Komentarz Rynkowy Youtube – Przyszłość Polski na krawędzi – Jak możemy uratować naszą gospodarkę?
Komentarz Rynkowy Youtube – Przyszłość Polski na krawędzi – Jak możemy uratować naszą gospodarkę?
Przygotował: Łukasz Paszkiewicz
Dzień dobry Państwu, witam w środowy poranek. Przepraszam, że na wstępie zaczynam od sytuacji w Polsce, ale muszę powiedzieć, że kiedy zacząłem prowadzić z Państwem tę komunikację i prezentować sytuację w Polsce, pomyślałem dzisiaj rano, że chyba muszę pobierać jakiś dodatek zdrowotny. Tak się nieszczęśliwie składa, że albo zacząłem to komunikować w złym okresie cyklu koniunktury, bo kiedy zbieram informacje, wszędzie, gdzie się ruszę, brakuje optymistycznych danych. Mam nadzieję, że to tylko ten rok, a w następnym będę mógł przedstawiać Państwu radośniejsze wiadomości.
Proszę Państwa, natknąłem się ostatnio na ciekawy artykuł dotyczący cyklu badań cenionego w Polsce Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych, tzw. BIECU, z którego wynika jednoznacznie, że mamy problemy z produkcją. Przede wszystkim przemysł przetwórczy narzeka, że nie ma zamówień i wypełnia swoje magazyny towarami. Proszę Państwa, wskaźnik wyprzedzający koniunktury obniżył się w Polsce o 0,2 punktu do 160,6. Od początku roku wskaźnik wskazuje na tendencję spadkową, tracąc półtora procent. Autorzy analizy z Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych podnoszą problem inwestycji, czyli problem inwestycji przedsiębiorstw prywatnych.
Przede wszystkim mamy do czynienia z brakiem lub niechęcią do zasilania, czy wykorzystywania kredytów. Według danych 80% przedsiębiorstw będzie finansowało swoje inwestycje z kapitałów własnych. Sytuacja jest trudna, brak tarczy ochronnej w postaci uwolnienia cen energii, który spowodował wzrost inflacji, przy jednoczesnym spadku konsumpcji uniemożliwia obniżenie stóp procentowych. Przy normalnym spadku konsumpcji Narodowy Bank Polski powinien już decydować się na obniżenie stóp procentowych.
Mam nadzieję, że następne dane o inflacji pokażą jej spadek, co umożliwi NBP obniżenie stóp procentowych, ponieważ jest to potrzebne do inwestycji i finansowania gospodarki. Nasz model wzrostu gospodarczego, moim zdaniem, się wyczerpał. Przede wszystkim opieraliśmy się na konsumpcji.
Są dwa filary do tego, żeby mieć wzrost gospodarczy: oczywiście konsumpcja, czyli wydatki, oraz inwestycje. Te inwestycje, jak już wspomniałem, powinny być wspierane przede wszystkim przez rząd, czyli inwestycje publiczne, ale także przez sektor prywatny.
Musimy także umożliwić przedsiębiorcom zasilanie w gotówkę, aby mogli prowadzić większe inwestycje. Jeżeli mamy dzisiaj wysokie stopy procentowe, to znacznie to utrudnia. Dlatego 80% przedsiębiorców będzie prowadziło jakiekolwiek inwestycje, używając tylko własnych środków.
Sytuacja jest trudna, szczególnie w przemyśle przetwórczym. To wpisuje się także w dane opublikowane w trzecim kwartale w Monitorze Sądowym Gospodarczym w Krajowym Rejestrze Zadłużonych, z których wynika, że mamy 331 upadłości firm, co oznacza wzrost o 10% w skali roku. Oczywiście warto wziąć pod uwagę, że w przypadku procesów upadłościowych są pewne niepełne dane. Co innego, gdy przedsiębiorstwo jest niewypłacalne i zgłasza wniosek o upadłość. Zgodnie z prawem, wniosek trafia do sądu, który decyduje, czy otworzyć proces upadłościowy.
Aby wszcząć proces upadłościowy, trzeba mieć środki w firmie, bo jest on kosztowny. Większość przedsiębiorców składających wnioski o upadłość robi to zgodnie z prawem, aby uniknąć ryzyka odpowiedzialności karnej za zadłużenie spółki czy własnej działalności gospodarczej. W 2024 roku odrzucono 717 wniosków o upadłość.
Co jest również niepokojące, to fakt, że powstaje mniej firm. W 2024 roku zarejestrowano 269 581 firm, podczas gdy w analogicznym okresie 2023 roku było ich 279 283. W związku z tym pilnie potrzebujemy stymulacji i wsparcia, co oznacza konieczność inwestycji publicznych. Musi nastąpić to, o czym mówię, bo dzisiaj mamy bardzo złe dane. Szczególnie, że wczoraj Sejm podjął uchwałę o nowelizacji budżetowej, ale nie mówię o budżecie na nowy rok, tylko o tym, który mamy obecnie.
Zwiększyliśmy zadłużenie, które jest chyba największe w historii wolnej Polski. To bardzo zła wiadomość. Jeszcze gorsza jest informacja, że Komisja Europejska nie zgodziła się na to, aby wydatki polskie na obronność nie były wyjęte z procedury nadmiernego deficytu.
To, w mojej ocenie, bardzo zła decyzja. Staram się unikać polityki, ale pamiętamy, jak w październiku część obywateli uwierzyła, że nowy rząd będzie miał bardzo dobre relacje z Unią Europejską. Wiemy, jak skutecznie opozycja blokowała środki dla Polski, w tym Krajowy Plan Odbudowy, pod hasłem praworządności. Żadna ustawa w tej kwestii nie została w Polsce podjęta w tym roku, a już mamy Polskę praworządną. W związku z tym myśleliśmy wszyscy, że relacje rządu z Komisją Europejską będą bliskie. Okazuje się, że Komisja Europejska podcięła skrzydła rządowi, utrudniając działania Donalda Tuska. Musimy inwestować w obronność. Istnieje ryzyko wojny, a aby się do niej przygotować, musimy być silni. Jesteśmy tym, co nazywamy przedmurzem Europy, i będziemy bronić krajów Europy Zachodniej. To dziwi mnie, dlaczego kraje Europy Zachodniej tego nie rozumieją i utrudniają nam funkcjonowanie. Uważam, że to jest sytuacja bardzo trudna. Życzyć już nie ma co, bo to się stało, i nie wiem, co można zrobić w tej sytuacji. Mam nadzieję, że rząd zrealizuje zamówienia obronnościowe, a także że będzie realizował inwestycje publiczne. Jeśli tego nie zrobi, w Polsce będziemy mieli ryzyko wcześniejszych wyborów, bo koalicja, moim zdaniem, się nie utrzyma, jeżeli nie podejmie tych działań.
Chcę podać jeszcze przykład rządu socjalistycznego, czyli Partii Pracy z Wielkiej Brytanii, który teraz uchwala budżet. Czytam opinię banku Barclays, który zakłada, że rząd wprowadzi nową regułę fiskalną opartą na zobowiązaniach finansowych netto z sektora publicznego, co potencjalnie uwolni 65 miliardów funtów w ciągu pięciu lat.
A po co to robi? Po to, że takie podejście umożliwi znaczne wydatki inwestycyjne. Rząd lewicowy rozumie, że jeśli jest problem z konsumpcją, to są dwa filary ożywienia gospodarczego: konsumpcja, czyli popyt wewnętrzny, oraz inwestycje. Nawet rządy lewicowe Wielkiej Brytanii idą w tym kierunku. Barclays twierdzi, że premier Wielkiej Brytanii będzie priorytetowo traktował wydatki inwestycyjne, a nowa reguła fiskalna umożliwi znalezienie 20 miliardów funtów rocznie w maksymalnych granicach limitu zadłużenia na inwestycje. Przy założeniu, że to nie będzie 20, a 16 miliardów funtów, pozwoli to osiągnąć wzrost PKB w Wielkiej Brytanii o 0,5%.
Uważam, że nasz rząd powinien również uwzględnić lewicowe założenia i wziąć pod uwagę, że inwestycje są kluczowe. Powinien to praktykować ponad innymi zobowiązaniami wyborczymi, które teraz realizuje. To są te rzeczy, które chciałbym z Państwem omówić.
Jeszcze jedna ciekawa rzecz, proszę Państwa: wracając do rynku walutowego, śledzę bardzo mocno prasę amerykańską w związku z wyborami w Stanach Zjednoczonych. Muszę Państwu powiedzieć, że ostatnio, kiedy patrzyłem na mapę poparcia, wynika z tego, że Donald Trump ma szansę na wygraną. Gdy patrzymy na mapę, to prawie całe Stany mają większość poparcia. Harris ma wsparcie na zachodnim wybrzeżu, czyli w Los Angeles i Nowym Jorku, a także w Chicago, bodajże w Illinois. I to wszystko.
Ciekawe jest, dlaczego tak się dzieje. Przeczytałem artykuł w prasie amerykańskiej, w którym autorzy upatrują przewagi Trumpa w tym, że zdobył głosy młodych wyborców. Statystycznie wynika, że o 7% więcej wyborców w wieku 18-29 lat popiera Trumpa w porównaniu do poprzednich wyborów. W 2020 roku Joe Biden miał przewagę wśród młodzieży, ale teraz, patrząc na statystyki, więcej młodych kobiet popiera Harris. To jest podobne do sytuacji w Polsce, gdzie więcej kobiet popiera lewicę, a więcej młodych mężczyzn popiera prawicę.
Na przykład Biden otrzymał 60% głosów młodych ludzi w wieku 18-29 lat oraz 52% w wieku 30-44 lat. Teraz jednak wszystko przechodzi na Trumpa. To, co jest ciekawe, to to, że na demokratów głosuje więcej młodych dziewczyn, a wcześniej było to 50 na 50, a dzisiaj młodzi mężczyźni w większości popierają Trumpa.
Stąd wynika ta przewaga. Zwróćcie Państwo uwagę, że to są podobne zjawiska. Spin doktorzy, z angielskiego krętacze, powinni się wzorować na wyborach amerykańskich, bo to jest kalka. U nas obecna koalicja wygrała dzięki głosom kobiet.
Ciekawą rzecz zauważył także Danske Bank, który przeprowadził analizę przewidywań dotyczących wygranej Trumpa, porównując je do zakładów bukmacherskich. To znaczy, że jeżeli zakłady bukmacherskie przewidują wygraną Trumpa, to według Danske dolara będzie mocny. W przypadku przewagi Harris, pozostałe waluty się umocnią, a dolar osłabnie.
Societe Generale również przeprowadził interesującą analizę, w której podał przewidywania dotyczące większości walut. Gdy Trump wygrywa, dolar prawdopodobnie się wzmocni, a oczekuje się deprecjacji w parze funt-dolar oraz dolar-jen. Przewiduje się również osłabienie par związanych z euro, natomiast jeżeli Harris wygra, można oczekiwać znacznego wzrostu dolara australijskiego w stosunku do dolara amerykańskiego oraz ogólnego osłabienia dolara, co przyniesie korzyści walutom euro i SEK. Wszystkie banki, które przeprowadziły analizy, przewidują, że wygrana Trumpa doprowadzi do dalszego umocnienia dolara, a wygrana Harris do jego osłabienia oraz umocnienia walut G10.
Takie informacje zostawiam Państwu. Mamy Wszystkich Świętych, a wybory w Stanach Zjednoczonych już niedługo, więc proszę Państwa, spodziewajmy się dużych ruchów na rynku walutowym. Do tego momentu, moim zdaniem, będziemy mieli wyczekiwanie na tym rynku. Oczywiście zwracam uwagę, że złoto osiąga nowe szczyty. Pozdrawiam, życzę Państwu bezpiecznej podróży na groby bliskich i do zobaczenia w następnym tygodniu. Do widzenia.
Przygotował: Łukasz Paszkiewicz
Dzień dobry Państwu, witam w środowy poranek. Przepraszam, że na wstępie zaczynam od sytuacji w Polsce, ale muszę powiedzieć, że kiedy zacząłem prowadzić z Państwem tę komunikację i prezentować sytuację w Polsce, pomyślałem dzisiaj rano, że chyba muszę pobierać jakiś dodatek zdrowotny. Tak się nieszczęśliwie składa, że albo zacząłem to komunikować w złym okresie cyklu koniunktury, bo kiedy zbieram informacje, wszędzie, gdzie się ruszę, brakuje optymistycznych danych. Mam nadzieję, że to tylko ten rok, a w następnym będę mógł przedstawiać Państwu radośniejsze wiadomości.
Proszę Państwa, natknąłem się ostatnio na ciekawy artykuł dotyczący cyklu badań cenionego w Polsce Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych, tzw. BIECU, z którego wynika jednoznacznie, że mamy problemy z produkcją. Przede wszystkim przemysł przetwórczy narzeka, że nie ma zamówień i wypełnia swoje magazyny towarami. Proszę Państwa, wskaźnik wyprzedzający koniunktury obniżył się w Polsce o 0,2 punktu do 160,6. Od początku roku wskaźnik wskazuje na tendencję spadkową, tracąc półtora procent. Autorzy analizy z Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych podnoszą problem inwestycji, czyli problem inwestycji przedsiębiorstw prywatnych.
Przede wszystkim mamy do czynienia z brakiem lub niechęcią do zasilania, czy wykorzystywania kredytów. Według danych 80% przedsiębiorstw będzie finansowało swoje inwestycje z kapitałów własnych. Sytuacja jest trudna, brak tarczy ochronnej w postaci uwolnienia cen energii, który spowodował wzrost inflacji, przy jednoczesnym spadku konsumpcji uniemożliwia obniżenie stóp procentowych. Przy normalnym spadku konsumpcji Narodowy Bank Polski powinien już decydować się na obniżenie stóp procentowych.
Mam nadzieję, że następne dane o inflacji pokażą jej spadek, co umożliwi NBP obniżenie stóp procentowych, ponieważ jest to potrzebne do inwestycji i finansowania gospodarki. Nasz model wzrostu gospodarczego, moim zdaniem, się wyczerpał. Przede wszystkim opieraliśmy się na konsumpcji.
Są dwa filary do tego, żeby mieć wzrost gospodarczy: oczywiście konsumpcja, czyli wydatki, oraz inwestycje. Te inwestycje, jak już wspomniałem, powinny być wspierane przede wszystkim przez rząd, czyli inwestycje publiczne, ale także przez sektor prywatny.
Musimy także umożliwić przedsiębiorcom zasilanie w gotówkę, aby mogli prowadzić większe inwestycje. Jeżeli mamy dzisiaj wysokie stopy procentowe, to znacznie to utrudnia. Dlatego 80% przedsiębiorców będzie prowadziło jakiekolwiek inwestycje, używając tylko własnych środków.
Sytuacja jest trudna, szczególnie w przemyśle przetwórczym. To wpisuje się także w dane opublikowane w trzecim kwartale w Monitorze Sądowym Gospodarczym w Krajowym Rejestrze Zadłużonych, z których wynika, że mamy 331 upadłości firm, co oznacza wzrost o 10% w skali roku. Oczywiście warto wziąć pod uwagę, że w przypadku procesów upadłościowych są pewne niepełne dane. Co innego, gdy przedsiębiorstwo jest niewypłacalne i zgłasza wniosek o upadłość. Zgodnie z prawem, wniosek trafia do sądu, który decyduje, czy otworzyć proces upadłościowy.
Aby wszcząć proces upadłościowy, trzeba mieć środki w firmie, bo jest on kosztowny. Większość przedsiębiorców składających wnioski o upadłość robi to zgodnie z prawem, aby uniknąć ryzyka odpowiedzialności karnej za zadłużenie spółki czy własnej działalności gospodarczej. W 2024 roku odrzucono 717 wniosków o upadłość.
Co jest również niepokojące, to fakt, że powstaje mniej firm. W 2024 roku zarejestrowano 269 581 firm, podczas gdy w analogicznym okresie 2023 roku było ich 279 283. W związku z tym pilnie potrzebujemy stymulacji i wsparcia, co oznacza konieczność inwestycji publicznych. Musi nastąpić to, o czym mówię, bo dzisiaj mamy bardzo złe dane. Szczególnie, że wczoraj Sejm podjął uchwałę o nowelizacji budżetowej, ale nie mówię o budżecie na nowy rok, tylko o tym, który mamy obecnie.
Zwiększyliśmy zadłużenie, które jest chyba największe w historii wolnej Polski. To bardzo zła wiadomość. Jeszcze gorsza jest informacja, że Komisja Europejska nie zgodziła się na to, aby wydatki polskie na obronność nie były wyjęte z procedury nadmiernego deficytu.
To, w mojej ocenie, bardzo zła decyzja. Staram się unikać polityki, ale pamiętamy, jak w październiku część obywateli uwierzyła, że nowy rząd będzie miał bardzo dobre relacje z Unią Europejską. Wiemy, jak skutecznie opozycja blokowała środki dla Polski, w tym Krajowy Plan Odbudowy, pod hasłem praworządności. Żadna ustawa w tej kwestii nie została w Polsce podjęta w tym roku, a już mamy Polskę praworządną. W związku z tym myśleliśmy wszyscy, że relacje rządu z Komisją Europejską będą bliskie. Okazuje się, że Komisja Europejska podcięła skrzydła rządowi, utrudniając działania Donalda Tuska. Musimy inwestować w obronność. Istnieje ryzyko wojny, a aby się do niej przygotować, musimy być silni. Jesteśmy tym, co nazywamy przedmurzem Europy, i będziemy bronić krajów Europy Zachodniej. To dziwi mnie, dlaczego kraje Europy Zachodniej tego nie rozumieją i utrudniają nam funkcjonowanie. Uważam, że to jest sytuacja bardzo trudna. Życzyć już nie ma co, bo to się stało, i nie wiem, co można zrobić w tej sytuacji. Mam nadzieję, że rząd zrealizuje zamówienia obronnościowe, a także że będzie realizował inwestycje publiczne. Jeśli tego nie zrobi, w Polsce będziemy mieli ryzyko wcześniejszych wyborów, bo koalicja, moim zdaniem, się nie utrzyma, jeżeli nie podejmie tych działań.
Chcę podać jeszcze przykład rządu socjalistycznego, czyli Partii Pracy z Wielkiej Brytanii, który teraz uchwala budżet. Czytam opinię banku Barclays, który zakłada, że rząd wprowadzi nową regułę fiskalną opartą na zobowiązaniach finansowych netto z sektora publicznego, co potencjalnie uwolni 65 miliardów funtów w ciągu pięciu lat.
A po co to robi? Po to, że takie podejście umożliwi znaczne wydatki inwestycyjne. Rząd lewicowy rozumie, że jeśli jest problem z konsumpcją, to są dwa filary ożywienia gospodarczego: konsumpcja, czyli popyt wewnętrzny, oraz inwestycje. Nawet rządy lewicowe Wielkiej Brytanii idą w tym kierunku. Barclays twierdzi, że premier Wielkiej Brytanii będzie priorytetowo traktował wydatki inwestycyjne, a nowa reguła fiskalna umożliwi znalezienie 20 miliardów funtów rocznie w maksymalnych granicach limitu zadłużenia na inwestycje. Przy założeniu, że to nie będzie 20, a 16 miliardów funtów, pozwoli to osiągnąć wzrost PKB w Wielkiej Brytanii o 0,5%.
Uważam, że nasz rząd powinien również uwzględnić lewicowe założenia i wziąć pod uwagę, że inwestycje są kluczowe. Powinien to praktykować ponad innymi zobowiązaniami wyborczymi, które teraz realizuje. To są te rzeczy, które chciałbym z Państwem omówić.
Jeszcze jedna ciekawa rzecz, proszę Państwa: wracając do rynku walutowego, śledzę bardzo mocno prasę amerykańską w związku z wyborami w Stanach Zjednoczonych. Muszę Państwu powiedzieć, że ostatnio, kiedy patrzyłem na mapę poparcia, wynika z tego, że Donald Trump ma szansę na wygraną. Gdy patrzymy na mapę, to prawie całe Stany mają większość poparcia. Harris ma wsparcie na zachodnim wybrzeżu, czyli w Los Angeles i Nowym Jorku, a także w Chicago, bodajże w Illinois. I to wszystko.
Ciekawe jest, dlaczego tak się dzieje. Przeczytałem artykuł w prasie amerykańskiej, w którym autorzy upatrują przewagi Trumpa w tym, że zdobył głosy młodych wyborców. Statystycznie wynika, że o 7% więcej wyborców w wieku 18-29 lat popiera Trumpa w porównaniu do poprzednich wyborów. W 2020 roku Joe Biden miał przewagę wśród młodzieży, ale teraz, patrząc na statystyki, więcej młodych kobiet popiera Harris. To jest podobne do sytuacji w Polsce, gdzie więcej kobiet popiera lewicę, a więcej młodych mężczyzn popiera prawicę.
Na przykład Biden otrzymał 60% głosów młodych ludzi w wieku 18-29 lat oraz 52% w wieku 30-44 lat. Teraz jednak wszystko przechodzi na Trumpa. To, co jest ciekawe, to to, że na demokratów głosuje więcej młodych dziewczyn, a wcześniej było to 50 na 50, a dzisiaj młodzi mężczyźni w większości popierają Trumpa.
Stąd wynika ta przewaga. Zwróćcie Państwo uwagę, że to są podobne zjawiska. Spin doktorzy, z angielskiego krętacze, powinni się wzorować na wyborach amerykańskich, bo to jest kalka. U nas obecna koalicja wygrała dzięki głosom kobiet.
Ciekawą rzecz zauważył także Danske Bank, który przeprowadził analizę przewidywań dotyczących wygranej Trumpa, porównując je do zakładów bukmacherskich. To znaczy, że jeżeli zakłady bukmacherskie przewidują wygraną Trumpa, to według Danske dolara będzie mocny. W przypadku przewagi Harris, pozostałe waluty się umocnią, a dolar osłabnie.
Societe Generale również przeprowadził interesującą analizę, w której podał przewidywania dotyczące większości walut. Gdy Trump wygrywa, dolar prawdopodobnie się wzmocni, a oczekuje się deprecjacji w parze funt-dolar oraz dolar-jen. Przewiduje się również osłabienie par związanych z euro, natomiast jeżeli Harris wygra, można oczekiwać znacznego wzrostu dolara australijskiego w stosunku do dolara amerykańskiego oraz ogólnego osłabienia dolara, co przyniesie korzyści walutom euro i SEK. Wszystkie banki, które przeprowadziły analizy, przewidują, że wygrana Trumpa doprowadzi do dalszego umocnienia dolara, a wygrana Harris do jego osłabienia oraz umocnienia walut G10.
Takie informacje zostawiam Państwu. Mamy Wszystkich Świętych, a wybory w Stanach Zjednoczonych już niedługo, więc proszę Państwa, spodziewajmy się dużych ruchów na rynku walutowym. Do tego momentu, moim zdaniem, będziemy mieli wyczekiwanie na tym rynku. Oczywiście zwracam uwagę, że złoto osiąga nowe szczyty. Pozdrawiam, życzę Państwu bezpiecznej podróży na groby bliskich i do zobaczenia w następnym tygodniu. Do widzenia.