Deepseek, Wybory w Niemczech, Ukraina, Pakt migracyjny, Tusk i Brzoska
Przygotował: Łukasz Paszkiewicz
Dzień dobry, witam w środę. Proszę Państwa, dzisiaj zacznę od wiadomości z rynku walutowego – tych najważniejszych wydarzeń, a potem przejdę do podsumowania wydarzeń z naszej geopolityki, które mogą wpływać na sytuację gospodarczą i walutową. Także proszę, żebyście Państwo z nami zostali.
Rynek walutowy
Proszę Państwa, najważniejszym wydarzeniem dzisiejszego dnia, jeśli chodzi o rynek walutowy, będzie tzw. raport CPI, czyli – ogólnie mówiąc – raport o inflacji w Stanach Zjednoczonych. Chciałbym tutaj omówić dwa główne banki, które pochyliły się nad tym raportem i przedstawiły w swoich prognozach, czego oczekują po dzisiejszym wydarzeniu.
Są to Morgan Stanley i Goldman Sachs, które nieco odmiennie prognozują wskaźniki bazowe CPI, czyli inflacji. Goldman Sachs prognozuje, że bazowy CPI będzie na poziomie 0,34% miesiąc do miesiąca. Konsensus rynkowy wynosi 0,3%, natomiast Morgan Stanley spodziewa się bardziej solidnego wzrostu wskaźnika bazowego inflacji CPI – na poziomie 0,37% miesiąc do miesiąca, a rocznie na poziomie 3,2% rok do roku.
Mimo tych różnic między dwoma bankami, Morgan Stanley przewiduje wzrost rocznej inflacji bazowej do 3,2% rok do roku, natomiast Goldman Sachs prognozuje poziom 3,19%, czyli bardzo zbliżony. Podstawowe założenia tych banków są takie, że inflacja będzie nieco wyższa od oczekiwań.
Morgan Stanley uważa, że tymczasowe czynniki styczniowe, takie jak pożary i sezonowość, wpłyną na wzrost inflacji. Natomiast oba banki zgodnie twierdzą, że istnieje powszechna presja cenowa, zwłaszcza na dobra konsumpcyjne pierwszej potrzeby. To wszystko wskazuje, że inflacja może nie ostygnąć wystarczająco szybko, aby uzasadnić wcześniejsze obniżki stóp procentowych.
Prognozy zarówno Morgan Stanley, jak i Goldman Sachs różnią się od wcześniejszych, bardziej „gołębich” wypowiedzi prezesów regionalnych FED-u z poniedziałku. Tamte wypowiedzi sugerowały, że dobre wyniki na rynku pracy mogą skłonić FED do łagodniejszej polityki i szybszych obniżek stóp procentowych. Jednak dzisiejsze dane CPI oraz przewidywania głównych banków amerykańskich powodują, że ryzyko szybkich obniżek stóp procentowych jest zachwiane – co może odsunąć oczekiwania rynku na pierwszą obniżkę stóp przez FED.
To tyle, jeśli chodzi o dzisiejsze dane i prognozy banków.
AUD/USD
Bardzo ciekawe są również dwa raporty, które dzisiaj chciałem omówić. Dotyczą one tzw. Wschodu, czyli Chin oraz Australii. Australia, jako kraj eksportowy, szczególnie związany z wydobyciem surowców, jest silnie powiązana gospodarczo z Chinami. Te dwa raporty pokazują, czego możemy się spodziewać w kontekście wojny handlowej oraz ryzyka nałożenia ceł przez Stany Zjednoczone, które realizują politykę „America First”.
Jeśli chodzi o australijskiego dolara, bardzo ciekawy raport przedstawił Credit Agricole. Prognozuje on, że na koniec pierwszego kwartału kurs AUD/USD wyniesie 0,62. Patrząc na dzisiejsze poziomy, można powiedzieć, że dla traderów, spekulantów, ale także przedsiębiorców związanych z biznesem w Australii, to uspokajający sygnał. Wysokie wahania kursów, które obserwowaliśmy ostatnio, czyli silne osłabienie dolara australijskiego, mogą odejść do przeszłości.
Dlaczego Credit Agricole tak uważa? Przede wszystkim rynki spodziewają się, z 90% prawdopodobieństwem, że w lutym w Australii nastąpi obniżka stóp procentowych. Jednak polityka monetarna powinna być nadal stosunkowo jastrzębia, a obniżki stóp będą umiarkowane. Łagodniejsza polityka wynika także z ryzyka, że cła wprowadzone przez USA mogą zwiększyć presję inflacyjną na świecie, ograniczając tym samym decyzje Banku Rezerw Australii (RBA) dotyczące dalszych obniżek.
Teraz, jeśli chodzi o cła USA i sytuację Australii – mówi się o tym, że Donald Trump może zwolnić Australię z ceł na stal i aluminium. Potwierdzenie tej decyzji powinniśmy otrzymać w najbliższych miesiącach, a premier Australii, Anthony Albanese, zapowiedział już spotkanie z Trumpem.
Dlaczego taka decyzja jest możliwa? Patrząc na politykę Donalda Trumpa, widać, że dąży on do równowagi w przepływach handlowych. Jeśli chodzi o eksport i import między Australią a Stanami Zjednoczonymi, bilans handlowy jest korzystny dla Australii. To może dać premierowi Australii pewne argumenty w negocjacjach z Trumpem.
Pozostaje jednak pośrednie zagrożenie, że cła nałożone na Chiny, Japonię i Koreę Południową mogą uderzyć w eksport australijskiej rudy żelaza, boksytów i węgla. Te trzy surowce stanowią aż 35% całkowitego eksportu Australii. Podsumowując, według Credit Agricole dolar australijski pozostaje silny. Pomimo mocnych danych ze Stanów Zjednoczonych, które wspierają dolara amerykańskiego, perspektywy gospodarcze Australii oraz uwarunkowania handlowe zapobiegają dalszemu spadkowi wartości dolara australijskiego.
Sytuacja w Chinach
Jeśli chodzi o Chiny, bardzo ciekawą prognozę przedstawił bank Mitsubishi. Spodziewa się on, że kurs USD/CNY osiągnie poziom 7,50 do drugiego kwartału 2025 roku. Główną przyczyną mają być rosnące taryfy USA na chińskie towary – wzrost ceł o 20% na chiński eksport.
Obserwujemy więc swoistą wojnę handlową. Z jednej strony mamy politykę Donalda Trumpa „America First”, której celem jest ożywienie produkcji w USA, ale z drugiej strony Chiny nie pozostaną bierne. W lutym lub marcu odbędzie się spotkanie Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, na którym ustalone zostaną cele gospodarcze Chin na 2025 rok.
Będą skupiać się na wzroście PKB, wskaźniku deficytu budżetowego oraz innych kluczowych politykach fiskalnych i pieniężnych. Bank of Mitsubishi uważa jednak, że polityka Donalda Trumpa w konfrontacji z OZPL, czyli Ogólnochińskim Zgromadzeniem Przedstawicieli Ludowych, nie przyniesie ostatecznej odpowiedzi. Mówiąc inaczej – nie wpłynie znacząco na Chiny i nie zdoła przebić ich polityki gospodarczej.
To kolejny istotny czynnik. Z drugiej strony odbudowa sektora nieruchomości w Chinach nadal stanowi obciążenie. Po kryzysie w tej branży odbudowa postępuje powoli. W związku z tym Bank Mitsubishi prognozuje kurs USD/CNY na poziomie 7,50.
Chciałbym jednak zwrócić Państwa uwagę na istotny fakt – w tym miesiącu nastąpił znaczący wzrost chińskich giełd. To oznacza, że nie wiadomo jeszcze, jak ostatecznie potoczy się ta „wojna”, szczególnie że w tle mamy również kwestię pokoju na Ukrainie. To temat konsultowany pomiędzy Donaldem Trumpem a przywódcą Chin, co ma duże znaczenie dla globalnej równowagi sił.
Deepseek vs dolar
Ostatnia kwestia, którą chciałbym omówić, to słynny „Deepseek” – chińska sztuczna inteligencja, która miała przyćmić amerykańskie technologie. Warto przypomnieć sobie, jak ogłoszenie tej technologii wywołało gwałtowne spadki wartości akcji spółki Nvidia, duże zmiany na giełdach oraz na rynku walutowym.
W tym kontekście Bank of America przeprowadził analizę wpływu „Deep Seek” na gospodarkę USA i dolara amerykańskiego. Bank postawił kluczowe pytania: czy „Deep Seek” rzeczywiście może osłabić dolara i czy jego wpływ będzie długoterminowy? Ostatecznie Bank of America doszedł do wniosku, że wpływ ten powinien być ograniczony.
Dlaczego?
Globalna rola dolara pozostaje nienaruszona – nie ma bezpośrednich zagrożeń dla jego pozycji.
Status dolara jako waluty rezerwowej nie jest kwestionowany.
Gospodarka USA pozostaje silna, a perspektywy dotyczące realnych stóp procentowych nadal sprzyjają dolarowi.
Infrastruktura stablecoinów (kryptowalut powiązanych z dolarem) wciąż zależy od amerykańskiej waluty.
Oczywiście istnieją pewne długoterminowe ryzyka dla dolara. Bank of America wskazuje m.in. na niezrównoważoną politykę fiskalną USA, eskalację wojen handlowych oraz fakt, że długotrwałe umocnienie dolara może zaszkodzić wynikom amerykańskich spółek. Wciąż też istnieje ryzyko inflacyjne, co – jak wcześniej omawialiśmy – utrudnia FED podejmowanie decyzji w sprawie polityki monetarnej.
Podsumowując: Bank of America nie uważa, aby Deepseek miał zniweczyć siłę dolara czy zachwiać jego wyjątkową pozycją w najbliższej przyszłości.
Tusk i Brzoska
Teraz przechodząc do wydarzeń geopolitycznych, które będą miały znaczenie dla nas wszystkich: w ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie zorganizowane przez premiera Donalda Tuska dotyczące rozwoju polskiej gospodarki i inwestycji. Moim zdaniem nie jest ono aż tak istotne pod względem liczbowym. Donald Tusk podał kwotę kilkuset miliardów złotych na inwestycje w polską gospodarkę. Jednak – jak wiemy – tego typu liczby robią wrażenie na opinii publicznej, ale ich faktyczne znaczenie bywa inne.
Dariusz Rosati, którego trudno posądzać o wrogość wobec obecnego rządu, zauważył, że musiała zajść jakaś pomyłka, ponieważ podane przez premiera liczby są mniejsze niż dotychczasowe inwestycje. Podsumował to słowami, że Polska jest na szarym końcu, jeśli chodzi o poziom inwestycji w Unii Europejskiej.
Co jednak było najbardziej istotne podczas tego spotkania? Fakt, że premier Tusk zaprosił prezesa Rafała Brzoskę do stworzenia zespołu deregulacyjnego. Tusk mówił o „towarzyszach i towarzyszkach” obecnych na sali, którzy mieliby wypracować propozycje deregulacyjne bez konieczności zmiany ustaw.
Nie wiem, co na to studenci prawa, ale absolwenci z pewnością rozumieją, że regulacje i ich znoszenie odbywają się na poziomie ustaw. Ustawa o swobodzie działalności gospodarczej czy inne przepisy nakładające różnego rodzaju obowiązki, licencje czy koncesje – to wszystko wymaga zmian legislacyjnych. Trudno więc mówić o deregulacji bez zmian w prawie.
Jestem bardzo ciekawy efektów prac tego zespołu. Uważam jednak, że jeśli Rafał Brzoska kiedykolwiek rozważał karierę polityczną, a mówiło się o jego możliwym starcie na urząd Prezydenta RP, to tym ruchem zamknął sobie taką możliwość. Moim zdaniem premier Donald Tusk, podobnie jak Jarosław Kaczyński, to politycy z najwyższej półki – potrafią jednym ruchem wyeliminować potencjalne zagrożenia polityczne.
Pakt migracyjny będzie czy nie?
Ważnym wydarzeniem, o którym wcześniej nie wspomniałem, była debata polityczna w Niemczech w ramach kampanii wyborczej. Olaf Scholz zmierzył się tam z liderem CDU. W trakcie debaty kanclerz Scholz – jak donosi prasa – „wkopał” naszego premiera. Stwierdził bowiem, że niemieckie służby, przewożące migrantów na przystanki autobusowe na terenie Polski, działają w porozumieniu z Donaldem Tuskiem i innymi premierami państw sąsiednich.
Scholz twierdził, że osobiście dzwonił do premierów krajów ościennych i informował ich o tych działaniach, uważając je za zgodne z prawem UE. Premier Tusk wcześniej wydawał się nieco zaskoczony tą sytuacją, jednak patrząc historycznie, warto przypomnieć, że 11 grudnia 2024 roku przedstawiciele rządu Donalda Tuska przyjęli dokument w ramach konsultacji między prezydencjami UE, który dotyczył przyspieszonej implementacji Paktu Migracyjnego i Zielonego Ładu.
Wcześniej, 14 maja 2024 roku, Ministerstwo Finansów państw unijnych zatwierdziło pakt migracyjny. Według dostępnych danych trzy kraje – Polska, Słowacja i Węgry – głosowały przeciwko. Z drugiej strony premier Donald Tusk mówi, że paktu migracyjnego nie będzie, a europoseł Janusz Lewandowski w niedawnym wywiadzie – bodajże wczorajszym – stwierdził, że jednak pakt imigracyjny wejdzie w życie, ponieważ nie udało się zorganizować koalicji lub mniejszości blokującej ten pakt.
W związku z tym można powiedzieć jedno – pakt imigracyjny wchodzi w życie. Nie wiem, jakie stanowisko zajmie rząd, bo jego działania wydają się sprzeczne. Z jednej strony mówi się „nie”, a z drugiej strony wszystko wskazuje na to, że pakt zostanie wdrożony. Zakłada on, że Polska miałaby przyjmować rocznie 30 tysięcy osób, przy czym istnieje możliwość „wykupienia się” kwotą 20 tysięcy euro za każdą nieprzyjętą osobę.
Proszę Państwa, mieliśmy szansę, aby temu zapobiec podczas najważniejszego święta demokracji. Nie mówię tu tylko o wyborach, ale również o referendum, które odbyło się tego samego dnia. Referendum to narzędzie silnej demokracji – jeżeli mamy możliwość wypowiedzenia się jako obywatele, powinniśmy z niej korzystać. Nie patrzmy na to, że pytania były „za łatwe” czy kto był inicjatorem referendum, ale na to, czego ono dotyczyło.
Warto zwrócić uwagę na przykład Szwajcarii, gdzie obowiązuje zasada, że decyzje podjęte w referendum nie podlegają ocenie Trybunału Konstytucyjnego. Innymi słowy – naród może uchwalić to, co uzna za słuszne, i to staje się nadrzędne wobec konstytucji. W Polsce jednak pozbawiliśmy się tej możliwości.
Nie dziwię się jednak części obywateli, ponieważ wielu z nas zostało zmanipulowanych. Niedawno pojawiły się informacje – szokujące dla osób świadomych – że rząd amerykański wykorzystywał różne środki, aby wpływać na nasze myślenie, a nawet bezpośrednio na wynik referendum w Polsce. Przykładem jest spot organizacji Amnesty International, który namawiał do niebrania karty do głosowania. To zaprzeczenie demokracji i skandaliczna sytuacja.
Dziś już wiemy, dlaczego tak bardzo zniechęcano nas do referendum – chodziło o to, aby pakt migracyjny mógł wejść w życie. To ogromne zagrożenie dla krajów Europy Środkowej, w tym Polski. Przyjęliśmy już bardzo wielu uchodźców z Ukrainy, ponieśliśmy ogromne koszty, a Unia Europejska nie zwróciła nam żadnych środków. Teraz, gdy dowiemy się, jakie kwoty będziemy musieli płacić za każdego migranta, wielu Polaków będzie w szoku – będą to kwoty większe niż niektóre emerytury naszych seniorów.
Kwestie finansowe to jedno, ale pozostaje też aspekt społeczny. Osoby ubogie, które od lat czekają na lokale socjalne, mogą być zdziwione warunkami, w jakich będą zakwaterowani migranci – w jakich lokalach i na jakiej powierzchni. Uważam, że cała sytuacja jest skandaliczna i będzie nas kosztować nie tylko finansowo, ale także pod względem bezpieczeństwa. Służby będą musiały skupić się na ochronie kraju, a nie wiem, czy damy sobie z tym radę.
Pokój na Ukrainie?
Jeśli chodzi o kwestie migracyjne, to temat ten łączy się również z sytuacją międzynarodową, w szczególności z warunkami pokoju na Ukrainie. Wygląda na to, że dojdzie do zawieszenia działań wojennych. W najbliższych dniach w Monachium odbędzie się spotkanie przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, Europy oraz Ukrainy.
Donald Trump wysłał wcześniej swoich przedstawicieli do Kijowa, aby omówić sytuację jeszcze przed spotkaniem w Monachium. Możemy się więc spodziewać, że wszystko będzie już ustalone. Nie jest to jednak dobra sytuacja dla Ukrainy.
Uważam, że Wołodymyr Zełenski popełnił dwa poważne błędy. Po pierwsze, wiosną 2023 roku zdecydował się na polityczny sojusz z Niemcami i obecnym polskim rządem, ignorując ówczesny rząd Zjednoczonej Prawicy. Po drugie, w wyborach w USA opowiedział się po stronie demokratów i w ostrych słowach krytykował Donalda Trumpa.
Trump takich rzeczy nie zapomina. Dlatego teraz chce wystawić Ukrainie rachunek. Stany Zjednoczone wydały ogromne sumy na wsparcie Ukrainy, a teraz zamierzają przejąć kontrolę nad jej zasobami naturalnymi – metalami ziem rzadkich, ropą i gazem. Za to Unia Europejska będzie musiała zagwarantować bezpieczeństwo Ukrainie, podobnie jak w przypadku niesławnych porozumień mińskich, które nie przyniosły żadnych efektów.
Wybory w Niemczech
Do tego mamy wybory w Niemczech, gdzie preferencje co do koalicji tych wyborców są interesujące, ponieważ wygląda na to, że wszyscy wyborcy, czy to CDU, czy SPD, nie chcą koalicji z AFD.
Większość wyborców AFD uważa, że dla nich naturalnym koalicjantem jest CDU. Natomiast może dojść do tego, najprawdopodobniej, bo popierają to i większość wyborców CDU i SPD, że dojdzie do koalicji CDU-SPD. Czyli mamy to samo. Pamiętajmy, że Angela Merkel również rządziła przez długie lata w koalicji CDU-SPD, gdzie kanclerz Scholz był wicekanclerzem. To był również taki układ, że na górze, tak powiem, większość miało CDU, a mniejszość SPD.
Teraz też tak się stanie. Ta koalicja była znana w Niemczech już w latach 60-tych i 70-tych, kiedy to Kissinger i Willy Brandt ją tworzyli. Ale to doprowadzi do tego, że tak naprawdę, patrząc na dane, jeżeli analizujemy składy tych koalicjantów, to dojdzie do tego, że w mojej ocenie może nastąpić tzw. reset z Rosją po tym wynegocjowanym zawieszeniu, zamrożeniu czy pokoju, jak to nazwiemy. I dojdzie do tego, że Niemcy nawiążą kontakty gospodarcze z Rosją, tym samym wzmacniając ją, tak jak poprzednio.
Energetyka
Jak mówiłem jeszcze w rozmowie z profesorem Modzelewskim, siła gospodarki Unii polega oczywiście na naszej Unii celnej, jeżeli mamy szczelne cła. To, że jesteśmy mniej konkurencyjni, to fakt, ale korzystaliśmy jeszcze z dwóch czynników, które wspomagały naszą konkurencyjność. Mówię tu o tanich surowcach z Rosji i energetyce.
Energetyka już powoli odchodzi, a każdy powrót do niej nie wiadomo, czy będzie możliwy. Podam przykład Polski. Proszę Państwa, jeśli patrzymy na nasz bilans energetyczny, to węgiel kamienny odgrywa 41,97%, węgiel brunatny 21,55%, wiatr lądowy 17,28%, gaz 11,37%. Całość odnawialnych źródeł energii to 3,76%, przy czym słońce nie ma większego znaczenia. W związku z tym, proszę Państwa, muszę powiedzieć, że odejście od węgla i to co się dzieje w naszych kopalniach, uważam za sytuację skandaliczną.
Wielokrotnie mówiłem, że jeżeli mamy przechodzić na inne konwencjonalne, stabilne źródła energii, takie jak atom, to musimy to robić, gdy będziemy mieli alternatywę w postaci atomu. A atomu jeszcze nie mamy, bo z Amerykanami nadal negocjujemy. Obecny rząd odrzucił propozycje z Korei, de facto. Premier ostatnio wspomniał, że musi mieć 100% pewności co do różnych rozwiązań. Wspominał także o małych reaktorach, tzw. SMR-ach, o czym my tu mówimy? Każdy górnik powie Państwu, że aby postawić ścianę i fedrować, potrzeba 2-3 lat. Czyli każda głupia decyzja może doprowadzić do tego, że niektóre rzeczy będą już niemożliwe do odzyskania, a inne będą wymagały czasu.
Uważam, że powinniśmy korzystać z węgla, bo węgiel wciąż jest nam potrzebny i tego nie zmienimy. Lepiej korzystać z własnego węgla niż go importować, bo i tak będziemy musieli go używać. Chodzi o to, żebyśmy mieli własny węgiel, szczególnie w sytuacjach zagrożenia stabilności energetycznej w Polsce i w Unii Europejskiej. Import węgla powinien być możliwy tylko wtedy, gdy zabraknie nam własnego węgla.
Dalsze losy Ukrainy
Wracając do sytuacji na Ukrainie, to uważam, że będziemy mieli następującą sytuację: po pierwsze, Stany Zjednoczone ugrają swoje, czyli wezmą złoża od Ukrainy. Po drugie, Ukraina nie odzyska terytoriów. Chociaż Włodymyr Zełenski wczoraj w wywiadzie dla jednego z mediów angielskich zaproponował, że jest gotowy na wymianę pewnych obszarów z Rosją, może oddać rejon Kurski za inne obszary, jeszcze nie określił które.
Proszę Państwa, to jest sytuacja słaba. Uważam, że musimy dalej się zbroić, bo w sytuacji, w której Europa gwarantuje pokój, a Niemcy wracają do rozmów z Rosją na temat surowców, to Rosja może wrócić na ścieżkę wzrostu. Zresztą ona w ogóle chyba nie spadała, bo te sankcje nie wywołały aż tak dużych problemów w rosyjskiej gospodarce. Rosja po prostu przestawiła się na produkcję wojenną.
Jest ryzyko, że po kilku latach Rosja ponownie zaatakuje Ukrainę, jeśli będzie miała na to ochotę i interes ekonomiczny. No, chyba że Amerykanie zablokują to z uwagi na złoża, które wezmą pod kontrolę. Niemcy i Francja na dzień dzisiejszy nie są gwarantem bezpieczeństwa.
To, proszę Państwa, chyba wszystko na dzisiaj, co do najważniejszych spraw. W związku z tym widzimy się w następnym tygodniu. Dziękuję Państwu za uwagę i do zobaczenia.
Deepseek, Wybory w Niemczech, Ukraina, Pakt migracyjny, Tusk i Brzoska
Przygotował: Łukasz Paszkiewicz
Dzień dobry, witam w środę. Proszę Państwa, dzisiaj zacznę od wiadomości z rynku walutowego – tych najważniejszych wydarzeń, a potem przejdę do podsumowania wydarzeń z naszej geopolityki, które mogą wpływać na sytuację gospodarczą i walutową. Także proszę, żebyście Państwo z nami zostali.
Rynek walutowy
Proszę Państwa, najważniejszym wydarzeniem dzisiejszego dnia, jeśli chodzi o rynek walutowy, będzie tzw. raport CPI, czyli – ogólnie mówiąc – raport o inflacji w Stanach Zjednoczonych. Chciałbym tutaj omówić dwa główne banki, które pochyliły się nad tym raportem i przedstawiły w swoich prognozach, czego oczekują po dzisiejszym wydarzeniu.
Są to Morgan Stanley i Goldman Sachs, które nieco odmiennie prognozują wskaźniki bazowe CPI, czyli inflacji. Goldman Sachs prognozuje, że bazowy CPI będzie na poziomie 0,34% miesiąc do miesiąca. Konsensus rynkowy wynosi 0,3%, natomiast Morgan Stanley spodziewa się bardziej solidnego wzrostu wskaźnika bazowego inflacji CPI – na poziomie 0,37% miesiąc do miesiąca, a rocznie na poziomie 3,2% rok do roku.
Mimo tych różnic między dwoma bankami, Morgan Stanley przewiduje wzrost rocznej inflacji bazowej do 3,2% rok do roku, natomiast Goldman Sachs prognozuje poziom 3,19%, czyli bardzo zbliżony. Podstawowe założenia tych banków są takie, że inflacja będzie nieco wyższa od oczekiwań.
Morgan Stanley uważa, że tymczasowe czynniki styczniowe, takie jak pożary i sezonowość, wpłyną na wzrost inflacji. Natomiast oba banki zgodnie twierdzą, że istnieje powszechna presja cenowa, zwłaszcza na dobra konsumpcyjne pierwszej potrzeby. To wszystko wskazuje, że inflacja może nie ostygnąć wystarczająco szybko, aby uzasadnić wcześniejsze obniżki stóp procentowych.
Prognozy zarówno Morgan Stanley, jak i Goldman Sachs różnią się od wcześniejszych, bardziej „gołębich” wypowiedzi prezesów regionalnych FED-u z poniedziałku. Tamte wypowiedzi sugerowały, że dobre wyniki na rynku pracy mogą skłonić FED do łagodniejszej polityki i szybszych obniżek stóp procentowych. Jednak dzisiejsze dane CPI oraz przewidywania głównych banków amerykańskich powodują, że ryzyko szybkich obniżek stóp procentowych jest zachwiane – co może odsunąć oczekiwania rynku na pierwszą obniżkę stóp przez FED.
To tyle, jeśli chodzi o dzisiejsze dane i prognozy banków.
AUD/USD
Bardzo ciekawe są również dwa raporty, które dzisiaj chciałem omówić. Dotyczą one tzw. Wschodu, czyli Chin oraz Australii. Australia, jako kraj eksportowy, szczególnie związany z wydobyciem surowców, jest silnie powiązana gospodarczo z Chinami. Te dwa raporty pokazują, czego możemy się spodziewać w kontekście wojny handlowej oraz ryzyka nałożenia ceł przez Stany Zjednoczone, które realizują politykę „America First”.
Jeśli chodzi o australijskiego dolara, bardzo ciekawy raport przedstawił Credit Agricole. Prognozuje on, że na koniec pierwszego kwartału kurs AUD/USD wyniesie 0,62. Patrząc na dzisiejsze poziomy, można powiedzieć, że dla traderów, spekulantów, ale także przedsiębiorców związanych z biznesem w Australii, to uspokajający sygnał. Wysokie wahania kursów, które obserwowaliśmy ostatnio, czyli silne osłabienie dolara australijskiego, mogą odejść do przeszłości.
Dlaczego Credit Agricole tak uważa? Przede wszystkim rynki spodziewają się, z 90% prawdopodobieństwem, że w lutym w Australii nastąpi obniżka stóp procentowych. Jednak polityka monetarna powinna być nadal stosunkowo jastrzębia, a obniżki stóp będą umiarkowane. Łagodniejsza polityka wynika także z ryzyka, że cła wprowadzone przez USA mogą zwiększyć presję inflacyjną na świecie, ograniczając tym samym decyzje Banku Rezerw Australii (RBA) dotyczące dalszych obniżek.
Teraz, jeśli chodzi o cła USA i sytuację Australii – mówi się o tym, że Donald Trump może zwolnić Australię z ceł na stal i aluminium. Potwierdzenie tej decyzji powinniśmy otrzymać w najbliższych miesiącach, a premier Australii, Anthony Albanese, zapowiedział już spotkanie z Trumpem.
Dlaczego taka decyzja jest możliwa? Patrząc na politykę Donalda Trumpa, widać, że dąży on do równowagi w przepływach handlowych. Jeśli chodzi o eksport i import między Australią a Stanami Zjednoczonymi, bilans handlowy jest korzystny dla Australii. To może dać premierowi Australii pewne argumenty w negocjacjach z Trumpem.
Pozostaje jednak pośrednie zagrożenie, że cła nałożone na Chiny, Japonię i Koreę Południową mogą uderzyć w eksport australijskiej rudy żelaza, boksytów i węgla. Te trzy surowce stanowią aż 35% całkowitego eksportu Australii. Podsumowując, według Credit Agricole dolar australijski pozostaje silny. Pomimo mocnych danych ze Stanów Zjednoczonych, które wspierają dolara amerykańskiego, perspektywy gospodarcze Australii oraz uwarunkowania handlowe zapobiegają dalszemu spadkowi wartości dolara australijskiego.
Sytuacja w Chinach
Jeśli chodzi o Chiny, bardzo ciekawą prognozę przedstawił bank Mitsubishi. Spodziewa się on, że kurs USD/CNY osiągnie poziom 7,50 do drugiego kwartału 2025 roku. Główną przyczyną mają być rosnące taryfy USA na chińskie towary – wzrost ceł o 20% na chiński eksport.
Obserwujemy więc swoistą wojnę handlową. Z jednej strony mamy politykę Donalda Trumpa „America First”, której celem jest ożywienie produkcji w USA, ale z drugiej strony Chiny nie pozostaną bierne. W lutym lub marcu odbędzie się spotkanie Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych, na którym ustalone zostaną cele gospodarcze Chin na 2025 rok.
Będą skupiać się na wzroście PKB, wskaźniku deficytu budżetowego oraz innych kluczowych politykach fiskalnych i pieniężnych. Bank of Mitsubishi uważa jednak, że polityka Donalda Trumpa w konfrontacji z OZPL, czyli Ogólnochińskim Zgromadzeniem Przedstawicieli Ludowych, nie przyniesie ostatecznej odpowiedzi. Mówiąc inaczej – nie wpłynie znacząco na Chiny i nie zdoła przebić ich polityki gospodarczej.
To kolejny istotny czynnik. Z drugiej strony odbudowa sektora nieruchomości w Chinach nadal stanowi obciążenie. Po kryzysie w tej branży odbudowa postępuje powoli. W związku z tym Bank Mitsubishi prognozuje kurs USD/CNY na poziomie 7,50.
Chciałbym jednak zwrócić Państwa uwagę na istotny fakt – w tym miesiącu nastąpił znaczący wzrost chińskich giełd. To oznacza, że nie wiadomo jeszcze, jak ostatecznie potoczy się ta „wojna”, szczególnie że w tle mamy również kwestię pokoju na Ukrainie. To temat konsultowany pomiędzy Donaldem Trumpem a przywódcą Chin, co ma duże znaczenie dla globalnej równowagi sił.
Deepseek vs dolar
Ostatnia kwestia, którą chciałbym omówić, to słynny „Deepseek” – chińska sztuczna inteligencja, która miała przyćmić amerykańskie technologie. Warto przypomnieć sobie, jak ogłoszenie tej technologii wywołało gwałtowne spadki wartości akcji spółki Nvidia, duże zmiany na giełdach oraz na rynku walutowym.
W tym kontekście Bank of America przeprowadził analizę wpływu „Deep Seek” na gospodarkę USA i dolara amerykańskiego. Bank postawił kluczowe pytania: czy „Deep Seek” rzeczywiście może osłabić dolara i czy jego wpływ będzie długoterminowy? Ostatecznie Bank of America doszedł do wniosku, że wpływ ten powinien być ograniczony.
Dlaczego?
Oczywiście istnieją pewne długoterminowe ryzyka dla dolara. Bank of America wskazuje m.in. na niezrównoważoną politykę fiskalną USA, eskalację wojen handlowych oraz fakt, że długotrwałe umocnienie dolara może zaszkodzić wynikom amerykańskich spółek. Wciąż też istnieje ryzyko inflacyjne, co – jak wcześniej omawialiśmy – utrudnia FED podejmowanie decyzji w sprawie polityki monetarnej.
Podsumowując: Bank of America nie uważa, aby Deepseek miał zniweczyć siłę dolara czy zachwiać jego wyjątkową pozycją w najbliższej przyszłości.
Tusk i Brzoska
Teraz przechodząc do wydarzeń geopolitycznych, które będą miały znaczenie dla nas wszystkich: w ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie zorganizowane przez premiera Donalda Tuska dotyczące rozwoju polskiej gospodarki i inwestycji. Moim zdaniem nie jest ono aż tak istotne pod względem liczbowym. Donald Tusk podał kwotę kilkuset miliardów złotych na inwestycje w polską gospodarkę. Jednak – jak wiemy – tego typu liczby robią wrażenie na opinii publicznej, ale ich faktyczne znaczenie bywa inne.
Dariusz Rosati, którego trudno posądzać o wrogość wobec obecnego rządu, zauważył, że musiała zajść jakaś pomyłka, ponieważ podane przez premiera liczby są mniejsze niż dotychczasowe inwestycje. Podsumował to słowami, że Polska jest na szarym końcu, jeśli chodzi o poziom inwestycji w Unii Europejskiej.
Co jednak było najbardziej istotne podczas tego spotkania? Fakt, że premier Tusk zaprosił prezesa Rafała Brzoskę do stworzenia zespołu deregulacyjnego. Tusk mówił o „towarzyszach i towarzyszkach” obecnych na sali, którzy mieliby wypracować propozycje deregulacyjne bez konieczności zmiany ustaw.
Nie wiem, co na to studenci prawa, ale absolwenci z pewnością rozumieją, że regulacje i ich znoszenie odbywają się na poziomie ustaw. Ustawa o swobodzie działalności gospodarczej czy inne przepisy nakładające różnego rodzaju obowiązki, licencje czy koncesje – to wszystko wymaga zmian legislacyjnych. Trudno więc mówić o deregulacji bez zmian w prawie.
Jestem bardzo ciekawy efektów prac tego zespołu. Uważam jednak, że jeśli Rafał Brzoska kiedykolwiek rozważał karierę polityczną, a mówiło się o jego możliwym starcie na urząd Prezydenta RP, to tym ruchem zamknął sobie taką możliwość. Moim zdaniem premier Donald Tusk, podobnie jak Jarosław Kaczyński, to politycy z najwyższej półki – potrafią jednym ruchem wyeliminować potencjalne zagrożenia polityczne.
Pakt migracyjny będzie czy nie?
Ważnym wydarzeniem, o którym wcześniej nie wspomniałem, była debata polityczna w Niemczech w ramach kampanii wyborczej. Olaf Scholz zmierzył się tam z liderem CDU. W trakcie debaty kanclerz Scholz – jak donosi prasa – „wkopał” naszego premiera. Stwierdził bowiem, że niemieckie służby, przewożące migrantów na przystanki autobusowe na terenie Polski, działają w porozumieniu z Donaldem Tuskiem i innymi premierami państw sąsiednich.
Scholz twierdził, że osobiście dzwonił do premierów krajów ościennych i informował ich o tych działaniach, uważając je za zgodne z prawem UE. Premier Tusk wcześniej wydawał się nieco zaskoczony tą sytuacją, jednak patrząc historycznie, warto przypomnieć, że 11 grudnia 2024 roku przedstawiciele rządu Donalda Tuska przyjęli dokument w ramach konsultacji między prezydencjami UE, który dotyczył przyspieszonej implementacji Paktu Migracyjnego i Zielonego Ładu.
Wcześniej, 14 maja 2024 roku, Ministerstwo Finansów państw unijnych zatwierdziło pakt migracyjny. Według dostępnych danych trzy kraje – Polska, Słowacja i Węgry – głosowały przeciwko. Z drugiej strony premier Donald Tusk mówi, że paktu migracyjnego nie będzie, a europoseł Janusz Lewandowski w niedawnym wywiadzie – bodajże wczorajszym – stwierdził, że jednak pakt imigracyjny wejdzie w życie, ponieważ nie udało się zorganizować koalicji lub mniejszości blokującej ten pakt.
W związku z tym można powiedzieć jedno – pakt imigracyjny wchodzi w życie. Nie wiem, jakie stanowisko zajmie rząd, bo jego działania wydają się sprzeczne. Z jednej strony mówi się „nie”, a z drugiej strony wszystko wskazuje na to, że pakt zostanie wdrożony. Zakłada on, że Polska miałaby przyjmować rocznie 30 tysięcy osób, przy czym istnieje możliwość „wykupienia się” kwotą 20 tysięcy euro za każdą nieprzyjętą osobę.
Proszę Państwa, mieliśmy szansę, aby temu zapobiec podczas najważniejszego święta demokracji. Nie mówię tu tylko o wyborach, ale również o referendum, które odbyło się tego samego dnia. Referendum to narzędzie silnej demokracji – jeżeli mamy możliwość wypowiedzenia się jako obywatele, powinniśmy z niej korzystać. Nie patrzmy na to, że pytania były „za łatwe” czy kto był inicjatorem referendum, ale na to, czego ono dotyczyło.
Warto zwrócić uwagę na przykład Szwajcarii, gdzie obowiązuje zasada, że decyzje podjęte w referendum nie podlegają ocenie Trybunału Konstytucyjnego. Innymi słowy – naród może uchwalić to, co uzna za słuszne, i to staje się nadrzędne wobec konstytucji. W Polsce jednak pozbawiliśmy się tej możliwości.
Nie dziwię się jednak części obywateli, ponieważ wielu z nas zostało zmanipulowanych. Niedawno pojawiły się informacje – szokujące dla osób świadomych – że rząd amerykański wykorzystywał różne środki, aby wpływać na nasze myślenie, a nawet bezpośrednio na wynik referendum w Polsce. Przykładem jest spot organizacji Amnesty International, który namawiał do niebrania karty do głosowania. To zaprzeczenie demokracji i skandaliczna sytuacja.
Dziś już wiemy, dlaczego tak bardzo zniechęcano nas do referendum – chodziło o to, aby pakt migracyjny mógł wejść w życie. To ogromne zagrożenie dla krajów Europy Środkowej, w tym Polski. Przyjęliśmy już bardzo wielu uchodźców z Ukrainy, ponieśliśmy ogromne koszty, a Unia Europejska nie zwróciła nam żadnych środków. Teraz, gdy dowiemy się, jakie kwoty będziemy musieli płacić za każdego migranta, wielu Polaków będzie w szoku – będą to kwoty większe niż niektóre emerytury naszych seniorów.
Kwestie finansowe to jedno, ale pozostaje też aspekt społeczny. Osoby ubogie, które od lat czekają na lokale socjalne, mogą być zdziwione warunkami, w jakich będą zakwaterowani migranci – w jakich lokalach i na jakiej powierzchni. Uważam, że cała sytuacja jest skandaliczna i będzie nas kosztować nie tylko finansowo, ale także pod względem bezpieczeństwa. Służby będą musiały skupić się na ochronie kraju, a nie wiem, czy damy sobie z tym radę.
Pokój na Ukrainie?
Jeśli chodzi o kwestie migracyjne, to temat ten łączy się również z sytuacją międzynarodową, w szczególności z warunkami pokoju na Ukrainie. Wygląda na to, że dojdzie do zawieszenia działań wojennych. W najbliższych dniach w Monachium odbędzie się spotkanie przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, Europy oraz Ukrainy.
Donald Trump wysłał wcześniej swoich przedstawicieli do Kijowa, aby omówić sytuację jeszcze przed spotkaniem w Monachium. Możemy się więc spodziewać, że wszystko będzie już ustalone. Nie jest to jednak dobra sytuacja dla Ukrainy.
Uważam, że Wołodymyr Zełenski popełnił dwa poważne błędy. Po pierwsze, wiosną 2023 roku zdecydował się na polityczny sojusz z Niemcami i obecnym polskim rządem, ignorując ówczesny rząd Zjednoczonej Prawicy. Po drugie, w wyborach w USA opowiedział się po stronie demokratów i w ostrych słowach krytykował Donalda Trumpa.
Trump takich rzeczy nie zapomina. Dlatego teraz chce wystawić Ukrainie rachunek. Stany Zjednoczone wydały ogromne sumy na wsparcie Ukrainy, a teraz zamierzają przejąć kontrolę nad jej zasobami naturalnymi – metalami ziem rzadkich, ropą i gazem. Za to Unia Europejska będzie musiała zagwarantować bezpieczeństwo Ukrainie, podobnie jak w przypadku niesławnych porozumień mińskich, które nie przyniosły żadnych efektów.
Wybory w Niemczech
Do tego mamy wybory w Niemczech, gdzie preferencje co do koalicji tych wyborców są interesujące, ponieważ wygląda na to, że wszyscy wyborcy, czy to CDU, czy SPD, nie chcą koalicji z AFD.
Większość wyborców AFD uważa, że dla nich naturalnym koalicjantem jest CDU. Natomiast może dojść do tego, najprawdopodobniej, bo popierają to i większość wyborców CDU i SPD, że dojdzie do koalicji CDU-SPD. Czyli mamy to samo. Pamiętajmy, że Angela Merkel również rządziła przez długie lata w koalicji CDU-SPD, gdzie kanclerz Scholz był wicekanclerzem. To był również taki układ, że na górze, tak powiem, większość miało CDU, a mniejszość SPD.
Teraz też tak się stanie. Ta koalicja była znana w Niemczech już w latach 60-tych i 70-tych, kiedy to Kissinger i Willy Brandt ją tworzyli. Ale to doprowadzi do tego, że tak naprawdę, patrząc na dane, jeżeli analizujemy składy tych koalicjantów, to dojdzie do tego, że w mojej ocenie może nastąpić tzw. reset z Rosją po tym wynegocjowanym zawieszeniu, zamrożeniu czy pokoju, jak to nazwiemy. I dojdzie do tego, że Niemcy nawiążą kontakty gospodarcze z Rosją, tym samym wzmacniając ją, tak jak poprzednio.
Energetyka
Jak mówiłem jeszcze w rozmowie z profesorem Modzelewskim, siła gospodarki Unii polega oczywiście na naszej Unii celnej, jeżeli mamy szczelne cła. To, że jesteśmy mniej konkurencyjni, to fakt, ale korzystaliśmy jeszcze z dwóch czynników, które wspomagały naszą konkurencyjność. Mówię tu o tanich surowcach z Rosji i energetyce.
Energetyka już powoli odchodzi, a każdy powrót do niej nie wiadomo, czy będzie możliwy. Podam przykład Polski. Proszę Państwa, jeśli patrzymy na nasz bilans energetyczny, to węgiel kamienny odgrywa 41,97%, węgiel brunatny 21,55%, wiatr lądowy 17,28%, gaz 11,37%. Całość odnawialnych źródeł energii to 3,76%, przy czym słońce nie ma większego znaczenia. W związku z tym, proszę Państwa, muszę powiedzieć, że odejście od węgla i to co się dzieje w naszych kopalniach, uważam za sytuację skandaliczną.
Wielokrotnie mówiłem, że jeżeli mamy przechodzić na inne konwencjonalne, stabilne źródła energii, takie jak atom, to musimy to robić, gdy będziemy mieli alternatywę w postaci atomu. A atomu jeszcze nie mamy, bo z Amerykanami nadal negocjujemy. Obecny rząd odrzucił propozycje z Korei, de facto. Premier ostatnio wspomniał, że musi mieć 100% pewności co do różnych rozwiązań. Wspominał także o małych reaktorach, tzw. SMR-ach, o czym my tu mówimy? Każdy górnik powie Państwu, że aby postawić ścianę i fedrować, potrzeba 2-3 lat. Czyli każda głupia decyzja może doprowadzić do tego, że niektóre rzeczy będą już niemożliwe do odzyskania, a inne będą wymagały czasu.
Uważam, że powinniśmy korzystać z węgla, bo węgiel wciąż jest nam potrzebny i tego nie zmienimy. Lepiej korzystać z własnego węgla niż go importować, bo i tak będziemy musieli go używać. Chodzi o to, żebyśmy mieli własny węgiel, szczególnie w sytuacjach zagrożenia stabilności energetycznej w Polsce i w Unii Europejskiej. Import węgla powinien być możliwy tylko wtedy, gdy zabraknie nam własnego węgla.
Dalsze losy Ukrainy
Wracając do sytuacji na Ukrainie, to uważam, że będziemy mieli następującą sytuację: po pierwsze, Stany Zjednoczone ugrają swoje, czyli wezmą złoża od Ukrainy. Po drugie, Ukraina nie odzyska terytoriów. Chociaż Włodymyr Zełenski wczoraj w wywiadzie dla jednego z mediów angielskich zaproponował, że jest gotowy na wymianę pewnych obszarów z Rosją, może oddać rejon Kurski za inne obszary, jeszcze nie określił które.
Proszę Państwa, to jest sytuacja słaba. Uważam, że musimy dalej się zbroić, bo w sytuacji, w której Europa gwarantuje pokój, a Niemcy wracają do rozmów z Rosją na temat surowców, to Rosja może wrócić na ścieżkę wzrostu. Zresztą ona w ogóle chyba nie spadała, bo te sankcje nie wywołały aż tak dużych problemów w rosyjskiej gospodarce. Rosja po prostu przestawiła się na produkcję wojenną.
Jest ryzyko, że po kilku latach Rosja ponownie zaatakuje Ukrainę, jeśli będzie miała na to ochotę i interes ekonomiczny. No, chyba że Amerykanie zablokują to z uwagi na złoża, które wezmą pod kontrolę. Niemcy i Francja na dzień dzisiejszy nie są gwarantem bezpieczeństwa.
To, proszę Państwa, chyba wszystko na dzisiaj, co do najważniejszych spraw. W związku z tym widzimy się w następnym tygodniu. Dziękuję Państwu za uwagę i do zobaczenia.