prognozy banków – m.in. SEB – przewiduje się, że miesiąc do miesiąca CPI w Wielkiej Brytanii wyniesie 0,4%, a rok do roku 2,6%. Poprzednie wskaźniki wynosiły 0,4% i 2,8%, w związku z tym – rok do roku inflacja wyhamowuje.
Bank of Mitsubishi zwrócił uwagę na dane o płacach w Wielkiej Brytanii za luty i dane o zatrudnieniu w marcu – były nieco słabsze niż oczekiwano, ale nadal odzwierciedlają stałą, podwyższoną presję płacową. Bo trzeba zwrócić uwagę, proszę Państwa, że w Wielkiej Brytanii wzrost płac – jeśli chodzi o średnie tygodniowe zarobki – pozostał na poziomie 5,6%. Przy czym dane te ze stycznia zostały skorygowane w dół. Płace w sektorze prywatnym, bez premii, również utrzymały się na poziomie 5,9%, ze zmianą w dół z 6,1% – czyli mamy spadki dynamiki wzrostu płac, ale one dalej są istotne.
I pomimo niewielkiego osłabienia, wzrost płac nadal nie jest zgodny z celem inflacyjnym Banku Anglii wynoszącym 2%. W związku z tym te dane o wzroście płac potwierdzają ostrożne podejście Banku Anglii.
Bank Mitsubishi utrzymuje, że kwartalne obniżki stóp procentowych wyniosą dwadzieścia pięć punktów bazowych, co odzwierciedla stopniową ścieżkę normalizacji. We wnioskach bank Mitsubishi podkreśla, że pomimo sztywnego wzrostu płac, najnowsze dane z rynku pracy w Wielkiej Brytanii nie zniwelują powolnego i umiarkowanego cyklu łagodzenia polityki pieniężnej.
Bank Mitsubishi spodziewa się, że Bank of England będzie kontynuował obniżki o 25 punktów bazowych, o ile szersze trendy inflacyjne i dane o zatrudnieniu będą wspierać scenariusz miękkiego lądowania. Partia Pracy ma problemy w Wielkiej Brytanii – chociaż funt do dolara odnotowuje nowe szczyty.
Natomiast jest dużo pracy przed obecnym rządem, szczególnie w sytuacji, w której pojawiają się również problemy związane z migracją i strajkami, nawet w branży śmieciowej. Przypomnę Państwu – w Birmingham mamy poważne problemy, gdzie rząd musiał wezwać wojsko do usuwania potężnych hałd śmieci, ponieważ istniało ryzyko wybuchu epidemii.
Dzieją się więc dramatyczne sytuacje, które nie sprzyjają obecnemu rządowi. Jest on w trudnym położeniu. Niektórzy twierdzą, że wynika to właśnie z polityki migracyjnej i socjalnej w Wielkiej Brytanii, która zaczyna się odbijać na kraju. Co będzie dalej – zobaczymy. Na razie oczywiście funt korzysta ze słabości dolara i w tej parze walutowej – funt–dolar – pnie się w górę.
O co chodzi Trumpowi?
Proszę Państwa, trwa wojna celna pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Donald Trump – obserwując jego politykę – wydaje się, że była to polityka przemyślana. Mimo że w momencie nakładania ceł wielu komentatorów rwało sobie włosy z głowy, twierdząc, że jest niezrównoważony i nie wie, co robi – to jednak umiejętne sterowanie cłami wobec Chin, jak i wobec sojuszników, a potem słynne zawieszenie ceł na 90 dni, spowodowało odbicie na rynkach akcyjnych. I to powoduje, że – moim zdaniem – Stany Zjednoczone budują koalicję aliantów przeciwko Chinom, co stawia Pekin w trudnej sytuacji i zmusza do stymulowania własnej gospodarki, co oczywiście robią.
Bardzo ciekawa była wypowiedź Karoline Leavitt – rzeczniczki Białego Domu – która oświadczyła, że to Chiny potrzebują porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi, a nie odwrotnie. Waszyngton nie potrzebuje porozumienia z Pekinem, ponieważ to Chiny są zależne od amerykańskiego konsumenta i jego pieniędzy. Ameryka przygotowuje się do nałożenia na Chiny także ceł sektorowych.
Chiny VS Australia
To wszystko powoduje, że sytuacja odbija się na dolarze australijskim. ANZ (Australian New Zealand Bank) przyjmuje przez to ostrożne podejście do dolara australijskiego. Prognozuje kurs AUD/USD na poziomie 0,61 w drugim kwartale. Bardzo ciekawie to argumentują: dalsze osłabienie ustalonego kursu juana przez Ludowy Bank Chin, mające na celu złagodzenie skutków taryf, prawdopodobnie wywrze presję spadkową na australijskim dolarze.
Proszę Państwa, Chiny odpowiadają za jedną trzecią eksportu Australii, a ceny rudy żelaza nadal spadają. Dolar australijski jest podatny na wahania za pośrednictwem tzw. kanału Terms of Trade. W marcu odnotowano spadek cen nowych domów w Chinach o 0,46% r/r. Ciekawie jednak, że w pierwszym kwartale PKB Chin przekroczyło poziom 5,4%, podczas gdy oczekiwano 5,1%. To wszystko dzięki temu, że chiński rząd socjalistyczny – jak sama nazwa wskazuje – stale rozszerza wsparcie dla popytu na usługi. Monitorują sytuację, przez co sprzedaż detaliczna i przemysłowa również biły rekordy.
Mimo to sytuacja związana z zależnością Australii od Chin oraz napięcia celne mają ogromny wpływ – nawet psychologiczny i propagandowy – na waluty, takie jak dolar australijski i nowozelandzki. ANZ – podobnie jak ja – utrzymuje, że w drugim kwartale będziemy obserwować podwyższoną zmienność na tych parach walutowych. Prawdziwe zmienne pole walki.
Zobaczymy, jak zakończą się trwające negocjacje handlowe między USA a Chinami i jakie wtedy będą korekty kursu dolara do juana. To ciekawe, zwłaszcza że Unia Europejska – ustami swoich przedstawicieli – zapowiada, że liczy na porozumienie między Stanami Zjednoczonymi a Unią.
Może te taryfy i polityka ceł doprowadzą do jakiegoś konsensusu między mocarstwami – i globalnie rynki na tym zyskają.
Dania może a my?
Proszę Państwa, jeśli chodzi o politykę bezpieczeństwa – u nas są oczywiście wybory prezydenckie, których dzisiaj nie zamierzam poruszać, ponieważ jest to specyficzny czas, w którym wszyscy kandydaci nagle stają się pro-polscy i pro-biznesowi. Można powiedzieć – prawicowi, nawet ci z lewej strony. Nie przywiązuję więc do tego większej wagi – to są krótkoterminowe zapowiedzi do momentu zakończenia wyborów.
Natomiast jedna ważna rzecz dotyka nas niezależnie od wyborów – dramatyczna sytuacja związana z migracją. Część sceny politycznej i mediów ją podnosi, a część bagatelizuje, mimo że rzeczywistość mówi sama za siebie. W ostatnich miesiącach coraz więcej mówi się w kontekście Unii Europejskiej, że Dania uporała się z problemem migracyjnym. Przez ostatnie miesiące podejmowała działania, które przyniosły rezultaty – i takie działania powinny być podejmowane także w innych krajach Unii.
Warto zrozumieć, że polityka migracyjna i azylowa Danii jest odmienna od unijnej, ponieważ Dania nie przyjęła traktatu z Maastricht w 1992 roku, który kształtował obecną Unię Europejską. Uzyskała tzw. klauzulę opt-out, co daje jej prawo do samodzielnego decydowania w sprawach migracyjnych.
Dania ma więc prawo deportować nielegalnych imigrantów poza teren UE – czego np. Polska nie może zrobić. Dania deportuje ich m.in. do Rwandy. Uchwalili także prawo pozwalające na wyburzanie osiedli zamieszkiwanych przez migrantów w skupiskach, które zagrażają bezpieczeństwu Duńczyków. Dania powiedziała „zero azylu” – nie będzie polityki azylowej.
To kraj z najwyższymi podatkami w UE, ale też z najwyższym socjalem – wysokimi emeryturami i szerokim wsparciem socjalnym. Duńczycy mają więc prawo wymagać, by nikt nie korzystał z tych świadczeń bez wkładu w społeczeństwo. Niezależnie od poglądów politycznych, wszystkie partie w Danii mają takie samo podejście do migracji, bo 90% obywateli to etniczni Duńczycy. To państwo narodowo jednorodne.
W Danii wprowadzono specjalne programy w szkołach mówiące o historii, tradycjach i wartościach. Kto tego nie akceptuje – trafia do ośrodków, a potem jest deportowany. Duńczycy mówią wprost: „Jeśli ci się nie podoba, to idź do Szwecji” – która w ich oczach jest przykładem, jak nie prowadzić polityki migracyjnej.
Wracając do bezpieczeństwa i rozwiązywania problemów społecznych – jeśli w UE chcemy coś zmienić, musimy zmienić przepisy. Mamy przykład Danii i dzięki temu możemy mieć zdrowe społeczeństwa, w których obywatele – niezależnie od pochodzenia – pracują na dobrobyt swojego kraju. Czego nam wszystkim życzę – przed i po wyborach prezydenckich.
Dzień dobry Państwu, Łukasz Paszkiewicz, witam Państwa w środę rano. Przepraszam, że mieliśmy krótką przerwę, ale to wynikało z moich zajęć służbowych. Proszę Państwa, dzisiaj ważne wydarzenia – dane o sprzedaży detalicznej Stanów Zjednoczonych, dane o inflacji z Wielkiej Brytanii i kontynuacja wojny celnej z Chinami. O tym będę mówił, a także o tym, jaki to ma wpływ na waluty azjatyckie. Wrócimy też do kwestii eurodolara i tego, jaki ma on wpływ na złotówkę. W międzyczasie chciałbym jeszcze omówić kwestię związaną z bezpieczeństwem, czyli na przykładzie Danii omówić politykę migracyjną w Europie – co można zrobić, co robi Dania i dlaczego my tego nie możemy zrobić.
Sprzedaż detaliczna USA
Dzisiaj dane o sprzedaży detalicznej w Stanach Zjednoczonych. Nie lubię mówić o historii, bo to Państwo wszyscy pewnie wiecie, jeżeli siedzicie na rynku, ale mamy pewne wyhamowanie – wyhamowanie spadków na giełdach. Dzisiaj, co prawda, otworzyliśmy się na czerwono, ale jest to wyhamowanie.
Jest też ciekawa sytuacja, ponieważ jak giełdy odbijały, to nie miało to wpływu na dolara, bo zazwyczaj było tak, że gdy giełdy odbijały, to dolar się osłabiał, ponieważ dolar był traktowany jako waluta rezerwowa, jako ta „bezpieczna przystań”. W związku z tym, jak coś źle się działo na rynkach, spadał apetyt na ryzyko – to wtedy kupowaliśmy dolara i ten dolar się umacniał.
Teraz mamy sytuację zgoła odmienną – mamy odbicie na giełdach, a eurodolar przybiera, że tak powiem, i zdobywa nowe pozycje. To, proszę Państwa, jest też związane – w mojej ocenie – z polityką Stanów Zjednoczonych. Z jednej strony mówiło się – co też jest prawdą – że dzisiaj na rynkach nie rządzą inwestorzy, ale rządzą kapitały. Nie rządzi handel, ale właśnie rządzą te kapitały, które swobodnie przepływają.
Ale mówiąc ogólnikowo – jeżeli ten międzynarodowy kapitał się „obrazi” lub zmieni kierunek, a teraz mamy walkę nie tylko ekonomiczną, ale i polityczną na świecie – w związku z tym to powoduje pewnego rodzaju perturbacje. I ja też mówiłem Państwu, że ten pierwszy kwartał, który już minął, będzie – był – bardzo trudnym kwartałem.
Jak będzie wyglądał drugi kwartał? W mojej ocenie, będzie charakteryzował się dużą zmiennością, na którą musimy być przygotowani.
Proszę Państwa, sprzedaż detaliczna w Stanach Zjednoczonych – bardzo ważne dane, bo to dane, które pokażą, czy istnieje pilna potrzeba krótkoterminowego łagodzenia polityki monetarnej przez FED, czy też nie.
I tak, proszę Państwa – Morgan Stanley, ale także inne banki – Bank of America, Goldman Sachs – prognozują wysoką sprzedaż detaliczną w Stanach Zjednoczonych. Te trzy wspomniane przeze mnie banki prognozują wzrost sprzedaży detalicznej na poziomie 1,2% miesiąc do miesiąca.
Szeroko omawia to Morgan Stanley, który mówi, że ta dynamika sprzedaży detalicznej będzie spowodowana zakupami samochodów przed wprowadzeniem taryf celnych, cieplejszą pogodą – która przyczynia się do wzrostu sprzedaży materiałów budowlanych – czyli mamy wcześniejszy sezon na budowlankę. Ale to także działalność gastronomiczna – dobra pogoda odbija się również na jej wynikach.
Morgan Stanley uważa także, że silne dochody z pracy i sprzyjające czynniki sezonowe to będą te czynniki, które napędzą odporność konsumpcji w drugim kwartale. Podobnie uważają Bank of America i Goldman Sachs.
W związku z tym to, że te banki spodziewają się silnego wzrostu sprzedaży detalicznej – bo przypomnę Państwu, że poprzednie dane wynosiły 0,2%, a teraz spodziewamy się 1,2% – wesprze zaufanie do siły konsumentów i pomoże złagodzić obawy o recesję. To może być ważny punkt zarówno dla rynków akcyjnych, jak i dla dolara amerykańskiego.
Złoty i Eurodolar
Ale jeśli chodzi o parę eurodolar, czyli o tę naszą ulubioną parę, która ma wpływ także na złotówkę – bo siła złotego bądź jego słabość zależy od dwóch czynników: sytuacji na rynku międzynarodowym, czyli kursu eurodolara, a także polityki monetarnej naszego banku centralnego.
Chcę zauważyć, że NBP jest odpowiedzialny za politykę monetarną, ale na tę politykę wpływają także działania rządu. O ile dzisiaj działania rządowe postrzegane są jako działania proinflacyjne – z uwagi na regulacje dotyczące prądu i w ogóle energii – to działania Narodowego Banku Polskiego są działaniami, które – jak już zapowiedziano – będą bardziej gołębie. W związku z tym spodziewamy się obniżki stóp procentowych.
Natomiast jeśli chodzi o eurodolara – tutaj bardzo ciekawą analizę przedstawia ING Bank. ING twierdzi, że mimo iż eurodolar jest przewartościowany i wykupiony, to słabość dolara oraz duże zainteresowanie zakupami w okolicach 1,13 wskazuje, że bardziej prawdopodobne jest dojście do 1,15 niż spadek do 1,12.
Ja osobiście uważam, że jesteśmy w ciekawym momencie. I to, że dzisiaj na eurodolarze mamy wzrosty – to, w mojej ocenie, może być już ten ostatni wzrost.
Ponieważ też widzę sytuację na naszym polskim złotym – uważam, że polski złoty, szczególnie w parze z dolarem, zasługuje już na korektę. Chociaż z technicznego punktu widzenia jesteśmy w bardzo ciekawym momencie – na świecach miesięcznych, w interwale miesięcznym, jesteśmy tuż pod średnią kroczącą 100-dniową. To bardzo ważna średnia – i można powiedzieć, że ją przebiliśmy, czyli istnieje szansa, że jeżeli pójdziemy w dół, to przebijemy ją trwale. Ale wtedy bylibyśmy już na drodze do łamania kilkuletnich trendów.
W związku z tym jesteśmy w bardzo ważnej sytuacji dla naszej waluty i ja osobiście spodziewałbym się tu jakiejś korekty osłabiającej złotego. Ale to też – w obecnej sytuacji, gdzie nie tylko rządzi wolny rynek, ale także działania polityków – jest bardzo ważny temat.
Ludzie mówią do mnie: „nie mówmy o tej polityce” – ale wszyscy ci, którzy się troszeczkę na tym znają, wiedzą, że za każdym wynikiem ekonomicznym, pozytywnym lub negatywnym, często też stoi decyzja polityczna.
Proszę Państwa, w związku z tym – ING mówi: idziemy na 1,15 – bardziej prawdopodobne niż spadek do 1,12. ING stwierdza, że wzrost euro odzwierciedla utratę atrakcyjności dolara jako aktywa rezerwowego i bezpiecznego, a nie tylko krótkoterminową dynamikę stóp procentowych. Wskazuje na wysoką płynność euro. Jutrzejsze spotkanie ECB jest potencjalnym ryzykiem dla tego wzrostu, ale bardzo „gołębi” ton mógłby osłabić dynamikę euro. Ale patrząc, co znaczy „bardzo gołębi” ton – jeżeli weźmiemy pod uwagę, że 75 punktów bazowych łagodzenia polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny jest już w cenach – to poprzeczka dla negatywnego zaskoczenia jest wysoka.
Sytuacja na wyspach
Kolejna waluta, która będzie w centrum uwagi w tym tygodniu, to funt brytyjski. Tutaj chodzi o inflację.
Biorąc pod uwagę prognozy banków – m.in. SEB – przewiduje się, że miesiąc do miesiąca CPI w Wielkiej Brytanii wyniesie 0,4%, a rok do roku 2,6%. Poprzednie wskaźniki wynosiły 0,4% i 2,8%, w związku z tym – rok do roku inflacja wyhamowuje.
Bank of Mitsubishi zwrócił uwagę na dane o płacach w Wielkiej Brytanii za luty i dane o zatrudnieniu w marcu – były nieco słabsze niż oczekiwano, ale nadal odzwierciedlają stałą, podwyższoną presję płacową. Bo trzeba zwrócić uwagę, proszę Państwa, że w Wielkiej Brytanii wzrost płac – jeśli chodzi o średnie tygodniowe zarobki – pozostał na poziomie 5,6%. Przy czym dane te ze stycznia zostały skorygowane w dół. Płace w sektorze prywatnym, bez premii, również utrzymały się na poziomie 5,9%, ze zmianą w dół z 6,1% – czyli mamy spadki dynamiki wzrostu płac, ale one dalej są istotne.
I pomimo niewielkiego osłabienia, wzrost płac nadal nie jest zgodny z celem inflacyjnym Banku Anglii wynoszącym 2%. W związku z tym te dane o wzroście płac potwierdzają ostrożne podejście Banku Anglii.
Bank Mitsubishi utrzymuje, że kwartalne obniżki stóp procentowych wyniosą dwadzieścia pięć punktów bazowych, co odzwierciedla stopniową ścieżkę normalizacji. We wnioskach bank Mitsubishi podkreśla, że pomimo sztywnego wzrostu płac, najnowsze dane z rynku pracy w Wielkiej Brytanii nie zniwelują powolnego i umiarkowanego cyklu łagodzenia polityki pieniężnej.
Bank Mitsubishi spodziewa się, że Bank of England będzie kontynuował obniżki o 25 punktów bazowych, o ile szersze trendy inflacyjne i dane o zatrudnieniu będą wspierać scenariusz miękkiego lądowania. Partia Pracy ma problemy w Wielkiej Brytanii – chociaż funt do dolara odnotowuje nowe szczyty.
Natomiast jest dużo pracy przed obecnym rządem, szczególnie w sytuacji, w której pojawiają się również problemy związane z migracją i strajkami, nawet w branży śmieciowej. Przypomnę Państwu – w Birmingham mamy poważne problemy, gdzie rząd musiał wezwać wojsko do usuwania potężnych hałd śmieci, ponieważ istniało ryzyko wybuchu epidemii.
Dzieją się więc dramatyczne sytuacje, które nie sprzyjają obecnemu rządowi. Jest on w trudnym położeniu. Niektórzy twierdzą, że wynika to właśnie z polityki migracyjnej i socjalnej w Wielkiej Brytanii, która zaczyna się odbijać na kraju. Co będzie dalej – zobaczymy. Na razie oczywiście funt korzysta ze słabości dolara i w tej parze walutowej – funt–dolar – pnie się w górę.
O co chodzi Trumpowi?
Proszę Państwa, trwa wojna celna pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Donald Trump – obserwując jego politykę – wydaje się, że była to polityka przemyślana. Mimo że w momencie nakładania ceł wielu komentatorów rwało sobie włosy z głowy, twierdząc, że jest niezrównoważony i nie wie, co robi – to jednak umiejętne sterowanie cłami wobec Chin, jak i wobec sojuszników, a potem słynne zawieszenie ceł na 90 dni, spowodowało odbicie na rynkach akcyjnych. I to powoduje, że – moim zdaniem – Stany Zjednoczone budują koalicję aliantów przeciwko Chinom, co stawia Pekin w trudnej sytuacji i zmusza do stymulowania własnej gospodarki, co oczywiście robią.
Bardzo ciekawa była wypowiedź Karoline Leavitt – rzeczniczki Białego Domu – która oświadczyła, że to Chiny potrzebują porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi, a nie odwrotnie. Waszyngton nie potrzebuje porozumienia z Pekinem, ponieważ to Chiny są zależne od amerykańskiego konsumenta i jego pieniędzy. Ameryka przygotowuje się do nałożenia na Chiny także ceł sektorowych.
Chiny VS Australia
To wszystko powoduje, że sytuacja odbija się na dolarze australijskim. ANZ (Australian New Zealand Bank) przyjmuje przez to ostrożne podejście do dolara australijskiego. Prognozuje kurs AUD/USD na poziomie 0,61 w drugim kwartale. Bardzo ciekawie to argumentują: dalsze osłabienie ustalonego kursu juana przez Ludowy Bank Chin, mające na celu złagodzenie skutków taryf, prawdopodobnie wywrze presję spadkową na australijskim dolarze.
Proszę Państwa, Chiny odpowiadają za jedną trzecią eksportu Australii, a ceny rudy żelaza nadal spadają. Dolar australijski jest podatny na wahania za pośrednictwem tzw. kanału Terms of Trade. W marcu odnotowano spadek cen nowych domów w Chinach o 0,46% r/r. Ciekawie jednak, że w pierwszym kwartale PKB Chin przekroczyło poziom 5,4%, podczas gdy oczekiwano 5,1%. To wszystko dzięki temu, że chiński rząd socjalistyczny – jak sama nazwa wskazuje – stale rozszerza wsparcie dla popytu na usługi. Monitorują sytuację, przez co sprzedaż detaliczna i przemysłowa również biły rekordy.
Mimo to sytuacja związana z zależnością Australii od Chin oraz napięcia celne mają ogromny wpływ – nawet psychologiczny i propagandowy – na waluty, takie jak dolar australijski i nowozelandzki. ANZ – podobnie jak ja – utrzymuje, że w drugim kwartale będziemy obserwować podwyższoną zmienność na tych parach walutowych. Prawdziwe zmienne pole walki.
Zobaczymy, jak zakończą się trwające negocjacje handlowe między USA a Chinami i jakie wtedy będą korekty kursu dolara do juana. To ciekawe, zwłaszcza że Unia Europejska – ustami swoich przedstawicieli – zapowiada, że liczy na porozumienie między Stanami Zjednoczonymi a Unią.
Może te taryfy i polityka ceł doprowadzą do jakiegoś konsensusu między mocarstwami – i globalnie rynki na tym zyskają.
Dania może a my?
Proszę Państwa, jeśli chodzi o politykę bezpieczeństwa – u nas są oczywiście wybory prezydenckie, których dzisiaj nie zamierzam poruszać, ponieważ jest to specyficzny czas, w którym wszyscy kandydaci nagle stają się pro-polscy i pro-biznesowi. Można powiedzieć – prawicowi, nawet ci z lewej strony. Nie przywiązuję więc do tego większej wagi – to są krótkoterminowe zapowiedzi do momentu zakończenia wyborów.
Natomiast jedna ważna rzecz dotyka nas niezależnie od wyborów – dramatyczna sytuacja związana z migracją. Część sceny politycznej i mediów ją podnosi, a część bagatelizuje, mimo że rzeczywistość mówi sama za siebie. W ostatnich miesiącach coraz więcej mówi się w kontekście Unii Europejskiej, że Dania uporała się z problemem migracyjnym. Przez ostatnie miesiące podejmowała działania, które przyniosły rezultaty – i takie działania powinny być podejmowane także w innych krajach Unii.
Warto zrozumieć, że polityka migracyjna i azylowa Danii jest odmienna od unijnej, ponieważ Dania nie przyjęła traktatu z Maastricht w 1992 roku, który kształtował obecną Unię Europejską. Uzyskała tzw. klauzulę opt-out, co daje jej prawo do samodzielnego decydowania w sprawach migracyjnych.
Dania ma więc prawo deportować nielegalnych imigrantów poza teren UE – czego np. Polska nie może zrobić. Dania deportuje ich m.in. do Rwandy. Uchwalili także prawo pozwalające na wyburzanie osiedli zamieszkiwanych przez migrantów w skupiskach, które zagrażają bezpieczeństwu Duńczyków. Dania powiedziała „zero azylu” – nie będzie polityki azylowej.
To kraj z najwyższymi podatkami w UE, ale też z najwyższym socjalem – wysokimi emeryturami i szerokim wsparciem socjalnym. Duńczycy mają więc prawo wymagać, by nikt nie korzystał z tych świadczeń bez wkładu w społeczeństwo. Niezależnie od poglądów politycznych, wszystkie partie w Danii mają takie samo podejście do migracji, bo 90% obywateli to etniczni Duńczycy. To państwo narodowo jednorodne.
W Danii wprowadzono specjalne programy w szkołach mówiące o historii, tradycjach i wartościach. Kto tego nie akceptuje – trafia do ośrodków, a potem jest deportowany. Duńczycy mówią wprost: „Jeśli ci się nie podoba, to idź do Szwecji” – która w ich oczach jest przykładem, jak nie prowadzić polityki migracyjnej.
Wracając do bezpieczeństwa i rozwiązywania problemów społecznych – jeśli w UE chcemy coś zmienić, musimy zmienić przepisy. Mamy przykład Danii i dzięki temu możemy mieć zdrowe społeczeństwa, w których obywatele – niezależnie od pochodzenia – pracują na dobrobyt swojego kraju. Czego nam wszystkim życzę – przed i po wyborach prezydenckich.
Dziękuję Państwu bardzo. Do widzenia.