Złoty, Tragiczne dane z Polski, „Policzmy głosy”, Europa skansenem

Budzimy się z rozgrzanym konfliktem. Stany Zjednoczone uderzyły w instalację w Iranie, co oznacza kontynuację napięć. Jestem bardzo zdziwiony umiarkowaną reakcją rynku walutowego w nocy. Euro i dolar, podobnie jak złotówka, trzymają się bardzo dobrze. Nie wiem, z czego to wynika. Czy analitycy przez lata już się przyzwyczaili do takich konfliktów i potrafią przewidywać skutki poszczególnych uderzeń?

Złoty i dane z Polski

Jestem pozytywnie zaskoczony stabilnością rynku walutowego mimo tej niecodziennej sytuacji. Polski złoty pozostaje stabilny, a analitycy nie spodziewają się większych wahań w okresie wakacyjnym – może lekkie osłabienie. Natomiast po wakacjach – nie widziałem jeszcze tak rozbieżnych analiz banków – i to nie tylko w odniesieniu do złotego, ale także eurodolara, czyli głównych walut.

Wstrzymałbym się z wydawaniem jednoznacznych opinii na ten temat. Uważam, że to czas, kiedy trzeba po prostu pojechać na wakacje, odpocząć i na chwilę zostawić ten rynek. Jesteśmy bowiem w takim momencie ekonomicznym, geopolitycznym i politycznym, że trudno jest przewidzieć, co się wydarzy – co zresztą widać po bardzo rozchwianych prognozach instytucji finansowych.

A u nas? Niestety zaczynam od złych danych. Z przykrością stwierdzam, że prognozy banków dotyczące silnego złotego opierały się na dwóch filarach. Pierwszym było KPO – z którego, jak ostatnio czytałem, około 90% środków zostało już wydanych. Drugim – prognozy opierały się na rzekomym wzroście inwestycji zagranicznych w Polsce, chociaż nie wiadomo dokładnie, skąd wzięto takie założenia.

Tymczasem Organizacja Narodów Zjednoczonych, a dokładniej Agenda do Spraw Handlu UNCTAD, podała, że napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski w ubiegłym roku spadł do 12,74 miliarda dolarów – z 28,36 miliarda dolarów w 2023 roku. To ogromny spadek i bardzo niepokojący sygnał.

Podczas Europejskiego Kongresu Finansowego trzej ekonomiści – Sławomir Dudek, Piotr Kalisz i Ludwik Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej – zaprezentowali raport zatytułowany Zagrożenia nadmiernego długu publicznego. Edycja 2025. Bardzo dobrze, że to zrobili, bo daje to szerszy obraz sytuacji. Prognozują oni, że jeśli nic nie zostanie zrobione, dług może wzrosnąć do 107% PKB w ciągu półtorej dekady. To ogromny problem.

Nie do końca wiadomo, skąd ten skok długu publicznego się bierze, skoro inwestycje infrastrukturalne są wstrzymane – co zresztą poruszył prezydent Andrzej Duda w swoim przemówieniu na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego. Zwrócił uwagę na niepokojące przesuwanie inwestycji w energetykę jądrową. Dodatkowo, mamy wstrzymanie projektów Centralnego Portu Komunikacyjnego, a przecież powinniśmy rozwijać zarówno komunikację, kolej, jak i żeglugę śródlądową na Odrze.

Problemy ma również PKP Cargo, a jednocześnie wpuszczamy na rynek niemieckiego i ukraińskiego przewoźnika. To wszystko budzi niepokój i wymaga szybkiej reakcji. To wszystko może mieć wpływ na wartość polskiego złotego.

Ponowne liczenie głosów

Dodatkowo, uważam, że naszą pozycję na arenie międzynarodowej osłabia ostatnia dyskusja o rzekomym fałszowaniu wyników wyborów. Pojawiły się opinie, że głosy zostały źle policzone – a przecież przewodniczącymi komisji w tych lokalach byli przedstawiciele Komitetu Koalicji Obywatelskiej, czyli partii rządzącej. Członkami komisji byli społecznicy z różnych środowisk, m.in. Komitetu Obrony Demokracji. Wybory były obserwowane również przez OBWE, które – owszem – zgłosiło zastrzeżenia, ale dotyczące głównie finansowania kampanii Rafała Trzaskowskiego.

Dziwi mnie jednak założenie, że ewentualne błędy przy liczeniu głosów miałyby działać wyłącznie na korzyść Rafała Trzaskowskiego. Zastanawia mnie to tym bardziej, że w ostatnim programie Prezydenci i Premierzy na Polsacie, premier Waldemar Pawlak zauważył, że jeśli zsumować wszystkie głosy oddane w pierwszej turze na kandydatów prawicowych – Karola Nawrockiego, Grzegorza Brauna, Sławomira Mentzena, Artura Bartoszewicza, Marka Jakubiaka, a nawet Krzysztofa Stanowskiego – i porównać z głosami oddanymi na Biejat, Hołownie, Trzaskowskiego i Zandberga, to różnica wynosiła około miliona głosów na korzyść prawicy.

Zakładając, że wszyscy wyborcy tych kandydatów poparli Nawrockiego, to Rafał Trzaskowski i tak osiągnął świetny wynik, redukując tę różnicę o ponad 300 tysięcy głosów. Może więc dalsze przeliczanie głosów wykazałoby, że Nawrocki powinien wygrać większą przewagą? – Jest to miecz obosieczny i trzeba z tym bardzo uważać.

Przez ostatnie 30 lat, z wyjątkiem wyborów z 4 czerwca 1989 roku – które były kontraktowe – nikt nie podważał wyniku wyborów. Pamiętamy nawet wybory parlamentarne, gdy niektórzy twierdzili, że Kaczyński nie odda władzy i wyprowadzi wojsko na ulicę – a jednak władza została przekazana. Sąd Najwyższy uznał ważność wyborów, na tej podstawie mamy dziś wybrany parlament i rząd.

Dlatego uważam, że trzeba iść do przodu, szanować wynik wyborców. Mamy w Polsce rozwiniętą demokrację. Dużo ludzi świadomie głosuje. Podważanie tych wyników osłabia nas na arenie międzynarodowej – a to ostatnia rzecz, której dziś potrzebujemy.

Rosja VS Polska

Wracając do inwestycji zagranicznych w Polsce, może Państwa to zdziwi, ale chciałbym porównać sytuację do Rosji. Oczywiście mamy swoje europejskie interesy finansowe, ale Rosjanie też mają. Podczas Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Petersburgu szef Sbierbanku – największego rosyjskiego banku, finansującego przedsiębiorstwa – German Gref, wyraził zaniepokojenie spadkiem inwestycji. Sbierbank odnotował drastyczny spadek wniosków o finansowanie inwestycji, co jest bardzo niepokojące.

Szef rosyjskiego Ministerstwa Rozwoju Gospodarczego, Maksim Reszetnikow, powiedział wręcz, że gospodarka Rosji znajduje się na skraju recesji. Dlaczego o tym mówię? Bo to wszystko jest ze sobą powiązane. Podobne zagrożenia występują i u nas, i tam.

Oczywiście można powiedzieć: wojna. Tak, ona pobudziła przemysł, zwłaszcza zbrojeniowy. Na początku było dobrze, ale normalni przedsiębiorcy – co robią? Mają niepewność. A ta niepewność jest spotęgowana wysokimi stopami procentowymi, bo takie właśnie są w Rosji. Oczywiście to nie są takie stopy, jakie my mieliśmy na początku przemian, za czasów profesora Balcerowicza i później, gdzie banki i firmy finansowe spijały śmietankę – mieliśmy wtedy średnio oprocentowanie kredytów na poziomie dwudziestu kilku procent. Banki żywiły się naszymi pieniędzmi.

Natomiast dziś sytuacja w Rosji jest taka, że stopy procentowe są tak wysokie, iż stopy zwrotu z przemysłu czy biznesu są niższe niż same stopy procentowe.

To samo mówiłem o Polsce – polski przemysł ma stopę zwrotu rzędu 3% z kawałkiem, a na lokatach można było uzyskać więcej, bo stopy procentowe były wyższe. W związku z tym, podobna sytuacja jak w Rosji jest i u nas. I w Polsce widzę potrzebę pobudzenia gospodarki. To także świadczy o tym, że trzeba szukać wyjścia z tego konfliktu rosyjsko-ukraińskiego – mam nadzieję, że ono wkrótce nastąpi.

Uważam natomiast, że kluczowe dla nas jest to, by rząd oraz agencje rządowe kładły nacisk i środki finansowe na inwestycje w badania nad sztuczną inteligencją i nowoczesne technologie. Bo inaczej nie będziemy w stanie konkurować ze światem, a świat właśnie w tym kierunku zmierza.

Europa skansenem?

Czytałem ostatnio wypowiedź znanego geopolityka, Pana Kana – na pewno kupię jego książkę – który stwierdził, że Europa to dziś „średniowieczny skansen” w porównaniu do świata. Że to Europa, a zwłaszcza Niemcy, same spowodowały swoją obecną pozycję, pompując chińską gospodarkę.

Jeśli porównamy gospodarkę Chin z lat 90. do dzisiejszej, choćby poprzez zdjęcia Szanghaju, które miałem okazję zobaczyć – to jest niebo a ziemia. Oni wtedy byli tam, gdzie my w latach 80., a dziś całkowicie nas wyprzedzili. Azja wiedzie prym. Ten geopolityk mówi, że Europa musi się z tym pogodzić.

Wspomina również, że nadchodzą zmiany – że kraje bałtyckie powinny się zjednoczyć, że Czechy i Słowacja powinny myśleć o połączeniu. Docenia tutaj rolę Polski, podkreślając, że lepiej radzimy sobie z migrantami niż Niemcy, którzy od dłuższego czasu są w recesji i nie potrafią sobie z tym poradzić.

Mam nadzieję, że my wciąż będziemy sobie z tym radzić. Ale żeby móc konkurować i wybić się poza relację Polska–Niemcy – bo Niemcy są naszym głównym partnerem eksportowym – musimy dywersyfikować gospodarkę. Potrzebujemy nowego spojrzenia, silnego planu, inwestycji w nowoczesne technologie. Tym powinniśmy budować nasz potencjał gospodarczy – bo właśnie w tym kierunku zmierza świat.

To jest nasz klucz. Musimy powoli uwalniać się od starych schematów. Szczególnie, że – jak wspominałem wcześniej – wybory w Polsce mają również wymiar geopolityczny. Polska jest w centrum zainteresowania wielkich mocarstw. Odgrywamy dużą rolę i nie możemy jej umniejszać.

Słyszymy, że „co to tam Polska” – a tymczasem Polska zaczyna bardzo dużo znaczyć. Jesteśmy gospodarką G20, ale nie chodzi tylko o ekonomię. Chodzi też o nasze miejsce polityczne – o miejsce na mapie Europy i świata.

USA czy Niemcy?

Te wybory prezydenckie rozstrzygały kierunek, w którym podąży Polska – czy bardziej ku Niemcom i Unii Europejskiej, czy ku Stanom Zjednoczonym. Wynik tych wyborów spowodował, że Kai Olaf Lang – przedstawiciel Stiftung Wissenschaft und Politik, think-tanku pracującego dla rządu federalnego Niemiec – otwarcie stwierdził, że Polska powinna zrezygnować z sojuszu z Amerykanami i iść w kierunku Niemiec. Według niego Polska będzie w stanie sama zapewnić sobie bezpieczeństwo, a Niemcy mają zatroszczyć się o kraje bałtyckie.

W zakresie obronności wszystko wygląda dobrze na papierze, ale gdy patrzę na wykluczenie Polaków z udziału w projekcie wspólnego europejskiego czołgu, to zaczynam mieć wątpliwości. Widać było wsparcie Karola Nawrockiego przez Donalda Trumpa i wsparcie Rafała Trzaskowskiego przez stronę niemiecką.

Rząd niemiecki ostatnio wymienił swojego ambasadora, ponieważ spodziewa się bardziej asertywnego, wręcz historycznego podejścia Polski. Chodzi m.in. o reparacje. Przypomnę, że z samej Warszawy Niemcy wywieźli 11 kilometrów wagonów pełnych kosztowności. To był nasz problem przez ponad 60 lat po wojnie.

Najpierw okradli nas Niemcy w latach 1939–1945, potem okradali nas Rosjanie. Skutkiem tego były kartki na żywność – młodsze pokolenie tego nie pamięta, ale tak było.

Dziś chcemy się wybijać na niezależność. Mamy imponujące wzrosty gospodarcze z ostatnich 30 lat, ale żeby to utrzymać, w szybko zmieniającym się świecie, musimy myśleć o sobie i swoich interesach. Jestem zwolennikiem zmian w Unii Europejskiej – silnej Polski w Unii, silnej obecności Europy Środkowej, sojuszy z Wielką Brytanią, a także z Turcją. Ale przede wszystkim – silnego NATO oraz relacji ze Stanami Zjednoczonymi.

Nie tylko w sensie militarnym, ale również technologicznym. Powinniśmy inwestować w energetykę jądrową, realizować projekt CPK – a dziś wszystko to stoi w miejscu. I z gospodarczego punktu widzenia wygląda to źle.

Jesteśmy w trudnym momencie. Chętnie zobaczyłbym analizy pokazujące coś innego, ale prezydent Andrzej Duda podczas Rady Bezpieczeństwa Narodowego mówił o zamrożeniu projektów atomowych. A energetyka to podstawa – mamy bardzo drogi prąd i nie możemy konkurować.

Centralny Port Komunikacyjny, kolej, transport – wszystko to musi ruszyć. A tymczasem mamy problemy z PKP Cargo, podczas gdy niemiecki i ukraiński przewoźnik wchodzi na nasze tory.

Dbajmy o to, bo jesteśmy na dobrej drodze, by być państwem silnym. Ale dane wskazują, że może się powtórzyć scenariusz z czasów rządów Platformy i PSL – po pierwszym roku czy dwóch latach wzrostów po poprzedniej ekipie nastąpiło wyhamowanie. Tego się obawiam.

Nie chcę snuć czarnych scenariuszy, ale to są sygnały, które powinny nas mobilizować, by nie zmarnować tego czasu.

23.06.2025
Stolarz