Komentarz Rynkowy – Orlen, podwyżki cen gazu i zmiany podatkowe: Co czeka Polskę w 2025 roku?

Przygotował: Łukasz Paszkiewicz

Dzień dobry Państwu, witam w poniedziałek. Proszę Państwa, dzisiaj zaczniemy od rynku walutowego i od rynku złota. Bardzo ciekawe prognozy dla rynku złota przedstawiły City Commodities oraz UOB, singapurski bank, który prognozuje, że w latach 2025–2026 cena złota będzie rosła do 3 tysięcy dolarów, przy jednoczesnym spadku ceny miedzi. Może to zapowiadać trudniejszy okres w przemyśle, co już jest zauważalne.

Jeśli chodzi o waluty, chciałbym skupić się na dolarze, funcie, euro i jenie. Tutaj, proszę Państwa, Société Générale ostatnio przedstawiło bardzo ciekawą analizę, w której upatruje wzrost wartości dolara na podstawie dwuletnich obligacji.

Stwierdzono, że o wzroście wartości dolara decydowały dwuletnie obligacje amerykańskie. Tak było w latach 2011–2018, gdy ich rentowność wzrastała od 0,1% do 3%, a następny rajd miał miejsce w latach 2021–2022, gdy rentowność osiągnęła 5%. Bazując na tych danych dotyczących dwuletnich obligacji amerykańskich, niemieckich i japońskich, Société Générale uważa, że w dalszym ciągu wspierają one dolara. W przypadku euro i jena potrzebne są zmiany, reformy lub korekty w polityce EBC i Banku Japonii.

W związku z tym Société Générale przewiduje dalsze umacnianie dolara. Podobną prognozę przedstawił ANZ Bank, który skupił się na relacji dolara do funta. Prognozuje dalsze umocnienie dolara względem funta, biorąc pod uwagę wysoką inflację w Stanach Zjednoczonych. Jedynym ryzykiem mogą być słabsze dane gospodarcze z USA, które potencjalnie wpłyną na rynek pracy.

Z kolei dane z Wielkiej Brytanii rozczarowały — wskaźniki PKB i produkcji przemysłowej okazały się niższe od prognoz. Stąd funt może mieć kłopoty. Według prognoz ANZ Banku dolar pozostanie mocniejszy od funta, co stawia pod presją zarówno Bank of England, jak i rząd Wielkiej Brytanii, który będzie musiał pobudzać gospodarkę. W perspektywie pierwszego kwartału 2025 banki przewidują dalsze umocnienie dolara względem głównych par walutowych.

Jeśli chodzi o euro, sytuacja jest bardzo słaba. Moody’s obniżył rating kredytowy Francji. Na naszym ostatnim spotkaniu wspominałem o trudnej sytuacji politycznej w UE — braku stabilnych rządów we Francji i Niemczech oraz kryzysie w Austrii i Belgii. Europa przechodzi kryzys polityczny.

Wczoraj premier Meloni wygłosiła emocjonalne przemówienie we Włoszech. Południowcy mają taki styl, ale dla nas kluczowa była rekomendacja Mateusza Morawieckiego, szefa europejskich konserwatystów. Każdy polski akcent na rynku europejskim, niezależnie od strony politycznej, może być korzystny dla Polski i świadczyć o wzroście naszego znaczenia.

Mam nadzieję, że nasz rząd będzie aktywnie działał na arenie międzynarodowej, zwłaszcza w kontekście wyzwań 2025 roku. Przejmujemy przewodnictwo w UE od Węgier w styczniu, z głównym naciskiem na bezpieczeństwo. Oczekuję też działań w sprawach gospodarczych, takich jak nowe regulacje dotyczące kryptowalut. Istotne będzie, czy Polska stanie się liderem tych przemian, czy pozostanie bierna.

Rynek kryptowalut ma ogromny potencjał w kontekście technologii i fintechu. To branża młodych, dynamicznych i dobrze wykształconych ludzi. Liczę, że polski rząd stworzy warunki do rozwoju tego sektora, aby specjaliści nie emigrowali do innych krajów UE.

Zbaczając nieco z tematu, chciałbym wspomnieć o interesującym artykule jednego z partnerów firmy prawniczej Baker McKenzie, dotyczącym reformy rynku funduszy inwestycyjnych w Polsce. Uważam, że Polska powinna stać się atrakcyjnym miejscem dla zakładania takich funduszy. Choć nie dorównamy Luksemburgowi, powinniśmy wzorować się na Irlandii i aktualizować prawo, by przyciągać kapitał.

To miałoby znaczenie także dla naszego budżetu. Choć nie było to szeroko komentowane, polski rząd zawarł porozumienie z Komisją Europejską w sprawie zmniejszenia nadmiernego deficytu budżetowego. Mam nadzieję, że te działania będą kontynuowane.

Informacja w prasie, która się ukazała, to tylko taka, że mieliśmy do wyboru dwie ścieżki, jeśli chodzi o okres: siedmioletnią i czteroletnią. Wybraliśmy czteroletnią, między innymi – jak to prasa argumentuje – z uwagi na fakt, że siedmioletnia ścieżka wymagałaby narzuconych przez Komisję Europejską reform, a czteroletnia daje większą elastyczność rządowi w kreowaniu tej polityki. Do końca jednak, oprócz takich krótkich zdań, nie można doczytać się, na czym polegałyby te ruchy i jakie czynności rząd podejmie, żeby ten deficyt „zniszczyć” czy „ujarzmić”.

Oczywiście jedną z moich zawsze ulubionych biznesowych strategii jest zwiększenie przychodów, a nie cięcie kosztów. W związku z tym rząd powinien przedsięwziąć takie kroki, żeby zwiększać PKB Polski, a nie skupiać się tylko na cięciu kosztów.

To, jak będziemy realizować tę politykę czy te założenia, zależy przede wszystkim od tego – co powtarzam już kilkakrotnie – jak będziemy zwiększać PKB. Wiem, że z punktu widzenia ostatniego roku, bo często porównujemy rok od powołania rządu Donalda Tuska, dynamika PKB, można tak ładnie powiedzieć, wyhamowała. To, co dzieje się w spółkach Skarbu Państwa, można również, łagodnie mówiąc, określić jako sytuację daleką od oczekiwań.

Chciałbym też jedną rzecz wtrącić na temat Orlenu. Ostatnio zastanawiałem się nad tym i patrzyłem na wykres tej spółki. Rzeczywiście Orlen jest spółką giełdową i, z jednej strony, Skarb Państwa – jako właściciel – powinien zachęcać zagranicznych inwestorów do inwestowania, bo to podnosi wartość akcji.

Jestem jednak mocno sceptyczny co do działań ostatniego okresu w zakresie tej spółki. Nawet nie chodzi mi o to, że Orlen nie jest, że tak powiem, zarządzany na rozwój. Powiem dlaczego tak się dzieje, ale przede wszystkim chodzi mi o postępowania prokuratorskie, w których objętym jest partner biznesowy Orlenu – jedna z największych firm na świecie, Aramco. W związku z przejęciem części udziałów Lotosu, przypominam, że Lotos nie został sprzedany, jak to się mówi w prasie, ale sprzedano część jego udziałów, ponieważ Orlen dalej posiada 70% udziałów w Lotosie.

Do czego zmierzam? Do tego, że takie działania spowodują, iż już nikt nie będzie inwestował w spółki Skarbu Państwa. Pieniądze, jak wiemy, lubią ciszę, biznes zaś – spokój. Jeśli ktoś ma inwestować w Polsce, to fakt, że Aramco stało się partnerem Orlenu, uważam za wielki sukces. Z różnych przyczyn, między innymi dlatego, że każdy cieszyłby się ze współpracy z gigantem jako wspólnikiem.

Jako współwłaściciele Orlenu powinniśmy być zadowoleni z takiej współpracy. To zupełnie inna liga, szczególnie że Orlen od kilku lat odgrywał rolę gracza, który przejmował biznesy, a nie był przejmowany na rynkach europejskich. Dynamika jego rozwoju była jedną z najwyższych na świecie.

Tymczasem robienie szumu wokół tej sprawy, szczególnie że jest to kwestia bardziej polityczna, nie służy dobrze spółce, klimatowi wokół niej ani podejściu zagranicznych inwestorów do inwestowania w Polsce. Po co mieliby inwestować, skoro zawsze pojawia się jakaś afera? Takie działania rodzą problemy, co nie służy nikomu.

Słabe wyniki spółki wynikają prawdopodobnie z faktu, że ostatni rok upłynął w Orlenie na audytach. Pracownicy zajmowali się głównie obsługą kontroli, raportowaniem dla prokuratury i Najwyższej Izby Kontroli, a nie rozwojem firmy. Z punktu widzenia menedżerskiego – jeżeli ktoś dzisiaj jest menedżerem w Orlenie – będzie się bał rozwijać tę spółkę, bo może obawiać się konsekwencji działań przyszłych ekip politycznych.

To z kolei sprawia, że efekty działalności spółki są słabe. Inwestycje, jak na przykład te związane z olefinami, zostały wstrzymane, co spotkało się z negatywnym odbiorem inwestorów. Stąd też mamy obecne, nie najlepsze notowania Orlenu.

Podsumowując, życzę rządowi, aby kolejny rok był rokiem wzrostu naszych spółek Skarbu Państwa. Są one największymi podatnikami w Polsce. Liczę, że menedżerowie będą mogli skupić się na rozwoju, a nie audytach czy kontrolach. Polskie spółki i nasi czempioni mogą tego nie wytrzymać.

Jak mówiłem ostatnio – łatwiej jest coś zniszczyć niż odbudować. Patrząc na nadchodzący rok, politykę deficytu i porozumienie z Komisją Europejską, spodziewam się zacieśnienia polityki fiskalnej oraz cięć budżetowych, które najpewniej zaczną obowiązywać po wyborach prezydenckich.

Na koniec, bardzo ciekawy artykuł ukazał się ostatnio w Inforze pod tytułem Nadchodzi nowy podatek od nieruchomości  ile teraz raz na rok po zmianach będziemy płacili co miesiąc. Ale nie chodzi tylko o tę kwestię podatku, o tym zaraz powiem, ale co najważniejsze, w październiku w Polskę odwiedzili eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Oni oczywiście także zwrócili uwagę na to, co ja w poprzednim naszym spotkaniu wspominałem o wypowiedzi Kandydata na prezydenta Polski, prezydenta Warszawy, pana Rafała Trzaskowskiego, który na tym wiecu otwarcia można powiedzieć, zaatakował prezesa Glapińskiego jako winnego wysokich stóp procentowych, to ja wtedy mówiłem, żeby skupić się też na działaniach rządu, bo rząd też kreuje pewne polityki –  i to też zauważyli eksperci Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Eksperci MFW w swoim raporcie zwrócili uwagę na kilka istotnych aspektów dotyczących sytuacji gospodarczej Polski. Pochwalili oni Narodowy Bank Polski za odpowiedzialną politykę pieniężną, choć wskazali, że rząd powinien bardziej aktywnie działać w obszarze polityki fiskalnej. To, co podkreślili, a co również wielokrotnie wspominałem wcześniej, to fakt, że zacieśnienie polityki fiskalnej ma kluczowe znaczenie w walce z inflacją. Wskazano, że takie działania mogłyby stworzyć przestrzeń dla Narodowego Banku Polskiego do obniżenia stóp procentowych, co jest niezbędne dla pobudzenia wzrostu gospodarczego i zwiększenia dynamiki PKB.

Podkreśliłem to już wcześniej, że obniżenie stóp procentowych jest jednym z najważniejszych elementów przywracania równowagi gospodarczej, ale wymaga ono odpowiedniej współpracy między rządem a Narodowym Bankiem Polskim. Jednym z problemów jest jednak fakt, że wzrastające ceny energii, mimo zamrożenia dla gospodarstw domowych, wciąż podbijają inflację, a dotychczasowe działania rządu w tej kwestii wydają się niewystarczające. Warto, aby politycy – w tym prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który ma znaczący wpływ na rząd jako wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej – skupili się na budowaniu kompleksowej polityki fiskalnej. Takie podejście mogłoby pomóc nie tylko w walce z inflacją, ale także w poprawie ogólnej kondycji finansowej państwa.

W tym kontekście raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego zawiera szereg zaleceń dotyczących zwiększenia dochodów państwa. Jednym z nich jest zwiększenie wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych. W Polsce już teraz progi podatkowe nie są waloryzowane, co oznacza, że rosnąca inflacja automatycznie zwiększa realne wpływy z tego podatku. Eksperci wskazują jednak, że rząd powinien rozważyć wprowadzenie dodatkowych zmian, w tym wyższych stawek podatkowych. Innym rozwiązaniem, które rekomenduje Międzynarodowy Fundusz Walutowy, jest wprowadzenie podatku katastralnego. Zamiast opodatkowania nieruchomości na podstawie ich metrażu, rozważane jest opodatkowanie ich wartości rynkowej. W krajach takich jak Niemcy czy Francja podatek ten wynosi około 1% wartości nieruchomości rocznie, co w polskich warunkach oznaczałoby dla właściciela nieruchomości o wartości miliona złotych konieczność zapłacenia około 10 tysięcy złotych rocznie. Należy jednak zaznaczyć, że wprowadzenie takiego rozwiązania wymagałoby stworzenia nowego systemu rejestracji nieruchomości, co w Polsce może potrwać wiele lat.

Kolejną kwestią poruszaną w raporcie MFW jest możliwa konieczność zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, co było już przedmiotem intensywnych debat w przeszłości. Wiemy, że poprzednie próby wprowadzenia takich reform wywołały silny opór społeczny i były jedną z przyczyn utraty władzy przez ówczesną koalicję rządzącą. Niemniej, tego rodzaju działania mogą okazać się nieuniknione, jeśli rząd zdecyduje się na realizację zaleceń Funduszu i Komisji Europejskiej w sprawie zacieśnienia polityki fiskalnej.

Ciekawym aspektem, na który warto zwrócić uwagę, jest również analiza RBC Capital dotycząca trendów gospodarczych w Europie. Według ich prognoz rok 2025 ma być rokiem zmian w zachowaniach konsumentów. W obliczu rosnących cen społeczeństwo zacznie bardziej oszczędzać, co może przełożyć się na ograniczenie wydatków na żywność i inne codzienne potrzeby. Ludzie coraz częściej będą wybierali tańsze produkty, samodzielnie przygotowywali posiłki w domu lub korzystali wyłącznie z promocji, zamiast odwiedzać drogie restauracje czy kupować gotowe jedzenie.

Takie zmiany pokazują, że zarówno rząd, jak i przedsiębiorcy muszą dostosować się do nowych realiów ekonomicznych. Mam nadzieję, że nadchodzący rok przyniesie bardziej zdecydowane działania w kierunku stabilizacji gospodarczej, poprawy sytuacji budżetowej i wspierania wzrostu PKB.

RBC Capital wskazuje, że nacisk na zmniejszenie marży stanie się istotnym trendem w najbliższym czasie. Firmy będą zmuszone wydawać więcej na marketing, aby promować swoje produkty, oraz oferować więcej rabatów, by przyciągnąć klientów. To zjawisko łączy się również z sytuacją na polskim rynku. Jak podaje portal Manny.pl, czekają nas znaczące podwyżki cen gazu i wprowadzenie nowego podatku, co bezpośrednio uderzy w gospodarstwa domowe. Z danych wynika, że od lipca ceny gazu wzrosły o 17%, a w przyszłym roku mają być wyższe o kolejne 30%. Dodatkowo zostanie wprowadzony podatek od emisji CO2, co podniesie rachunki za ogrzewanie.

Ten podatek będzie wynosił 45 euro za tonę CO2, a według ekspertów z portalu rynekpierwotny.pl przeciętne gospodarstwo domowe w Polsce emituje około sześciu ton CO2 rocznie. To oznacza dodatkowy koszt w wysokości około 1200 złotych rocznie. Co więcej, nawet zamrożenie cen gazu dla gospodarstw domowych nie obejmuje wszystkich składników opłat. Wzrost kosztów przesyłu oraz rosnące koszty dystrybucji energii i gazu spowodują dodatkowe podwyżki. Warto też zwrócić uwagę na nowy system ETS2, który ma zostać wprowadzony od 2027 roku. Oznacza on obowiązek zakupu uprawnień do emisji CO2 przez dostawców energii, co szczególnie dotknie sektor budowlany, w tym domy ogrzewane węglem i gazem.

W artykule opublikowanym przez Money.pl pojawiają się również wątpliwości dotyczące ambitnych celów klimatycznych Unii Europejskiej. Analiza wskazuje, że chociaż założenia były szczytne, ich realizacja nie wpłynęła znacząco na globalne emisje, natomiast negatywnie odbiła się na konkurencyjności gospodarki europejskiej. Działania te mogą prowadzić do zubożenia społeczeństwa oraz niekorzystnych zmian własnościowych w krótkim i średnim terminie. Wysokie koszty realizacji Zielonego Ładu to między innymi inwestycje w termomodernizację budynków mieszkalnych. Zgodnie z nową dyrektywą państwa członkowskie UE będą musiały wyremontować 16% budynków mieszkalnych o najgorszej charakterystyce energetycznej do 2030 roku, a do 2033 roku aż 26%. Od 2040 roku nie będzie już można korzystać z kotłów gazowych.

Kiedyś zakładano, że realizacja tych zmian będzie kosztować Unię Europejską około 260 miliardów euro rocznie, ale dziś szacunki wynoszą już ponad 700 miliardów euro rocznie. To ogromna suma, stanowiąca około 3,5% PKB całej Unii Europejskiej każdego roku. Dla Polski koszty realizacji Zielonego Ładu będą szczególnie wysokie. W relacji do PKB z 2022 roku wyniosą aż 13,6%, co czyni nas jednym z najbardziej obciążonych państw w Europie. To kwota olbrzymia, zwłaszcza w kontekście poziomu inwestycji w Polsce, który wynosi jedynie 16% PKB, przy średniej unijnej na poziomie 20%.

Omawiając sytuację gospodarczą, warto również zwrócić uwagę na wydarzenia u naszego sąsiada, w Niemczech. Jak wcześniej wspominałem, niemieckie firmy takie jak BMW, Volkswagen czy Audi stoją przed poważnymi wyzwaniami. Audi zamknęło już fabrykę w Brukseli, co podał TVN24, a związek zawodowy IG Metall zorganizował strajki ostrzegawcze. W trakcie przemówienia prezesa Volkswagena, Olivera Blume, pracownicy włączyli dzwonki alarmowe punktualnie o godzinie 10:55, co odbyło się pod hasłem „Wezwanie do przebudzenia Oliego”. Według raportu Ernst & Young, dostępnego wyłącznie dla Welt, niemieccy producenci odnotowali spadek obrotów o około 25 miliardów euro w porównaniu z rokiem poprzednim.

I teraz, wracając na nasz rynek. W Polsce, według danych za okres od stycznia do października, firmy pożyczkowe udzieliły 5 milionów chwilówek. To wzrost rok do roku o ponad 50%. Wartość tych chwilówek zwiększyła się o dwie trzecie. Minister Andrzej Szejna, cytując jego słowa, powiedział, że branie chwilówek jest korzystne dla gospodarki, ponieważ zwiększa impuls konsumpcyjny. Warto jednak zauważyć, że pan Szejna jest ministrem związanym z lewicą, i zastanawiam się nad tym podejściem. Jeśli spojrzeć na różnice między polską prawicą a lewicą, to prawica zdaje się wykazywać większą wrażliwość społeczną.

Być może wynika to z naszej historii. Po 1989 roku, w wyniku Okrągłego Stołu i decyzji podjętych w tamtym okresie, wielu członków lewicy stało się kapitalistami. Choć pozostali przy ideologii lewicowej, to ich podejście, kształtowane przez kapitalistyczny styl życia, wydaje się bardziej surowe wobec mniej zamożnych grup społecznych. Z kolei prawica, mając silne związki z Kościołem katolickim i jego nauką społeczną, podchodzi z większym zrozumieniem do ludzi pracy.

Zastanawia mnie, jak osoba z lewicy, jak minister Szejna, może twierdzić, że chwilówki to coś dobrego. Przypomnę, że ich oprocentowanie może wynosić 200–300% w skali roku. Są one adresowane do osób, które nie są w stanie otrzymać kredytu w banku, ludzi, którzy znajdują się w trudnej sytuacji finansowej. Wzrost liczby chwilówek jest wskaźnikiem rosnącego ubóstwa. Mimo moich prawicowych poglądów, zawsze podchodziłem do kwestii społecznych z wyrozumiałością. Dlatego, choć 500+ czy 800+ budziły kontrowersje, nigdy nie byłem ich przeciwnikiem.

Z perspektywy kapitalisty walka z ubóstwem ma sens. Jeśli ludzie mają zapewnione minimum, to zwiększa się bezpieczeństwo społeczne – zmniejsza się ryzyko przestępstw. Z kolei z punktu widzenia państwa takie programy ograniczają patologie społeczne. Dzieci z biedniejszych rodzin mają większe szanse na lepsze wykształcenie i uniknięcie zejścia na złą drogę, co w dłuższej perspektywie przynosi korzyści zarówno społeczeństwu, jak i gospodarce.

Nie rozumiem podejścia współczesnej lewicy. Szczególnie w okresie przedświątecznym, taka wypowiedź – że chwilówki są korzystne, bo zwiększają PKB – wydaje się podejściem rodem z republik bananowych. To nie jest rozwiązanie, które powinniśmy promować. Życzę nam jednak, aby programy socjalne były realizowane w sposób, który naprawdę pomaga ludziom w trudnych sytuacjach, a nie buduje gospodarkę na ich problemach.

Na koniec chciałbym podzielić się pozytywną informacją. Jak podał portal TVN24, według wywiadu z pełnomocnikiem CPK, pierwszy samolot z Centralnego Portu Komunikacyjnego ma wystartować w 2032 roku. To dobra wiadomość, choć szkoda, że projekt został ograniczony, szczególnie jeśli chodzi o szprychy kolejowe, które mogłyby lepiej połączyć wschodnią Polskę i mniejsze miasta z portem centralnym. Niemniej decyzja o budowie tego portu jest ważna i potrzebna, a brakujące elementy infrastruktury będą zapewne realizowane w przyszłości, niezależnie od zmieniających się ekip rządzących.

Na koniec życzę nam wszystkim w nowym roku dobrych wiadomości także w kwestii budowy elektrowni atomowych, które mieliśmy realizować wspólnie z Amerykanami i Koreańczykami. To ogromnie ważne projekty dla naszej przyszłości.

Dziękuję Państwu i do zobaczenia w środę.

16.12.2024
Stolarz