Czy w tym szaleństwie jest metoda? – Wpływ polityki USA na rynek w Polsce i Europie
Dzień dobry Państwu, Łukasz Paszkiewicz, witam w poniedziałek rano. Proszę Państwa, co dziś najważniejszego? Dziś najważniejsze jest pytanie, które wszyscy sobie zadajemy: czy w tym szaleństwie jest metoda? Czyli – czy Trump jest taki mądry, czy jednak taki głupi? Czy te ruchy są zaplanowane, czy spontaniczne?
Mówię o wojnie celnej, o różnych słownych utarczkach czy zapowiedziach dotyczących tego, co się dzieje i jaki to będzie miało wpływ na Europę, Polskę, a w rezultacie na cały świat. I to właśnie dzisiaj chciałbym przede wszystkim z Państwem omówić, bo ma to olbrzymi wpływ na rynki – zarówno kapitałowe, jak i walutowe.
Ruchy amerykańskiej administracji mają ogromne znaczenie dla sytuacji na świecie. Bo proszę Państwa, jeżeli założymy, że wszystko, co robi Trump w zakresie ceł, negocjacji pokoju na Ukrainie czy „budzenia” Europy, czyli wywoływania pewnych szoków, jest planowe – to poczekajmy na efekty za kilka miesięcy.
A jeśli uznamy, że to wszystko to chaos, to również może być w tym coś pozytywnego. Zwróćcie uwagę – jeżeli działania administracji Stanów Zjednoczonych doprowadziły do tego, że Europa się „przebudziła”, to znaczy, że może wreszcie wyjdziemy na prostą w myśleniu.
Może skończy się lewacka ideologia Zielonego Ładu – Europa w końcu zrozumie, że trzeba obrać inny kierunek, bo zmierzamy w stronę równi pochyłej. Wszyscy – od prawa do lewa – zgadzają się, że Europa przespała swój czas. Po pierwsze, zaczęła osłabiać swój przemysł poprzez politykę Zielonego Ładu. Już wszędzie mówi się o przejściu od przemysłu do usług, zarówno w Europie Zachodniej, jak i w Polsce, co osłabiło nasz potencjał produkcyjny. Po drugie, osłabiliśmy również nasz potencjał militarny, skupiając się na tematach ideologicznych, takich jak LGBT czy Zielony Ład, który miał na celu uczynienie Europy zeroemisyjną – kosztem ogromnych wydatków obywateli Unii Europejskiej.
Gdybyśmy zamiast tego wydali te pieniądze na zbrojenia, dzisiaj nie mielibyśmy problemu szoku po wypowiedziach Amerykanów.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pytanie tylko – w jakim kierunku pójdziemy i gdzie w tym wszystkim jest Polska?
Obiektywnie patrząc, jesteśmy w słabej pozycji. Po pierwsze, wymiana zdań między Elonem Muskiem, senatorem Rubio a naszym ministrem spraw zagranicznych, Radosławem Sikorskim, pokazuje, że nie mamy w ogóle relacji. Wcześniejsze wypowiedzi naszych czołowych polityków obecnego rządu mają olbrzymi wpływ. Twierdzą oni, że nie będą miały – bo liczy się biznes. Ale okazuje się, że jednak mają.
Czyli tracimy dobre relacje, zarówno na poziomie biznesowym, jak i przyjacielskim, między polskim rządem a rządem USA. Pozostaje tylko przyjaźń między narodami – a to za mało.
Z drugiej strony nie widzę też naszej pozycji w Unii Europejskiej. Przecież jesteśmy już na półmetku naszego sześciomiesięcznego przewodnictwa w UE. Powinniśmy teraz mocno działać w realizacji polskich interesów. Do tej pory każde państwo w czasie swojej prezydencji w UE realizowało przede wszystkim swoje cele narodowe.
Europa się budzi – i to jest pozytywne – ale dlaczego wszystko dzieje się poza Warszawą? Przecież ten kluczowy zjazd w Paryżu powinien mieć miejsce właśnie w Warszawie. Wcześniej spotkania odbywały się w Londynie, ale dlaczego nie u nas? Teraz premier Meloni z Włoch odgrywa rolę pośrednika między administracją USA a Unią Europejską. Tymczasem Viktor Orbán szykuje umowę gospodarczą ze Stanami Zjednoczonymi, próbując zapobiec ewentualnym taryfom celnym.
Kilka tygodni temu mówiłem Państwu, że Amerykanie przerzucą swoje wojska z Niemiec. Wtedy myślałem, że trafią one do Polski. Ale okazuje się, że w grę wchodzą Węgry. Uważam, że byłby to olbrzymi błąd z punktu widzenia polskiego interesu narodowego.
Ale żeby coś w tej sprawie zrobić, trzeba mieć relacje. A jeśli nie będziemy ich mieli ani ze Stanami Zjednoczonymi, ani z Unią Europejską – to gdzie jest nasze miejsce?
Unia Europejska ogłosiła zamiar dalszego zadłużania się – zarówno na poziomie wspólnotowym, jak i poszczególnych krajów członkowskich. Już wcześniej UE zaciągnęła dług w ramach KPO, o czym mówiłem. Przewodniczący Izby Obrachunkowej ostrzegał, że Unii grozi upadłość, bo nie ma ona stabilnych przychodów – budżet opiera się na składkach członkowskich.
Jeśli teraz ponownie się zadłużymy, jakie to będzie miało konsekwencje? I co Polska dostanie z tego „tortu” na obronność? Czy będziemy jedynie kupować sprzęt od Niemców i Francuzów, czy może pobudzimy nasz własny przemysł obronny?
Podobnie było z KPO. Miał to być plan odbudowy gospodarki, a dzisiaj – z żalem muszę stwierdzić – służy głównie do pompowania innych gospodarek. Przykładem jest zakup autobusów, o których wspominałem. Pozycja Solarisa na rynku już nie jest taka jak wcześniej, a projekt Agencji Rozwoju Przemysłu dotyczący polskiego autobusu zeroemisyjnego został zamknięty.
Będziemy więc kupować zagraniczne rozwiązania i wspierać niemiecką gospodarkę – podobnie jak w przypadku energetyki.
Ale może coś się zmieni? Niedawno pojawiła się informacja, że Niemcy zamykają pierwszą farmę wiatrową na morzu. Może więc okaże się, że wrócimy do węgla?
Dobrze, że Niemcy nie zdołali przejąć tych złóż węglowych w Polsce, bo gdy podniosło się larum, udało się temu zapobiec. Ale może teraz wrócimy do tematu i zajmijmy się budową elektrowni atomowej. I róbmy ten atom z Amerykanami. Róbmy go tak, jak powinniśmy robić. Pytanie, co z tym projektem z Koreańczykami? Moim zdaniem został on zakopany.
Zwróćcie Państwo uwagę – Europa myśli o przysłowiowej nakrętce, a tymczasem pojawiła się informacja, że Chiny otworzyły pierwszą elektrownię atomową opartą na torze, a nie na uranie. To pierwiastek bardziej dostępny niż uran i, co ważne, nie wchodzi w reakcję prowadzącą do stopienia rdzenia, co czyni go bezpieczniejszym. Ponadto elektrownia oparta na torze generuje znacznie mniej odpadów radioaktywnych, co czyni ją bardziej ekologiczną.
To jest rewolucja. I powinniśmy patrzeć w tę stronę. Jeżeli chcemy rozwijać nasz przemysł, nie możemy powtarzać sytuacji, jakie miały miejsce np. w NCBiR, gdzie profesorów z uczelni zastąpiono osobami bez odpowiednich kompetencji. Podobnie było w Instytucie Lotnictwa, gdzie na stanowisko mianowano działacza politycznego, który sam przyznał, że nie ma pojęcia o tej dziedzinie, a potem, pod wpływem nacisków medialnych, podał się do dymisji.
Inwestujmy w nowoczesne technologie i korzystajmy z dostępnych środków w sposób mądry. Jeśli mamy się zadłużać, to z myślą o rozwoju polskiej gospodarki, a nie tylko o wspieraniu zagranicznych przedsiębiorstw. Bo jeśli zaciągamy kolejne zobowiązania finansowe, by jedynie pobudzać inne gospodarki, to warto się zastanowić – czy to ma sens?
Kwestia praworządności również wymaga refleksji. Gdy walczyliśmy o środki z KPO, nie dostaliśmy ich, bo rzekomo brakowało nam praworządności. Teraz praworządność rzekomo jest, ale jeśli w przyszłości zmieni się rząd, to czy znów okaże się, że jej brakuje? To jest istotne pytanie, bo jeśli po każdej zmianie władzy mamy być uznawani za niepraworządnych, to jak możemy mówić o stabilnym państwie?
Zastanówmy się, kiedy ta praworządność zaczęła być problemem. Pamiętam, jak kończyłem studia prawnicze – wówczas zawody prawnicze były zamknięte dla osób spoza określonych kręgów. Dopiero w czasach AWS-u zaczęto je otwierać – dla radców prawnych, adwokatów, notariuszy. Wtedy pojawiła się większa konkurencja. I to właśnie wtedy zaczęły się zarzuty o brak kontroli nad praworządnością, bo do zawodów prawniczych zaczęli trafiać ludzie spoza dotychczasowych układów.
Teraz kluczowe jest pytanie – co dalej? Patrząc na absolwentów prawa, trudno nie zauważyć, że wielu z nich może mieć problem z odnalezieniem się w zawodach takich jak prokurator czy sędzia. Polityka zbyt mocno wkracza w te profesje, a tak nie powinno być. Powinniśmy reformować wymiar sprawiedliwości w taki sposób, by był on naprawdę niezależny i przewidywalny – zarówno dla inwestorów zagranicznych, jak i dla polskich przedsiębiorców. To powinny być pakiety reform zapewniające przejrzystość i stabilność systemu.
Wracając do głównego wątku – metoda czy chaos? Odpowiedź poznamy z czasem. Ale nawet w tym chaosie mogą pojawić się pozytywne aspekty. Przykładem może być sukces Telewizji Republika, który nastąpił po działaniach ministra Sienkiewicza wobec telewizji publicznej – ludzie się zjednoczyli, zaczęli wspierać nową stację, co doprowadziło do jej rozwoju.
Podobnie może być z polityką Trumpa wobec Europy. Jeśli jego „niechęć” do obecnych elit europejskich sprawi, że te elity się przebudzą i zaczną odchodzić od dotychczasowej polityki, to będzie to pozytywna zmiana. Przecież Ursula von der Leyen mówiła, że „okręt płynie swoim kursem” – ale może warto się cofnąć i zmienić kurs, by uniknąć katastrofy? Bo jeśli nic się nie zmieni, Europie grozi osłabienie. A nam wszystkim zależy na tym, by Europa była silna i zdolna do samodzielnej obrony przed ewentualnym zagrożeniem.
W tym kontekście warto zauważyć propozycję prezydenta Macrona dotyczącą europejskiego parasola atomowego. Nasz prezydent Andrzej Duda przyjął tę propozycję z zadowoleniem. Dobrze, że Macron podejmuje tę inicjatywę – być może dlatego, że Niemcy są obecnie osłabieni. Ale jego działania mogą mieć kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Europy.
Polski rząd powinien współpracować zarówno z obecnym prezydentem, jak i przyszłym prezydentem, aby zagwarantować, że środki przeznaczone na obronność będą rzeczywiście realizowane. W budżetach zapisujemy większe wydatki, niż ostatecznie realizujemy – i to jest problem. Niezależnie od rządu, powinniśmy dążyć do pełnego wykorzystywania tych środków.
Mam również na myśli potencjał, jaki stworzyliśmy we współpracy z Koreą Południową. Były wynegocjowane umowy, dzięki którym miało dojść do transferu technologii – np. w zakresie produkcji czołgów w Stalowej Woli. Dlaczego ten projekt nie jest realizowany? To byłby ogromny krok naprzód, ponieważ mielibyśmy własną technologię, którą moglibyśmy w pełni wykorzystywać i rozwijać.
Rynek Walutowy
Jeśli chodzi o rynek walutowy, to mieliśmy do czynienia z wyraźnym umocnieniem euro wobec dolara. Był to bardzo silny tydzień dla euro, co doprowadziło do zmiany pozycji inwestorów. Ciekawym przypadkiem są tutaj decyzje podjęte przez dwa banki 7 marca. Bank australijsko-nowozelandzki ANZ otworzył pozycję krótką na EUR/USD po kursie 1,0853, celując w poziom 1,0550 i ustalając stop loss na 1,0920. Tymczasem amerykański Morgan Stanley zdecydował się na pozycję długą przy kursie 1,0650, z celem na 1,12 i stopem na 1,05.
To pokazuje skrajnie różne podejścia do obecnej sytuacji rynkowej. Podobnie było na początku września przed tak zwanym „Trump Trade”, gdy rynek przewidywał wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA. Konserwatywne media wskazywały wówczas na jego dużą przewagę w sondażach, podczas gdy media lewicowe negowały te wyniki. Wtedy zakładano, że polityka celna Trumpa wzmocni dolara, co rzeczywiście nastąpiło, prowadziąc do spadku EUR/USD do poziomu 1,01.
Obecnie sytuacja w Europie zmienia się dynamicznie. Tzw. „terapia szokowa” związana z decyzją Niemiec o zwiększeniu deficytu budżetowego oraz zmianach konstytucyjnych w UE doprowadziła do wzrostu kursu EUR/USD. Inwestorzy zastanawiają się jednak, czy ten ruch może być kontynuowany.
Jeremy Balton twierdzi, że kurs może utknąć w „ziemi niczyjej” pomiędzy przeciwnymi siłami polityki Niemiec i USA, co spowoduje oscylację w kanale z lat 2023-2024. Transakcja Trumpa doprowadziła do szybkiego spadku z 1,12 do 1,01, a luzowanie fiskalne w Niemczech ponownie podniosło kurs euro.
Osobiście widzę pewne zagrożenia dla dalszego umocnienia EUR/USD. Zgadza się z tym również Crédit Agricole, wskazując na ograniczony potencjał wzrostu w krótkim terminie. Kluczowe pytanie brzmi, czy rzeczywiście dojdzie do zmiany konstytucji w Niemczech, co wymaga zgody CDU, CSU, SPD i Zielonych. AfD zapowiedziała zaskarżenie tej decyzji do Trybunału Konstytucyjnego, co może wpłynąć na rynki. Kolejna kwestia to wpływ zadłużenia strefy euro na jej przyszłość. Historia pokazuje, że nadmierne zadłużenie może prowadzić do kryzysów.
DAX pozostaje odporny, ale wydaje się przegrzany. Relatywna atrakcyjność rynków europejskich i amerykańskich się wyrównała. Bank of America przewiduje wzrost EUR/USD do 1,12, podobnie jak Morgan Stanley, który otworzył pozycję długą. Analitycy sugerują, że przebicie 1,12 może otworzyć drogę do 1,20, ale wiele zależy od polityki Niemiec i potencjalnych dodatkowych bodźców fiskalnych.
Jeśli chodzi o relację Kanada – USA, Bank of Mitsubishi prognozuje, że Bank of Canada obniży stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Wpływ na politykę monetarną może mieć nowy premier, który był prezesem Banku Kanady oraz Banku Anglii podczas kluczowych kryzysów, w tym Brexitu. Obniżki stóp oraz cła nałożone przez USA wpłynęły na rynek pracy w Ameryce Północnej. W Stanach odnotowano zwolnienia w administracji federalnej, natomiast w Kanadzie cła zahamowały wzrost gospodarczy.
Kanada ma dodatni bilans handlowy ze Stanami Zjednoczonymi, co było jednym z powodów, dla których Trump wprowadził cła, twierdząc, że Kanada eksportuje do USA znacznie więcej niż importuje. Może to prowadzić do presji na kanadyjskiego dolara oraz potencjalnego wzrostu bezrobocia w Kanadzie. W przyszłości zobaczymy, jaki wpływ będą miały te zmiany na gospodarkę obu krajów.
Deportacja Ukrainców
Chciałem jeszcze Państwu powiedzieć o ciekawym orzeczeniu, które wydał Trybunał Sprawiedliwości w Niemczech. A propos tego – w ostatnich dwóch naszych spotkaniach skupiłem się na konflikcie na Ukrainie, relacjach międzynarodowych i sposobach jego rozwiązania. Otrzymałem także pewne komentarze, za które bardzo dziękuję. Wspominałem wówczas, że jednym z głównych problemów Ukrainy nie są tylko kwestie finansowe, ale przede wszystkim brak ludzi do walki.
Walczyło tam przede wszystkim stare wojsko – weterani, którzy czuli się w obowiązku wstąpić do armii. Wielu z nich wracało z zagranicy, inni po prostu ponownie się wcielali. Jednak dziś ci żołnierze albo zostali inwalidami, albo trauma wojenna zmusiła ich do opuszczenia służby. A młodzi ludzie? Ci w większości nie wstępują do armii – wielu uciekło z kraju, a ci, którzy zostali, często są łapani i wcielani siłą.
I tu pojawia się ważna kwestia – niemiecki Trybunał Sprawiedliwości orzekł niedawno, że Ukraińcy przebywający w Niemczech mogą zostać deportowani do ojczyzny, jeśli uchylają się od obowiązku wojskowego. To może całkowicie zmienić sytuację. Jak zareagują na to młodzi Ukraińcy, zwłaszcza ci, którzy głośno popierają walkę do końca, ale sami nie nadstawiają karku? Jeśli Niemcy zaczną masowo deportować tych, którzy unikają służby, pojawia się pytanie, czy podobny scenariusz nie zostanie zrealizowany także w Polsce.
To już nie są spekulacje – decyzja Trybunału jest faktem. Oczywiście pojawiły się protesty ze strony ugrupowań lewicowych, ale problem pozostaje. To kolejny aspekt, który trzeba brać pod uwagę w kontekście przyszłości tej wojny.
Mam nadzieję, że uda się ją zakończyć – Donald Trump zapowiedział niedawno, że jeśli Rosja nie będzie respektować warunków negocjacji, nałoży na nią cła i zmusi ekonomicznie do ustępstw. Oby faktycznie udało się wypracować pokój na jak najlepszych warunkach dla Ukrainy.
Jednak, jak już mówiłem, sytuacja na froncie jest trudna, a negocjacje w takiej sytuacji również będą trudniejsze. Gdyby Ukraina jednoznacznie wygrywała, rozmowy byłyby łatwiejsze, ale obecnie inicjatywę przejmuje Rosja.
Dla Polski kluczowe jest wzmacnianie potencjału militarnego. Naszym celem powinno być zbudowanie największej armii lądowej w Europie – jako kraj przyfrontowy musimy być gotowi na każdą ewentualność. Mam nadzieję, że jeśli Europa zdecyduje się na wspólne zadłużenie w celu zwiększenia wydatków na obronność, Polska skorzysta na tym najbardziej. W końcu już teraz ponosimy ogromne wydatki na armię, a nasza pozycja sprawia, że w przypadku eskalacji konfliktu w krajach bałtyckich to my będziemy pierwszym państwem odpowiedzialnym za reakcję.
To wszystko na dzisiaj. Dziękuję Państwu i do zobaczenia!
Czy w tym szaleństwie jest metoda? – Wpływ polityki USA na rynek w Polsce i Europie
Dzień dobry Państwu, Łukasz Paszkiewicz, witam w poniedziałek rano. Proszę Państwa, co dziś najważniejszego? Dziś najważniejsze jest pytanie, które wszyscy sobie zadajemy: czy w tym szaleństwie jest metoda? Czyli – czy Trump jest taki mądry, czy jednak taki głupi? Czy te ruchy są zaplanowane, czy spontaniczne?
Mówię o wojnie celnej, o różnych słownych utarczkach czy zapowiedziach dotyczących tego, co się dzieje i jaki to będzie miało wpływ na Europę, Polskę, a w rezultacie na cały świat. I to właśnie dzisiaj chciałbym przede wszystkim z Państwem omówić, bo ma to olbrzymi wpływ na rynki – zarówno kapitałowe, jak i walutowe.
Ruchy amerykańskiej administracji mają ogromne znaczenie dla sytuacji na świecie. Bo proszę Państwa, jeżeli założymy, że wszystko, co robi Trump w zakresie ceł, negocjacji pokoju na Ukrainie czy „budzenia” Europy, czyli wywoływania pewnych szoków, jest planowe – to poczekajmy na efekty za kilka miesięcy.
A jeśli uznamy, że to wszystko to chaos, to również może być w tym coś pozytywnego. Zwróćcie uwagę – jeżeli działania administracji Stanów Zjednoczonych doprowadziły do tego, że Europa się „przebudziła”, to znaczy, że może wreszcie wyjdziemy na prostą w myśleniu.
Może skończy się lewacka ideologia Zielonego Ładu – Europa w końcu zrozumie, że trzeba obrać inny kierunek, bo zmierzamy w stronę równi pochyłej. Wszyscy – od prawa do lewa – zgadzają się, że Europa przespała swój czas. Po pierwsze, zaczęła osłabiać swój przemysł poprzez politykę Zielonego Ładu. Już wszędzie mówi się o przejściu od przemysłu do usług, zarówno w Europie Zachodniej, jak i w Polsce, co osłabiło nasz potencjał produkcyjny. Po drugie, osłabiliśmy również nasz potencjał militarny, skupiając się na tematach ideologicznych, takich jak LGBT czy Zielony Ład, który miał na celu uczynienie Europy zeroemisyjną – kosztem ogromnych wydatków obywateli Unii Europejskiej.
Gdybyśmy zamiast tego wydali te pieniądze na zbrojenia, dzisiaj nie mielibyśmy problemu szoku po wypowiedziach Amerykanów.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pytanie tylko – w jakim kierunku pójdziemy i gdzie w tym wszystkim jest Polska?
Obiektywnie patrząc, jesteśmy w słabej pozycji. Po pierwsze, wymiana zdań między Elonem Muskiem, senatorem Rubio a naszym ministrem spraw zagranicznych, Radosławem Sikorskim, pokazuje, że nie mamy w ogóle relacji. Wcześniejsze wypowiedzi naszych czołowych polityków obecnego rządu mają olbrzymi wpływ. Twierdzą oni, że nie będą miały – bo liczy się biznes. Ale okazuje się, że jednak mają.
Czyli tracimy dobre relacje, zarówno na poziomie biznesowym, jak i przyjacielskim, między polskim rządem a rządem USA. Pozostaje tylko przyjaźń między narodami – a to za mało.
Z drugiej strony nie widzę też naszej pozycji w Unii Europejskiej. Przecież jesteśmy już na półmetku naszego sześciomiesięcznego przewodnictwa w UE. Powinniśmy teraz mocno działać w realizacji polskich interesów. Do tej pory każde państwo w czasie swojej prezydencji w UE realizowało przede wszystkim swoje cele narodowe.
Europa się budzi – i to jest pozytywne – ale dlaczego wszystko dzieje się poza Warszawą? Przecież ten kluczowy zjazd w Paryżu powinien mieć miejsce właśnie w Warszawie. Wcześniej spotkania odbywały się w Londynie, ale dlaczego nie u nas? Teraz premier Meloni z Włoch odgrywa rolę pośrednika między administracją USA a Unią Europejską. Tymczasem Viktor Orbán szykuje umowę gospodarczą ze Stanami Zjednoczonymi, próbując zapobiec ewentualnym taryfom celnym.
Kilka tygodni temu mówiłem Państwu, że Amerykanie przerzucą swoje wojska z Niemiec. Wtedy myślałem, że trafią one do Polski. Ale okazuje się, że w grę wchodzą Węgry. Uważam, że byłby to olbrzymi błąd z punktu widzenia polskiego interesu narodowego.
Ale żeby coś w tej sprawie zrobić, trzeba mieć relacje. A jeśli nie będziemy ich mieli ani ze Stanami Zjednoczonymi, ani z Unią Europejską – to gdzie jest nasze miejsce?
Unia Europejska ogłosiła zamiar dalszego zadłużania się – zarówno na poziomie wspólnotowym, jak i poszczególnych krajów członkowskich. Już wcześniej UE zaciągnęła dług w ramach KPO, o czym mówiłem. Przewodniczący Izby Obrachunkowej ostrzegał, że Unii grozi upadłość, bo nie ma ona stabilnych przychodów – budżet opiera się na składkach członkowskich.
Jeśli teraz ponownie się zadłużymy, jakie to będzie miało konsekwencje? I co Polska dostanie z tego „tortu” na obronność? Czy będziemy jedynie kupować sprzęt od Niemców i Francuzów, czy może pobudzimy nasz własny przemysł obronny?
Podobnie było z KPO. Miał to być plan odbudowy gospodarki, a dzisiaj – z żalem muszę stwierdzić – służy głównie do pompowania innych gospodarek. Przykładem jest zakup autobusów, o których wspominałem. Pozycja Solarisa na rynku już nie jest taka jak wcześniej, a projekt Agencji Rozwoju Przemysłu dotyczący polskiego autobusu zeroemisyjnego został zamknięty.
Będziemy więc kupować zagraniczne rozwiązania i wspierać niemiecką gospodarkę – podobnie jak w przypadku energetyki.
Ale może coś się zmieni? Niedawno pojawiła się informacja, że Niemcy zamykają pierwszą farmę wiatrową na morzu. Może więc okaże się, że wrócimy do węgla?
Dobrze, że Niemcy nie zdołali przejąć tych złóż węglowych w Polsce, bo gdy podniosło się larum, udało się temu zapobiec. Ale może teraz wrócimy do tematu i zajmijmy się budową elektrowni atomowej. I róbmy ten atom z Amerykanami. Róbmy go tak, jak powinniśmy robić. Pytanie, co z tym projektem z Koreańczykami? Moim zdaniem został on zakopany.
Zwróćcie Państwo uwagę – Europa myśli o przysłowiowej nakrętce, a tymczasem pojawiła się informacja, że Chiny otworzyły pierwszą elektrownię atomową opartą na torze, a nie na uranie. To pierwiastek bardziej dostępny niż uran i, co ważne, nie wchodzi w reakcję prowadzącą do stopienia rdzenia, co czyni go bezpieczniejszym. Ponadto elektrownia oparta na torze generuje znacznie mniej odpadów radioaktywnych, co czyni ją bardziej ekologiczną.
To jest rewolucja. I powinniśmy patrzeć w tę stronę. Jeżeli chcemy rozwijać nasz przemysł, nie możemy powtarzać sytuacji, jakie miały miejsce np. w NCBiR, gdzie profesorów z uczelni zastąpiono osobami bez odpowiednich kompetencji. Podobnie było w Instytucie Lotnictwa, gdzie na stanowisko mianowano działacza politycznego, który sam przyznał, że nie ma pojęcia o tej dziedzinie, a potem, pod wpływem nacisków medialnych, podał się do dymisji.
Inwestujmy w nowoczesne technologie i korzystajmy z dostępnych środków w sposób mądry. Jeśli mamy się zadłużać, to z myślą o rozwoju polskiej gospodarki, a nie tylko o wspieraniu zagranicznych przedsiębiorstw. Bo jeśli zaciągamy kolejne zobowiązania finansowe, by jedynie pobudzać inne gospodarki, to warto się zastanowić – czy to ma sens?
Kwestia praworządności również wymaga refleksji. Gdy walczyliśmy o środki z KPO, nie dostaliśmy ich, bo rzekomo brakowało nam praworządności. Teraz praworządność rzekomo jest, ale jeśli w przyszłości zmieni się rząd, to czy znów okaże się, że jej brakuje? To jest istotne pytanie, bo jeśli po każdej zmianie władzy mamy być uznawani za niepraworządnych, to jak możemy mówić o stabilnym państwie?
Zastanówmy się, kiedy ta praworządność zaczęła być problemem. Pamiętam, jak kończyłem studia prawnicze – wówczas zawody prawnicze były zamknięte dla osób spoza określonych kręgów. Dopiero w czasach AWS-u zaczęto je otwierać – dla radców prawnych, adwokatów, notariuszy. Wtedy pojawiła się większa konkurencja. I to właśnie wtedy zaczęły się zarzuty o brak kontroli nad praworządnością, bo do zawodów prawniczych zaczęli trafiać ludzie spoza dotychczasowych układów.
Teraz kluczowe jest pytanie – co dalej? Patrząc na absolwentów prawa, trudno nie zauważyć, że wielu z nich może mieć problem z odnalezieniem się w zawodach takich jak prokurator czy sędzia. Polityka zbyt mocno wkracza w te profesje, a tak nie powinno być. Powinniśmy reformować wymiar sprawiedliwości w taki sposób, by był on naprawdę niezależny i przewidywalny – zarówno dla inwestorów zagranicznych, jak i dla polskich przedsiębiorców. To powinny być pakiety reform zapewniające przejrzystość i stabilność systemu.
Wracając do głównego wątku – metoda czy chaos? Odpowiedź poznamy z czasem. Ale nawet w tym chaosie mogą pojawić się pozytywne aspekty. Przykładem może być sukces Telewizji Republika, który nastąpił po działaniach ministra Sienkiewicza wobec telewizji publicznej – ludzie się zjednoczyli, zaczęli wspierać nową stację, co doprowadziło do jej rozwoju.
Podobnie może być z polityką Trumpa wobec Europy. Jeśli jego „niechęć” do obecnych elit europejskich sprawi, że te elity się przebudzą i zaczną odchodzić od dotychczasowej polityki, to będzie to pozytywna zmiana. Przecież Ursula von der Leyen mówiła, że „okręt płynie swoim kursem” – ale może warto się cofnąć i zmienić kurs, by uniknąć katastrofy? Bo jeśli nic się nie zmieni, Europie grozi osłabienie. A nam wszystkim zależy na tym, by Europa była silna i zdolna do samodzielnej obrony przed ewentualnym zagrożeniem.
W tym kontekście warto zauważyć propozycję prezydenta Macrona dotyczącą europejskiego parasola atomowego. Nasz prezydent Andrzej Duda przyjął tę propozycję z zadowoleniem. Dobrze, że Macron podejmuje tę inicjatywę – być może dlatego, że Niemcy są obecnie osłabieni. Ale jego działania mogą mieć kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Europy.
Polski rząd powinien współpracować zarówno z obecnym prezydentem, jak i przyszłym prezydentem, aby zagwarantować, że środki przeznaczone na obronność będą rzeczywiście realizowane. W budżetach zapisujemy większe wydatki, niż ostatecznie realizujemy – i to jest problem. Niezależnie od rządu, powinniśmy dążyć do pełnego wykorzystywania tych środków.
Mam również na myśli potencjał, jaki stworzyliśmy we współpracy z Koreą Południową. Były wynegocjowane umowy, dzięki którym miało dojść do transferu technologii – np. w zakresie produkcji czołgów w Stalowej Woli. Dlaczego ten projekt nie jest realizowany? To byłby ogromny krok naprzód, ponieważ mielibyśmy własną technologię, którą moglibyśmy w pełni wykorzystywać i rozwijać.
Rynek Walutowy
Jeśli chodzi o rynek walutowy, to mieliśmy do czynienia z wyraźnym umocnieniem euro wobec dolara. Był to bardzo silny tydzień dla euro, co doprowadziło do zmiany pozycji inwestorów. Ciekawym przypadkiem są tutaj decyzje podjęte przez dwa banki 7 marca. Bank australijsko-nowozelandzki ANZ otworzył pozycję krótką na EUR/USD po kursie 1,0853, celując w poziom 1,0550 i ustalając stop loss na 1,0920. Tymczasem amerykański Morgan Stanley zdecydował się na pozycję długą przy kursie 1,0650, z celem na 1,12 i stopem na 1,05.
To pokazuje skrajnie różne podejścia do obecnej sytuacji rynkowej. Podobnie było na początku września przed tak zwanym „Trump Trade”, gdy rynek przewidywał wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA. Konserwatywne media wskazywały wówczas na jego dużą przewagę w sondażach, podczas gdy media lewicowe negowały te wyniki. Wtedy zakładano, że polityka celna Trumpa wzmocni dolara, co rzeczywiście nastąpiło, prowadziąc do spadku EUR/USD do poziomu 1,01.
Obecnie sytuacja w Europie zmienia się dynamicznie. Tzw. „terapia szokowa” związana z decyzją Niemiec o zwiększeniu deficytu budżetowego oraz zmianach konstytucyjnych w UE doprowadziła do wzrostu kursu EUR/USD. Inwestorzy zastanawiają się jednak, czy ten ruch może być kontynuowany.
Jeremy Balton twierdzi, że kurs może utknąć w „ziemi niczyjej” pomiędzy przeciwnymi siłami polityki Niemiec i USA, co spowoduje oscylację w kanale z lat 2023-2024. Transakcja Trumpa doprowadziła do szybkiego spadku z 1,12 do 1,01, a luzowanie fiskalne w Niemczech ponownie podniosło kurs euro.
Osobiście widzę pewne zagrożenia dla dalszego umocnienia EUR/USD. Zgadza się z tym również Crédit Agricole, wskazując na ograniczony potencjał wzrostu w krótkim terminie. Kluczowe pytanie brzmi, czy rzeczywiście dojdzie do zmiany konstytucji w Niemczech, co wymaga zgody CDU, CSU, SPD i Zielonych. AfD zapowiedziała zaskarżenie tej decyzji do Trybunału Konstytucyjnego, co może wpłynąć na rynki. Kolejna kwestia to wpływ zadłużenia strefy euro na jej przyszłość. Historia pokazuje, że nadmierne zadłużenie może prowadzić do kryzysów.
DAX pozostaje odporny, ale wydaje się przegrzany. Relatywna atrakcyjność rynków europejskich i amerykańskich się wyrównała. Bank of America przewiduje wzrost EUR/USD do 1,12, podobnie jak Morgan Stanley, który otworzył pozycję długą. Analitycy sugerują, że przebicie 1,12 może otworzyć drogę do 1,20, ale wiele zależy od polityki Niemiec i potencjalnych dodatkowych bodźców fiskalnych.
Jeśli chodzi o relację Kanada – USA, Bank of Mitsubishi prognozuje, że Bank of Canada obniży stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Wpływ na politykę monetarną może mieć nowy premier, który był prezesem Banku Kanady oraz Banku Anglii podczas kluczowych kryzysów, w tym Brexitu. Obniżki stóp oraz cła nałożone przez USA wpłynęły na rynek pracy w Ameryce Północnej. W Stanach odnotowano zwolnienia w administracji federalnej, natomiast w Kanadzie cła zahamowały wzrost gospodarczy.
Kanada ma dodatni bilans handlowy ze Stanami Zjednoczonymi, co było jednym z powodów, dla których Trump wprowadził cła, twierdząc, że Kanada eksportuje do USA znacznie więcej niż importuje. Może to prowadzić do presji na kanadyjskiego dolara oraz potencjalnego wzrostu bezrobocia w Kanadzie. W przyszłości zobaczymy, jaki wpływ będą miały te zmiany na gospodarkę obu krajów.
Deportacja Ukrainców
Chciałem jeszcze Państwu powiedzieć o ciekawym orzeczeniu, które wydał Trybunał Sprawiedliwości w Niemczech. A propos tego – w ostatnich dwóch naszych spotkaniach skupiłem się na konflikcie na Ukrainie, relacjach międzynarodowych i sposobach jego rozwiązania. Otrzymałem także pewne komentarze, za które bardzo dziękuję. Wspominałem wówczas, że jednym z głównych problemów Ukrainy nie są tylko kwestie finansowe, ale przede wszystkim brak ludzi do walki.
Walczyło tam przede wszystkim stare wojsko – weterani, którzy czuli się w obowiązku wstąpić do armii. Wielu z nich wracało z zagranicy, inni po prostu ponownie się wcielali. Jednak dziś ci żołnierze albo zostali inwalidami, albo trauma wojenna zmusiła ich do opuszczenia służby. A młodzi ludzie? Ci w większości nie wstępują do armii – wielu uciekło z kraju, a ci, którzy zostali, często są łapani i wcielani siłą.
I tu pojawia się ważna kwestia – niemiecki Trybunał Sprawiedliwości orzekł niedawno, że Ukraińcy przebywający w Niemczech mogą zostać deportowani do ojczyzny, jeśli uchylają się od obowiązku wojskowego. To może całkowicie zmienić sytuację. Jak zareagują na to młodzi Ukraińcy, zwłaszcza ci, którzy głośno popierają walkę do końca, ale sami nie nadstawiają karku? Jeśli Niemcy zaczną masowo deportować tych, którzy unikają służby, pojawia się pytanie, czy podobny scenariusz nie zostanie zrealizowany także w Polsce.
To już nie są spekulacje – decyzja Trybunału jest faktem. Oczywiście pojawiły się protesty ze strony ugrupowań lewicowych, ale problem pozostaje. To kolejny aspekt, który trzeba brać pod uwagę w kontekście przyszłości tej wojny.
Mam nadzieję, że uda się ją zakończyć – Donald Trump zapowiedział niedawno, że jeśli Rosja nie będzie respektować warunków negocjacji, nałoży na nią cła i zmusi ekonomicznie do ustępstw. Oby faktycznie udało się wypracować pokój na jak najlepszych warunkach dla Ukrainy.
Jednak, jak już mówiłem, sytuacja na froncie jest trudna, a negocjacje w takiej sytuacji również będą trudniejsze. Gdyby Ukraina jednoznacznie wygrywała, rozmowy byłyby łatwiejsze, ale obecnie inicjatywę przejmuje Rosja.
Dla Polski kluczowe jest wzmacnianie potencjału militarnego. Naszym celem powinno być zbudowanie największej armii lądowej w Europie – jako kraj przyfrontowy musimy być gotowi na każdą ewentualność. Mam nadzieję, że jeśli Europa zdecyduje się na wspólne zadłużenie w celu zwiększenia wydatków na obronność, Polska skorzysta na tym najbardziej. W końcu już teraz ponosimy ogromne wydatki na armię, a nasza pozycja sprawia, że w przypadku eskalacji konfliktu w krajach bałtyckich to my będziemy pierwszym państwem odpowiedzialnym za reakcję.
To wszystko na dzisiaj. Dziękuję Państwu i do zobaczenia!