Karol Nawrocki nowym prezydentem Polski – Co nas czeka?
Karol Nawrocki nowym prezydentem Polski – Co nas czeka?
Proszę Państwa, mamy nowego prezydenta – został nim Karol Nawrocki. Trudno nie skomentować tego faktu. Pytanie jest proste, jak w piosence: Jak do tego doszło? Oto moja ocena sytuacji.
Już jakiś czas temu prognozowałem wybór Karola Nawrockiego na prezydenta z kilku prostych przyczyn. Pierwsza rzecz: co zawiodło po stronie lewej strony sceny politycznej? Gdy spojrzymy na tę kampanię, widzimy, że była prowadzona w taki sam sposób i na tych samych emocjach, co kampania do wyborów parlamentarnych. Wówczas mieliśmy film Zielona Granica, był ten pływający Ahmed w rzece, której nie ma – i to im wyszło.
Przede wszystkim wtedy również odwołano się do kobiet – bo kobiety zazwyczaj głosują na lewicę – podnoszono tematy praw kobiet itd. Ahmed spowodował, że pojawił się żal i smutek wobec gnębionych przybyszów. I wówczas wygrała strona lewa. W tej kampanii zastosowano ten sam zabieg, tylko w sposób stopniowany.
Chodziło o to, żeby odhumanizować kandydata prawej strony. Był „alfons”, „bramkarz”, „gangster” I co się okazało? Wczoraj, patrząc na smutną twarz redaktora Węglarczyka z Onetu – a oglądam, jak Państwo wiecie, wszystkie stacje, leciałem od prawej do lewej, by zobaczyć komentarze – zobaczyłem w jego twarzy uświadomienie sobie, że teraz istnieje możliwość, iż prezydent Karol Nawrocki wytoczy im powództwo prywatne. I wyjdzie na jaw to, co wyszło w sprawie Ahmeda. Bo wtedy, proszę zwrócić uwagę, po wygranych wyborach ci sami dziennikarze śledczy – wybitne postacie – przyznali, że to wszystko było wymyślone. Ale efekt został osiągnięty. I podobnie, moim zdaniem, będzie tutaj – okaże się, że to wszystko była nieprawda. Choć już wtedy – my, którzy oglądamy wszystkie media – wiedzieliśmy, że to nieprawda.
Wywiad premiera Donalda Tuska z redaktorem Rymanowskim, w którym powołał się na Murańskiego pokazał, że jeśli to jest wszystko, co mają na Karola Nawrockiego, to znaczy, że to człowiek czysty. Ten zabieg się nie powiódł. Nawet portal Demagog – portal lewicowy, który nie sympatyzuje z prawą stroną sceny politycznej – wykazał, że w debacie Trzaskowski–Mentzen, Trzaskowski skłamał w 6 na 7 punktów. I to też nie miało żadnego znaczenia dla niektórych odbiorców.
Dlaczego więc exit poll pokazał wyniki faworyzujące Trzaskowskiego? Ponieważ opierał się na badaniach osób wychodzących z lokali wyborczych. Jak podawał prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej – wielu wyborców odmawiało odpowiedzi, na kogo głosowali. To byli wyborcy Karola Nawrockiego.
Dlaczego odmawiali? Bo – jak mogę już dziś powiedzieć, choć w trakcie kampanii nie chciałem tego robić, by nie zaogniać sytuacji – ci ludzie byli zaszczuci. Nawet wśród moich znajomych i przyjaciół – pochodzących z różnych środowisk – widziałem bardzo agresywne ataki na kandydatów innych niż koncesjonowani: Trzaskowski, Hołownia, Biejat. Padały wyzwiska, że głosujący na prawicę to idioci, „ciemna masa” itd. A nikt nie chce być postrzegany jako idiota czy ciemna masa.
Poza tym ta nagonka – ściganie „Batmana”, „Zorro”, bohaterów z bajek – wpływała na ludzi. Ludzie się bali. Myśleli: „Co ja będę się odzywał? Jeszcze mnie zamkną, wyrzucą z pracy” I dlatego w late pollach zaczęły pojawiać się właściwe wyniki.
Proszę też spojrzeć na mapę gmin – Karol Nawrocki wygrał w zdecydowanej większości gmin. Na przykład w Podlaskiem, gdzie się wychowywałem, tylko jedna gmina – Puńsk, z mniejszością litewską – zagłosowała na Trzaskowskiego. Tam, gdzie są mniejszości narodowe, wiadomo było, że wygra kandydat lewicy.
Mówimy o podziałach – one biorą się z historycznych zaszłości, z tego, skąd pochodzimy, jaka jest historia naszych rodzin. Są pewne „obciążenia”, które sprawiają, że jedni głosują zawsze na lewą, drudzy zawsze na prawą stronę sceny politycznej.
Są też tacy, którzy widzą w Platformie i PiS-ie to samo. Jeden z komentujących pod moim filmem zapytał: „Czy myślał Pan, żeby coś zrobić po swojemu, w polityce?” Dziękuję za ten komentarz – był bardzo ciekawy. Odpowiem tak: zająłem się biznesem. Komentuję tyle, na ile potrafię. Moją intencją jest otwieranie oczu moim słuchaczom – by mieli szersze spojrzenie na rzeczywistość.
Dlatego właśnie wtedy pytałem: Czy Polacy wiedzą, na co i na kogo głosują? A żeby działać w polityce, trzeba mieć struktury. Bo widać, że bez struktur nie ma szans. I to dotyczy nie tylko Polski, ale większości krajów świata.
Co teraz? Mamy nowego prezydenta. Złoty zareagował spokojnie – mimo że eurodolar umocnił się o 0,5% w nocy, złotówka pozostała stabilna. To oznacza silnego złotego.
Co dalej? Kluczowe będą dwie rzeczy. Po pierwsze: co zrobi Ursula von der Leyen? W wywiadzie z redaktorem Rymanowskim premier Donald Tusk nie zaprzeczył doniesieniom Le Monde. Powiedział tylko, że będzie wykorzystywał dobre relacje w Unii. Ale nie zaprzeczył, że istniało porozumienie, by nie ruszać tematów drażliwych do czasu wyborów.
To przypomina sytuację z Rumunii, gdzie wybory unieważniono, gdy wygrać miał „nieodpowiedni” kandydat. Kiedy wygrał „właściwy” – zaczęto wprowadzać migrację z Afryki.
I teraz pytanie: co zrobi „szeryf” von der Leyen? To będzie miało wpływ na dalszy bieg wydarzeń. W moich wcześniejszych komentarzach zakładałem wygraną Nawrockiego, koniec projektu Trzeciej Drogi i zmianę rządu.
Dziś nie jestem już tego taki pewien. Są dwa scenariusze: albo rząd zostanie zmieniony, albo dokolebie się do końca kadencji. Jeśli to drugie – czy premier Tusk zacznie wdrażać przyspieszone instrukcje z Brukseli? Czy przyspieszy Zielony Ład, Pakt Migracyjny, umowę Mercosur? To dziś kluczowe pytania – zarówno dla Brukseli, jak i Berlina.
Jeżeli to się wydarzy, a prezydent Nawrocki nie będzie miał władzy, żeby to skontrować, to uważam, że w następnych wyborach mamy większość konstytucyjną po prawej stronie. To znaczy: do parlamentu wejdą tylko Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja oraz Platforma Obywatelska, ponieważ nie będzie już Trzeciej Drogi.
Po pierwsze, stawiam na to, że ekipa Szymona Hołowni – jak już kiedyś wspominałem – wróci do jednostki macierzystej, czyli do Platformy Obywatelskiej. Wrócą z delegacji. PSL zostanie sam i – moim zdaniem – utracił wszystko. To znaczy: przegrał swój elektorat wiejski, ponieważ zagospodarowały go Konfederacja i Prawo i Sprawiedliwość.
Uważam, że premier Kosiniak-Kamysz popełnił kilka błędów. Pierwszy błąd to ten, kiedy mógł zostać prezydentem Polski – gdyby nie dopuścił wtedy do zamiany Pani marszałek Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego. Wtedy mógłby być w drugiej turze i zostałby prezydentem – takim ponad podziałami, prezydentem zgody narodowej, przypominającym Witosa.
Drugi moment, w którym mógł zaistnieć, to ten, kiedy mógł zostać prezesem Rady Ministrów w rządzie proponowanym przez Prawo i Sprawiedliwość. A teraz mamy sytuację taką, jaką mamy.
O co tak naprawdę chodziło w tych wyborach? Dlaczego te wybory były tak ważne? Ci, którzy interesują się polityką: te wybory były – po pierwsze – sprowadzone przez Rafała Trzaskowskiego i jego sztab do emocji. Chodziło o odczłowieczenie kontrkandydata, byle nie mówić o sprawach merytorycznych. A przecież nawet lewicowy portal przyznał, że Trzaskowski kłamał. Czyli nie mówić o rzeczach istotnych.
To, co prognozuję, to opóźnienie likwidacji państwa polskiego. Mówię to dosadnie – chodzi o przeniesienie prerogatyw, czyli pewnych kompetencji związanych z suwerennością, z władz polskich oraz z Narodowego Banku Polskiego na Unię Europejską. To pierwsza sprawa. Druga, którą – mam nadzieję – zobaczymy, to wsparcie ze strony administracji Donalda Trumpa. Na szczycie CPAC obecna była sekretarz stanu, która wsparła Karola Nawrockiego. To pozytyw – polepszenie relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Bardzo chciałbym, żebyśmy stawiali na silny sojusz z Amerykanami. Żeby powstał Fort Trump – bo przypomnijmy, tarcza antyrakietowa została zablokowana przez Donalda Tuska. Mam nadzieję, że to otworzy nam szansę, żeby w ogóle pojawiać się w orbicie zainteresowań USA.
Dużo zależy teraz od Ursuli von der Leyen, Donalda Tuska i ich presji. Ale mam nadzieję, że uda się opóźnić lub zablokować Pakt Migracyjny, umowę Mercosur i Zielony Ład. To są kluczowe rzeczy.
Jeśli chodzi o gospodarkę, to martwi mnie sytuacja podobna do tej w USA. Ostatnio pojawił się ciekawy wywiad z Jamiem Dimonem – prezesem JP Morgan Chase – który zwrócił uwagę na to, że dalsze zadłużanie się i zwiększanie deficytu budżetowego może doprowadzić do kryzysu na rynku obligacji. Nie wiadomo, czy za 6 miesięcy, czy za 6 lat – ale może.
W Polsce mamy dziś podobne ryzyko. Mamy bardzo duży deficyt budżetowy. Rząd go rozdmuchał – nie wiadomo, na co. Bo nie widać za tym inwestycji. To negatywne zjawisko.
Uważam, że kluczem do sukcesu naszej gospodarki jest innowacyjność – czyli nowoczesne technologie, kryptowaluty i inne rozwiązania, które mocno akcentuje Konfederacja, ale też niektórzy posłowie PiS.
Po drugie – silny sojusz z USA i postawienie na polską gospodarkę. Trzeba wiedzieć, że gospodarka Unii Europejskiej też nie ma się najlepiej.
Jeśli chodzi o rynek walutowy – ostatnie prognozy Bank of America, Nomury i ANZ wskazują, że euro może umocnić się wobec dolara do poziomu 1,20 do końca roku. To oznacza mocną złotówkę. Zobaczymy, na ile te prognozy się sprawdzą – są one raczej polityczne, a nie oparte na danych gospodarczych.
Na rynkach często nie rządzi makroekonomia, ale kapitał międzynarodowy, który ma też swoje sympatie polityczne i ideologiczne. Trzeba na to uważać.
Jeśli chodzi o towary – ostatnie prognozy SEB-u z 28 maja wskazują, że ropa Brent umocni się do 73 dolarów za baryłkę w drugim kwartale 2025 r., a potem nastąpi spadek. Podobnie z holenderskim gazem TTF – z 37 do 45 euro/MWh, a potem stabilizacja i spadek.
Chciałem jeszcze powiedzieć, że cieszę się, iż nie mieliśmy scenariusza rumuńskiego – liczenie głosów przebiegło sprawnie. Jedna rzecz mnie niepokoi w kontekście przyszłych wyborów – turystyka wyborcza. Na przykład na Ochocie mocno zauważono, że wyborcy głosowali we Włochach. To martwi. Martwią też wszelkiego rodzaju manipulacje, nieuczciwe praktyki – to trzeba sprawdzić na przyszłość.
A przed nami nowy rozdział – z nowym prezydentem. Wczoraj oglądałem TVP Info i muszę powiedzieć, że jeśli ktoś mówi, że jest lepiej, bo więcej demokracji, to przypomnę: wczoraj w studiu byli tylko redaktorzy z Newsweeka, Gazety Wyborczej, Onetu, Krytyki Politycznej i Polityki. Nie było nikogo ani z centrum, ani z prawej strony. A to przecież telewizja publiczna – wszyscy powinni mieć dostęp.
Co ciekawe, nastąpiła zmiana retoryki dziennikarzy. Przed wyborami mówili, że Nawrocki to człowiek Kaczyńskiego. Wczoraj – już po ogłoszeniu wyników – twierdzą, że jest niezależny i samodzielny. Uważam, że Karol Nawrocki przyjął zobowiązania wobec szerokiej prawej sceny – wsparła go i Konfederacja, i środowisko Grzegorza Brauna – dlatego powinien reprezentować interes narodowy.
Cała scena polityczna w Polsce – podkreślam – nie jest za wyjściem z Unii Europejskiej. Pytanie brzmi: jakiej Unii chcemy? Czy tej, do której wstępowaliśmy – wspólnoty gospodarczej – czy superpaństwa? Wybór należy do nas.
Rozumiem każdą ze stron, wiem, że niektórzy nie mogą inaczej głosować – mają swoje przekonania czy obciążenia. Ale wybierajmy świadomie. Za dwa lata kolejne wybory – i znów będziemy wybierać drogę.
O to w istocie chodziło w tych wyborach – choć nikt tego nie mówił. Czy chcemy Europy Ojczyzn, czy Europy superpaństwa? Czy chcemy Europy opartej na różnorodności kulturowej – jak chociażby Baskowie w Bilbao – czy chcemy miszmaszu?
I muszę Państwu powiedzieć – ten miszmasz Europie Zachodniej wychodzi bokiem. Pytanie, czy i my tego chcemy?
Wybierajmy świadomie. Bez obrażania się, bez wyzwisk. Rozmawiajmy argumentami – może jedna strona przekona drugą. I jeszcze – Zielony Ład. Czy już wszyscy dostrzegli, że to był – jak mówi młodzież – „pic na wodę”? Według niezależnych ekspertów, których nikt nie opłaca grantami, wchodzimy w fazę ochłodzenia klimatu. W średniowieczu był okres ocieplenia, a od dwóch lat znów przybywa lodu na Antarktydzie. To nie zasługa recyklingu butelek, ale naturalnych procesów.
Stawiajmy na człowieka. Nikt nie chce niszczyć Ziemi. Europa już i tak dba o środowisko – mamy segregację śmieci, czyste lasy, lepsze filtry. Czego jeszcze chcemy?
Proszę Państwa, mamy nowego prezydenta – został nim Karol Nawrocki. Trudno nie skomentować tego faktu. Pytanie jest proste, jak w piosence: Jak do tego doszło? Oto moja ocena sytuacji.
Już jakiś czas temu prognozowałem wybór Karola Nawrockiego na prezydenta z kilku prostych przyczyn. Pierwsza rzecz: co zawiodło po stronie lewej strony sceny politycznej? Gdy spojrzymy na tę kampanię, widzimy, że była prowadzona w taki sam sposób i na tych samych emocjach, co kampania do wyborów parlamentarnych. Wówczas mieliśmy film Zielona Granica, był ten pływający Ahmed w rzece, której nie ma – i to im wyszło.
Przede wszystkim wtedy również odwołano się do kobiet – bo kobiety zazwyczaj głosują na lewicę – podnoszono tematy praw kobiet itd. Ahmed spowodował, że pojawił się żal i smutek wobec gnębionych przybyszów. I wówczas wygrała strona lewa. W tej kampanii zastosowano ten sam zabieg, tylko w sposób stopniowany.
Chodziło o to, żeby odhumanizować kandydata prawej strony. Był „alfons”, „bramkarz”, „gangster” I co się okazało? Wczoraj, patrząc na smutną twarz redaktora Węglarczyka z Onetu – a oglądam, jak Państwo wiecie, wszystkie stacje, leciałem od prawej do lewej, by zobaczyć komentarze – zobaczyłem w jego twarzy uświadomienie sobie, że teraz istnieje możliwość, iż prezydent Karol Nawrocki wytoczy im powództwo prywatne. I wyjdzie na jaw to, co wyszło w sprawie Ahmeda. Bo wtedy, proszę zwrócić uwagę, po wygranych wyborach ci sami dziennikarze śledczy – wybitne postacie – przyznali, że to wszystko było wymyślone. Ale efekt został osiągnięty. I podobnie, moim zdaniem, będzie tutaj – okaże się, że to wszystko była nieprawda. Choć już wtedy – my, którzy oglądamy wszystkie media – wiedzieliśmy, że to nieprawda.
Wywiad premiera Donalda Tuska z redaktorem Rymanowskim, w którym powołał się na Murańskiego pokazał, że jeśli to jest wszystko, co mają na Karola Nawrockiego, to znaczy, że to człowiek czysty. Ten zabieg się nie powiódł. Nawet portal Demagog – portal lewicowy, który nie sympatyzuje z prawą stroną sceny politycznej – wykazał, że w debacie Trzaskowski–Mentzen, Trzaskowski skłamał w 6 na 7 punktów. I to też nie miało żadnego znaczenia dla niektórych odbiorców.
Dlaczego więc exit poll pokazał wyniki faworyzujące Trzaskowskiego? Ponieważ opierał się na badaniach osób wychodzących z lokali wyborczych. Jak podawał prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej – wielu wyborców odmawiało odpowiedzi, na kogo głosowali. To byli wyborcy Karola Nawrockiego.
Dlaczego odmawiali? Bo – jak mogę już dziś powiedzieć, choć w trakcie kampanii nie chciałem tego robić, by nie zaogniać sytuacji – ci ludzie byli zaszczuci. Nawet wśród moich znajomych i przyjaciół – pochodzących z różnych środowisk – widziałem bardzo agresywne ataki na kandydatów innych niż koncesjonowani: Trzaskowski, Hołownia, Biejat. Padały wyzwiska, że głosujący na prawicę to idioci, „ciemna masa” itd. A nikt nie chce być postrzegany jako idiota czy ciemna masa.
Poza tym ta nagonka – ściganie „Batmana”, „Zorro”, bohaterów z bajek – wpływała na ludzi. Ludzie się bali. Myśleli: „Co ja będę się odzywał? Jeszcze mnie zamkną, wyrzucą z pracy” I dlatego w late pollach zaczęły pojawiać się właściwe wyniki.
Proszę też spojrzeć na mapę gmin – Karol Nawrocki wygrał w zdecydowanej większości gmin. Na przykład w Podlaskiem, gdzie się wychowywałem, tylko jedna gmina – Puńsk, z mniejszością litewską – zagłosowała na Trzaskowskiego. Tam, gdzie są mniejszości narodowe, wiadomo było, że wygra kandydat lewicy.
Mówimy o podziałach – one biorą się z historycznych zaszłości, z tego, skąd pochodzimy, jaka jest historia naszych rodzin. Są pewne „obciążenia”, które sprawiają, że jedni głosują zawsze na lewą, drudzy zawsze na prawą stronę sceny politycznej.
Są też tacy, którzy widzą w Platformie i PiS-ie to samo. Jeden z komentujących pod moim filmem zapytał: „Czy myślał Pan, żeby coś zrobić po swojemu, w polityce?” Dziękuję za ten komentarz – był bardzo ciekawy. Odpowiem tak: zająłem się biznesem. Komentuję tyle, na ile potrafię. Moją intencją jest otwieranie oczu moim słuchaczom – by mieli szersze spojrzenie na rzeczywistość.
Dlatego właśnie wtedy pytałem: Czy Polacy wiedzą, na co i na kogo głosują? A żeby działać w polityce, trzeba mieć struktury. Bo widać, że bez struktur nie ma szans. I to dotyczy nie tylko Polski, ale większości krajów świata.
Co teraz? Mamy nowego prezydenta. Złoty zareagował spokojnie – mimo że eurodolar umocnił się o 0,5% w nocy, złotówka pozostała stabilna. To oznacza silnego złotego.
Co dalej? Kluczowe będą dwie rzeczy. Po pierwsze: co zrobi Ursula von der Leyen? W wywiadzie z redaktorem Rymanowskim premier Donald Tusk nie zaprzeczył doniesieniom Le Monde. Powiedział tylko, że będzie wykorzystywał dobre relacje w Unii. Ale nie zaprzeczył, że istniało porozumienie, by nie ruszać tematów drażliwych do czasu wyborów.
To przypomina sytuację z Rumunii, gdzie wybory unieważniono, gdy wygrać miał „nieodpowiedni” kandydat. Kiedy wygrał „właściwy” – zaczęto wprowadzać migrację z Afryki.
I teraz pytanie: co zrobi „szeryf” von der Leyen? To będzie miało wpływ na dalszy bieg wydarzeń. W moich wcześniejszych komentarzach zakładałem wygraną Nawrockiego, koniec projektu Trzeciej Drogi i zmianę rządu.
Dziś nie jestem już tego taki pewien. Są dwa scenariusze: albo rząd zostanie zmieniony, albo dokolebie się do końca kadencji. Jeśli to drugie – czy premier Tusk zacznie wdrażać przyspieszone instrukcje z Brukseli? Czy przyspieszy Zielony Ład, Pakt Migracyjny, umowę Mercosur? To dziś kluczowe pytania – zarówno dla Brukseli, jak i Berlina.
Jeżeli to się wydarzy, a prezydent Nawrocki nie będzie miał władzy, żeby to skontrować, to uważam, że w następnych wyborach mamy większość konstytucyjną po prawej stronie. To znaczy: do parlamentu wejdą tylko Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja oraz Platforma Obywatelska, ponieważ nie będzie już Trzeciej Drogi.
Po pierwsze, stawiam na to, że ekipa Szymona Hołowni – jak już kiedyś wspominałem – wróci do jednostki macierzystej, czyli do Platformy Obywatelskiej. Wrócą z delegacji. PSL zostanie sam i – moim zdaniem – utracił wszystko. To znaczy: przegrał swój elektorat wiejski, ponieważ zagospodarowały go Konfederacja i Prawo i Sprawiedliwość.
Uważam, że premier Kosiniak-Kamysz popełnił kilka błędów. Pierwszy błąd to ten, kiedy mógł zostać prezydentem Polski – gdyby nie dopuścił wtedy do zamiany Pani marszałek Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego. Wtedy mógłby być w drugiej turze i zostałby prezydentem – takim ponad podziałami, prezydentem zgody narodowej, przypominającym Witosa.
Drugi moment, w którym mógł zaistnieć, to ten, kiedy mógł zostać prezesem Rady Ministrów w rządzie proponowanym przez Prawo i Sprawiedliwość. A teraz mamy sytuację taką, jaką mamy.
O co tak naprawdę chodziło w tych wyborach? Dlaczego te wybory były tak ważne? Ci, którzy interesują się polityką: te wybory były – po pierwsze – sprowadzone przez Rafała Trzaskowskiego i jego sztab do emocji. Chodziło o odczłowieczenie kontrkandydata, byle nie mówić o sprawach merytorycznych. A przecież nawet lewicowy portal przyznał, że Trzaskowski kłamał. Czyli nie mówić o rzeczach istotnych.
To, co prognozuję, to opóźnienie likwidacji państwa polskiego. Mówię to dosadnie – chodzi o przeniesienie prerogatyw, czyli pewnych kompetencji związanych z suwerennością, z władz polskich oraz z Narodowego Banku Polskiego na Unię Europejską. To pierwsza sprawa. Druga, którą – mam nadzieję – zobaczymy, to wsparcie ze strony administracji Donalda Trumpa. Na szczycie CPAC obecna była sekretarz stanu, która wsparła Karola Nawrockiego. To pozytyw – polepszenie relacji ze Stanami Zjednoczonymi. Bardzo chciałbym, żebyśmy stawiali na silny sojusz z Amerykanami. Żeby powstał Fort Trump – bo przypomnijmy, tarcza antyrakietowa została zablokowana przez Donalda Tuska. Mam nadzieję, że to otworzy nam szansę, żeby w ogóle pojawiać się w orbicie zainteresowań USA.
Dużo zależy teraz od Ursuli von der Leyen, Donalda Tuska i ich presji. Ale mam nadzieję, że uda się opóźnić lub zablokować Pakt Migracyjny, umowę Mercosur i Zielony Ład. To są kluczowe rzeczy.
Jeśli chodzi o gospodarkę, to martwi mnie sytuacja podobna do tej w USA. Ostatnio pojawił się ciekawy wywiad z Jamiem Dimonem – prezesem JP Morgan Chase – który zwrócił uwagę na to, że dalsze zadłużanie się i zwiększanie deficytu budżetowego może doprowadzić do kryzysu na rynku obligacji. Nie wiadomo, czy za 6 miesięcy, czy za 6 lat – ale może.
W Polsce mamy dziś podobne ryzyko. Mamy bardzo duży deficyt budżetowy. Rząd go rozdmuchał – nie wiadomo, na co. Bo nie widać za tym inwestycji. To negatywne zjawisko.
Uważam, że kluczem do sukcesu naszej gospodarki jest innowacyjność – czyli nowoczesne technologie, kryptowaluty i inne rozwiązania, które mocno akcentuje Konfederacja, ale też niektórzy posłowie PiS.
Po drugie – silny sojusz z USA i postawienie na polską gospodarkę. Trzeba wiedzieć, że gospodarka Unii Europejskiej też nie ma się najlepiej.
Jeśli chodzi o rynek walutowy – ostatnie prognozy Bank of America, Nomury i ANZ wskazują, że euro może umocnić się wobec dolara do poziomu 1,20 do końca roku. To oznacza mocną złotówkę. Zobaczymy, na ile te prognozy się sprawdzą – są one raczej polityczne, a nie oparte na danych gospodarczych.
Na rynkach często nie rządzi makroekonomia, ale kapitał międzynarodowy, który ma też swoje sympatie polityczne i ideologiczne. Trzeba na to uważać.
Jeśli chodzi o towary – ostatnie prognozy SEB-u z 28 maja wskazują, że ropa Brent umocni się do 73 dolarów za baryłkę w drugim kwartale 2025 r., a potem nastąpi spadek. Podobnie z holenderskim gazem TTF – z 37 do 45 euro/MWh, a potem stabilizacja i spadek.
Chciałem jeszcze powiedzieć, że cieszę się, iż nie mieliśmy scenariusza rumuńskiego – liczenie głosów przebiegło sprawnie. Jedna rzecz mnie niepokoi w kontekście przyszłych wyborów – turystyka wyborcza. Na przykład na Ochocie mocno zauważono, że wyborcy głosowali we Włochach. To martwi. Martwią też wszelkiego rodzaju manipulacje, nieuczciwe praktyki – to trzeba sprawdzić na przyszłość.
A przed nami nowy rozdział – z nowym prezydentem. Wczoraj oglądałem TVP Info i muszę powiedzieć, że jeśli ktoś mówi, że jest lepiej, bo więcej demokracji, to przypomnę: wczoraj w studiu byli tylko redaktorzy z Newsweeka, Gazety Wyborczej, Onetu, Krytyki Politycznej i Polityki. Nie było nikogo ani z centrum, ani z prawej strony. A to przecież telewizja publiczna – wszyscy powinni mieć dostęp.
Co ciekawe, nastąpiła zmiana retoryki dziennikarzy. Przed wyborami mówili, że Nawrocki to człowiek Kaczyńskiego. Wczoraj – już po ogłoszeniu wyników – twierdzą, że jest niezależny i samodzielny. Uważam, że Karol Nawrocki przyjął zobowiązania wobec szerokiej prawej sceny – wsparła go i Konfederacja, i środowisko Grzegorza Brauna – dlatego powinien reprezentować interes narodowy.
Cała scena polityczna w Polsce – podkreślam – nie jest za wyjściem z Unii Europejskiej. Pytanie brzmi: jakiej Unii chcemy? Czy tej, do której wstępowaliśmy – wspólnoty gospodarczej – czy superpaństwa? Wybór należy do nas.
Rozumiem każdą ze stron, wiem, że niektórzy nie mogą inaczej głosować – mają swoje przekonania czy obciążenia. Ale wybierajmy świadomie. Za dwa lata kolejne wybory – i znów będziemy wybierać drogę.
O to w istocie chodziło w tych wyborach – choć nikt tego nie mówił. Czy chcemy Europy Ojczyzn, czy Europy superpaństwa? Czy chcemy Europy opartej na różnorodności kulturowej – jak chociażby Baskowie w Bilbao – czy chcemy miszmaszu?
I muszę Państwu powiedzieć – ten miszmasz Europie Zachodniej wychodzi bokiem. Pytanie, czy i my tego chcemy?
Wybierajmy świadomie. Bez obrażania się, bez wyzwisk. Rozmawiajmy argumentami – może jedna strona przekona drugą. I jeszcze – Zielony Ład. Czy już wszyscy dostrzegli, że to był – jak mówi młodzież – „pic na wodę”? Według niezależnych ekspertów, których nikt nie opłaca grantami, wchodzimy w fazę ochłodzenia klimatu. W średniowieczu był okres ocieplenia, a od dwóch lat znów przybywa lodu na Antarktydzie. To nie zasługa recyklingu butelek, ale naturalnych procesów.
Stawiajmy na człowieka. Nikt nie chce niszczyć Ziemi. Europa już i tak dba o środowisko – mamy segregację śmieci, czyste lasy, lepsze filtry. Czego jeszcze chcemy?